Czy w czasach komunikatorów, szybkiego internetu i superpilnych deadline’ów można naprawdę odpocząć? Bywa to trudne, bo nawet jak szef nie bombarduje telefonami podczas wolnego, to nierzadko robią to po prostu współpracownicy. Firma z Indii ma pomysł, jak temu zaradzić.
Odpoczynek od pracy jest dziś z pewnością trudniejszy niż jeszcze kilka lat temu – o dalszej perspektywie nawet nie wspominając. Mamy ze sobą zwykle komunikatory, Slacki, WhatsAppy, maile… A w czasach pandemii granica pomiędzy pracą a życiem prywatnym się mocno zamazała.
Wpływ na to oczywiście ma też zwrot ku pracy zdalnej. W wielu przypadkach to rzecz jasna doskonałe rozwiązanie. Ale nie da się ukryć, że przez to dla kolegów czy pracodawców nie ma hamulców, żeby kontaktować się z nami o różnych dziwnych porach.
Kara za wysyłanie maili po godzinach pracy
Nie brak rozwiązań, które mają ograniczyć kontakty szefów z pracownikami po godzinach pracy. Problemem jednak często bywa to, że kontaktują się po prostu nasi współpracownicy. Często proszą o „drobnostkę”, a to kończy się tym, że zwyczajnie pracujemy podczas wolnego i stresujemy się życiem zawodowym.
Dlatego platforma gamingowa Dream11 z Bombaju wprowadziła kary za kontakty „po godzinach” z kolegami czy koleżankami z pracy. Jeśli ktoś będzie zawracał w ten sposób głowę współpracownikowi, może zapłacić „mandat” w wysokości 100 tys. rupii – a to ok. 1,2 tys. dol. Czyli niemało jak na warunki w tym kraju.
Warto zaznaczyć, że mówimy tu o naprawdę sporej firmie, która zatrudnia ok. 1 tys. osób i jest wyceniania na 8 mld dol. Ruch więc jest całkiem znaczący.
Należy jednak wspomnieć, że niektórzy przyłapani Dream11 na wysyłaniu maili „po godzinach” mogą się wywinąć od kary. Zabronione jest bowiem kontaktowanie się „w sprawach służbowych”. A co, gdy kolega zadzwoni i poprosi o poradę, do jakiej restauracji się wybrać albo jaki film na Netflixie obejrzeć – i potem, niby przypadkiem, spyta o jakąś pilną sprawę zawodową? Z drugiej strony, może kary po prostu uzmysłowią pracownikom, że warto się zastanowić, czy naprawdę opłaca się zawracać głowę koledze, który chce się po prostu na chwilę „odłączyć”.