„Do trzech pracowników z Ukrainy gratis”. To już niewolnictwo czy tylko kiepska reklama?

Praca Dołącz do dyskusji (425)
„Do trzech pracowników z Ukrainy gratis”. To już niewolnictwo czy tylko kiepska reklama?

Czy mamy do czynienia ze współczesnym niewolnictwem? Gremi Personal oferuje, że trzech pracowników – na miesiąc, okres próbny – da „gratis”. Pytanie, kto im zapłaci? Sama agencja, ze swojej kieszeni? A może to tylko taka kulawa retoryka?

Twittera już zelektryzowała reklama, jaka pojawiła się na stronie Gremi Personal. To agencja pośrednictwa pracy, która zapewnia różnym podmiotom usługi pracowników, w szczególności tych ze Wschodu. Na samym środku strony mamy bowiem ogłoszenie, które kusi nas ofertą zatrudnienia do trzech pracowników GRATIS, na OKRES PRÓBNY.

Teraz pojawia się pytanie. Co to znaczy „gratis”? Agencje nie wypłacają pracownikom pieniędzy ze swojej kieszeni, dostają je dopiero od swojego klienta (i pobierają prowizję). Czy to oznacza, że firma zapłaci ze swojej kieszeni tym trzem pracownikom? Jakoś mi się w takie cuda nie chce wierzyć. Do tego „miesięczny okres próbny”, jakbyśmy nie rozmawiali o ludziach, tylko o pakiecie seriali na Showmaxie czy HBO GO.

Gremi Personal

Ukraińcy nie są głupi i nie dają się wykorzystywać za – jak powiadają niektórzy – miskę ryżu. Żądają dla siebie lepszych zarobków, a polski pracodawca musi się do tego dostosować. Rzecz w tym jednak, że kiedy przyjeżdżają nowi, jeszcze nie potrafią odnaleźć się w zastanej rzeczywistości. Zresztą to samo robią nasi rodacy, którzy wybywają na Zachód. Rzecz w tym, że pracownik jest, jak sama nazwa wskazuje, pracownikiem, a nie darmową siłą roboczą.

Firma sama o sobie pisze, że dba o pracowników. Jak sami twierdzą, zależy im na to, by byli zmotywowani dobrymi pensjami. Świetnie – o to chodzi! Ale jeśli przyjrzymy się opiniom w Internecie, wcale nie są one takie entuzjastyczne. Komentujący wskazują na to, że zostali źle potraktowani, że Gremi Personal jest „ukraińską firmą-krzakiem”, że oferowało im się bezpłatne szkolenia, trwające (w zależności od narracji) około kilku dni do dwóch tygodni. Ludzie, którzy mieli pracować jako koordynatorzy, narzekali też na niskie stawki.

Próbuję się zastanowić, co autor miał na myśli. Być może jest to bardzo, ale to bardzo niezręczna kampania promocyjna. Że chodzi o to, iż można zatrudnić więcej pracowników, ale dostaną oni tyle samo pieniędzy, tylko od agencji właśnie, a chodzi o to, żeby mogli popracować nawet wtedy, gdy pracodawcy nie stać na aż tyle osób. Jeśli tak, to wszystko w porządku – może pomijając kwestię biednego marketingu.

Jeśli nie…

Współczesne niewolnictwo

Za pracę należy się płaca, kropka. Dla pewności agencję Gremi Personal powinna i to porządnie skontrolować Państwowa Inspekcja Pracy, wpaść zupełnie niezapowiedziana i zażądać konkretnych danych. Bo jeśli wpadnie do pracodawców, którzy będą od nich podejmowali pracowników, ci mogą tylko wzruszyć ramionami i powiedzieć, że to przez agencję i oni nie mają na to wpływu. Właśnie w ten sposób tworzy się jednak wyzysk na rynku pracy. Sprzątający, budujący, ochraniający czy wykonujący inną usługę często spotykają się z głodowymi stawkami, obciętymi im przez różne pośredniaki. Z obcokrajowcami jest nawet łatwiej, często nie znają swoich praw. Na Zachodzie polskie agencje wręcz okradają pracowników, każąc im zrzekać się wszystkich dodatków od firmy – a tych jest całkiem sporo, choćby za urodziny.

Ad rem: „darmowy pakiet” Ukraińców to jeszcze jeden przykład na to, że na polskim rynku pracy wiele musi się zmienić. I lepiej, żeby to przyszło szybciej, zanim nasi sąsiedzi ze Wschodu uznają, że Niemcy płacą lepiej.