Syndrom kochanki, czyli dlaczego wciąż dajemy się nabrać internetowym oszustom

Prywatność i bezpieczeństwo Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Syndrom kochanki, czyli dlaczego wciąż dajemy się nabrać internetowym oszustom

Praktycznie każdego dnia możemy przeczytać doniesienia, że ktoś stracił ogromne pieniądze, dając się nabrać internetowym oszustom. Zastanawiamy się, jak to możliwe, że w dobie szybkiego przepływu informacji wciąż potrafimy uwierzyć w największy absurd i stracić na tym pieniądze. Nie ma się jednak nad czym zastanawiać, to niestety wynik ludzkiej natury, która każe nam wierzyć, że jesteśmy wyjątkowi.

Polka poznała w sieci amerykańskiego żołnierza. Mężczyzna pisze z nią przez jakiś czas, okazuje zainteresowanie, opowiada o sobie (oczywiście w samych superlatywach). Kobieta jest oczarowana. Mężczyzna prosi o pieniądze, jest w trudnej sytuacji życiowej, obiecuje jednak, że gdy tylko zakończy misję, za otrzymane pieniądze kupi bilet do Polski, co będzie wstępem do ich wspólnego życia. Inna kobieta poznaje księcia Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w którym się zakochuje, ten obiecuje jej wspólne życie pełne cudów – musi mu tylko pomóc finansowo, bo zablokowali mu konto. Odda pieniądze, jak tylko sytuacja się unormuje. Mężczyzna poznaje atrakcyjną lekarkę, która leczy dzieci w Ugandzie. Kobieta obiecuje, że wkrótce się spotkają, zaczną wspólne życie. Niestety, zaraziła się cholerą od swoich podopiecznych, potrzebuje pieniędzy na leczenie. Pieniądze w każdym z tych przypadków są wysyłane i znikają. I pieniądze, i marzenia o wspólnym życiu z poznaną w sieci osobą. Tylko dlaczego wciąż dajemy się na to nabrać?

Oszuści są kreatywni, czują się bezkarni

Internetowych oszustów jest wielu. Obserwując medialne doniesienia, mamy wrażenie, że wciąż ich przybywa. Historie, którymi „karmią” swoje ofiary są nieraz niesłychane. Zastanawiamy się, jak to możliwe, że ktoś wciąż daje się na to nabrać? No niestety, to możliwe, a w wielu przypadkach nawet bardzo prawdopodobne. Oszuści kontaktują się z wieloma osobami, aż w końcu trafiają na podatny grunt. Taki podatny grunt to osoba samotna, w życiowym kryzysie, czy osoba starsza, ze swojej młodości nauczona, że ludziom należy ufać. W tym momencie oszust koncentruje całą swoją uwagę na kimś, kto odpisał, jest zainteresowany rozmową, chce kontaktu.

Obietnice mogą być różne. Oszuści oferują nam wspólne życie, olbrzymie bogactwo, zagraniczne wyjazdy, czy wreszcie opłacalną inwestycję (za 10 złotych możemy zarobić setki tysięcy dolarów! – tak działa np. „oszustwo nigeryjskie”, znane od lat 90.). Po przemyśleniu całej sprawy wydaje nam się, że faktycznie byliśmy niewyobrażalnie głupi, dając się na to nabrać. I tutaj jest wielka przewaga oszustów – nie każdy poszkodowany decyduje się zgłosić sprawę na policję. A jeżeli już się tam wybierze, najczęściej po kilku dniach, czy nawet tygodniach – dopiero wtedy udaje się zwalczyć poczucie wstydu. To utrudnia pracę policji – oszust ma sporą przewagę czasową. W dodatku konto, z którego do nas pisał, jest trefne, podane dane osobowe fałszywe, zdjęcie to pierwsza lepsza fotografia dostępna w sieci, a oszust korzystał z programów, które wskazują fałszywą lokalizację. Po udanym oszustwie zapada się pod ziemię. Szanse na wykrycie sprawcy niestety nie są wysokie. Na odzyskanie pieniędzy jeszcze mniejsze, gdyż sprawca prawdopodobnie pieniądze bardzo szybko upłynni, a majątku nie ma.

Chcemy wierzyć, że jesteśmy wyjątkowi

Dlaczego wciąż dajemy się nabrać na takie „bajery”? Ponieważ każdy z nas chce wierzyć (i wierzy!), że jest wyjątkowy, a ta sytuacja jest zupełnie inna. Działają tutaj takie same mechanizmy, co w przypadku kochanki żonatego mężczyzny, która liczy, że ten zostawi dla niej rodzinę (umówmy się, szansę są naprawdę niewielkie), albo mężczyzna liczący, że kobieta odejdzie od bogatego męża, żeby zacząć życie od zera (ok, zdarza się, jednak w większości przypadków jednak tak się nie stanie). Tak więc zawsze mamy nadzieję i bardzo chcemy wierzyć, że to my jesteśmy tym jednym przypadkiem na milion, kiedy wszystko (nawet najbardziej abstrakcyjne marzenia) pójdzie jak z płatka.

