Niegdyś za nielegalną wycinkę drzew groziły poważne kary finansowe. Obecnie prawo dość mocno je zliberalizowało, co moim zdaniem pokazuje słabość tego prawa. Portal internetowy trojmiasto.pl opisuje wręcz scenariusz, w którym mimo świadomości bezprawności tego działania, deweloper Tree (sic!) Development Group zwrócił się do sopockiego magistratu z prośbą o fakturkę za te nieszczęsne 19 drzew, które wycięli z posesji przy al. Niepodległości 875, gdzie aktualnie budowany jest nowy apartamentowiec.
Prezes zarządu spółki sam poinformował nas, iż ma świadomość, że drzewa zostały wycięte bez wymaganych zgód i jest skłonny poddać się procedurze karnej. Po uzyskaniu tej informacji odbyła się wizja w terenie, która określić miała, czy faktycznie drzewa zostały wycięte, jakiego gatunku i w jakiej liczbie. Ustalono, że nielegalnie zostało wyciętych 19 drzew - informuje trojmiasto.pl Anna Dyksińska z sopockiego magistratu.
Deweloper nie chce komentować sytuacji. To może tytułem komentarza logo dewelopera:
Drzewny absurd i prawo własności
Od razu uprzedzę szanownych czytelników Bezprawnika, iż nie posiadam jednoznacznej opinii w temacie wycinki drzew. Z jednej strony niezwykle boli mnie fakt, iż życie straciły naprawdę dorodne i wiekowe drzewa. Jednocześnie jednak boli mnie obecne w polskim prawie od lat ograniczenie wolności w postaci prób ingerowania w prawo własności i dyktowanie komuś jakiego typu rośliny ma obowiązek trzymać na swoim gruncie. Prowadzi to od lat do absurdalnych sytuacji, w których ludzie nie są w stanie ze swojej własnej działki wyciąć utrudniającego życie drzewa. A urzędnicy, nawet przychylni sprawie, w swojej bezradności odpisują pisma o treści "obecnie nie jesteśmy w stanie wydać zgody na wycinkę, ale gdyby coś stało się temu drzewu i zaczęło obumierać podtrute przez mieszaninę x, y i z, z pewnością taką zgodę byśmy wydali".
Sprawdź polecane oferty
RRSO 21,36%
Absurd. Tak samo absurdalnej jest prawo w swojej obecnej postaci. Rząd Prawa i Sprawiedliwości z sobie tylko znanych powodów chciał zliberalizować ten stan rzeczy, w rezultacie tworząc przepisy może nawet bardziej niedorzeczne od dotąd istniejących. Obecnie bowiem wycinka drzew jest decyzją czysto biznesową.
Trojmiasto.pl podaje przykład sytuacji sprzed tygodnia, gdy inny deweloper wyciął 50 drzew, z czego najprawdopodobniej 27 bezprawnie. Naliczono mu za to karę w wysokości 112 000 złotych. To spore pieniądze, ale w przypadku pieniędzy przewijających się przez biznes deweloperski - to jedynie konieczna inwestycja. Zanim wyjęty rodem z polskiej komedii "Pieniądze to nie wszystko" minister Szyszko wziął się do pracy, w takiej sytuacji można było się spodziewać przynajmniej milionowej kary. Problem jest jednak, jak wspomniałem wcześniej, o wiele bardziej złożony, zaś efektem ubocznym jest nadprodukcja durnych przepisów. Które - tutaj też podkreślę swoją tezę np. z artykułów o RODO czy podatkach - znów najbardziej godzą w małych, a nie wielkich. Najlepiej to widać po przykładzie opisanym w tym artykule.