Oczywiście, nie każdą okazję należy odrzucać, jednak przesadne zaufanie (zwłaszcza w przypadku niedawno poznanych osób, a w szczególności znajomości internetowych) nie jest wskazane. Jak nie dać się oszukać? Zwyczajnie wystarczy unikać internetowych znajomości, odpisywania na wiadomości pisane łamaną polszczyzną od dziwnych kont na portalach randkowych, czy społecznościowych. Jeżeli zdecydujemy się odpisywać i poświęcimy swój czas, oszuści zintensyfikują swoje działania i jesteśmy niestety narażeni na to, że staniemy się ich ofiarami.

Podejrzliwość i rozmowa z osobami trzecimi!

Nawiązując internetowe znajomości, podejmujemy ryzyko. Zdarzają się sytuacje, że to ryzyko się opłaca, jednak w wielu przypadkach narażamy się na przykre konsekwencje. Oszuści jednak nie zawsze są geniuszami zbrodni, w związku z tym mamy szansę wykryć, że możemy stać się ofiarą internetowego naciągacza. Przede wszystkim uważajmy na osoby, które twierdzą, że są w ciężkiej sytuacji życiowej i proszą początkowo o niewielkie wsparcie. Już w tym momencie powinna zapalić się nam lampka alarmowa, ponieważ od pomocy w trudnej sytuacji życiowej są rodzina i przyjaciele (a nie nowo poznane osoby), a jeżeli ich nie ma, to różnego rodzaju instytucje.

Jeżeli już nawiążemy internetową znajomość, nie róbmy z niej tajemnicy. Rozmawiajmy z rodziną, przyjaciółmi, czy znajomymi. Z boku zdecydowanie więcej widać. Jeżeli dana historia nas nie dotyczy, nie nakładamy na nią emocji i analizujemy fakty. Dlatego właśnie jesteśmy w stanie uchronić kogoś przed zrobieniem wielkiej głupoty i przelania pieniędzy oszustowi. Jeżeli pojawi się prośba o pieniądze, a my bardzo chcemy zakładać, że ktoś faktycznie jest w potrzebie, zanim zrobimy przelew, skonsultujmy się z kimś. Choć cyniczne wydaje się zastanawianie nad pieniędzmi w obliczu uczuć, żyjemy w czasach, kiedy trzeba uważać, bo zostaniemy ze złamanym sercem i w dodatku bez pieniędzy.

Co zrobić, gdy padniemy ofiarą internetowych oszustów?

Człowiek jest tylko człowiekiem, więc może się zdarzyć, że mimo naszej wiedzy zaufamy oszustowi i wyślemy mu pieniądze. W takiej sytuacji trzeba działać możliwie szybko. Zwykle kontakt wtedy się urywa, a my żyjemy przez kilka dni albo tygodni z poczuciem wstydu. Pamiętajmy jednak, że to nie my powinniśmy się wstydzić, a ktoś, kto wykorzystał nasze dobre intencje. Dlatego należy zagryźć zęby i zacząć działać jak najszybciej.

Właściwe kroki w takiej sytuacji to zgłoszenie sprawy na policję i kontakt z bankiem. Istnieje szansa, że przelew będzie można jeszcze zablokować (tutaj mamy niewiele czasu, wszystko zależy od sesji Elixir w banku, ponieważ jeżeli pieniądze opuściły już bank, przelew nie zostanie anulowany. Jednak jeżeli zrobimy przelew w piątek wieczorem albo w sobotę, jeszcze prawdopodobnie w niedzielę będziemy mieli szansę na uratowanie pieniędzy). Jeżeli pieniądze opuściły już konto, można próbować kontaktować się z bankiem odbiorcy. W tej sytuacji, jeżeli działamy szybko, również policja ma większe możliwości działania.

Ważne jest, aby podjąć działania od razu, gdy tylko wykryjemy, że padliśmy ofiarą internetowego oszustwa. A nie oszukujmy się, jeżeli po przelaniu pieniędzy kontakt znika, tak właśnie się stało. Jeżeli jednak nie było to oszustwo, a ten jeden przypadek na milion – również nie mamy się czego obawiać. Sytuacja zostanie wyjaśniona i nikomu nie będzie groziła odpowiedzialność karna.