Walka rozpoczęła się w latach 2012-2013, ale dopiero teraz dojdzie do zamknięcia strony YouTube-mp3.org. Są inne tego typu konwertery, ale nie zawsze są równie wygodne w użyciu, a wytwórnie muzyczne też mogą wziąć je na celownik.
Nie jest tajemnicą, że muzykę z YouTube można pobrać na komputer. Jest na to kilka sposobów, ale najprostszym są tzw. konwertery – serwisy internetowe, na których wklejasz adres filmu z YouTube, by za chwilę dostać link do pobrania mp3 albo innego rodzaju multimediów. Legalność takiego działania można oceniać różnie w zależności od kraju, natomiast wytwórnie muzyczne uważają to globalnie za rodzaj piractwa. W różnych raportach przemysłu muzycznego tzw. „ripowanie strumieni” przedstawiane jest jako nowe, poważne zagrożenie dla przychodów wytwórni. Jest ono również jednym z powodów, dla których wytwórnie muzyczne apelują o wprowadzenie obowiązku antypirackiego filtrowania sieci w UE i w USA.
YouTube-mp3.org blisko zamknięcia?
Walka z „ripowaniem strumieni” rozpoczęła się już w 2012 roku, a teraz nastąpił w niej istotny przełom. Prawdopodobnie dojdzie do zamknięcia popularnego konwertera YouTube-mp3.org.
W roku 2012 swoje zastrzeżenia do konwertera wyraziła firma Google. Uważała ona, że serwis narusza warunki korzystania z API YouTube, ale jednak serwis kontynuował działalność.
W roku 2013 swoje trzy grosze dołożyła niemiecka organizacja przemysłu muzycznego o nazwie Bundesverband Musikindustrie (BVMI). Wystąpiła do sądu okręgowego w Hamburgu, przekonując, że Youtube-mp3.org narusza prawa autorskie poprzez udostępnianie nieautoryzowanych kopii muzyki. BVMI ustaliła, że Youtube-mp3.org nie tylko konwertuje muzykę do formatu MP3, ale też przechowuje popularne pliki na własnych serwerach (żeby nie konwertować ich wielokrotnie). Później praktyki serwisu nieco się zmieniły.
W roku 2016 właściciel strony YouTube-mp3.org – Philip Matesanz – został pozwany w ramach skoordynowanej akcji przeciwko „ripowaniu strumieni”. W USA organizacja RIAA złożyła pozew do sądu w Kaliforni. Z kolei w Wielkiej Brytanii kroki przeciwko konwerterowi podjęła organizacja BPI. Organizacje wydały wówczas wspólny komunikat w tej sprawie i wydawały się bardzo zdeterminowane.
Sprawa w Kalifornii najprawdopodobniej zakończy się ugodą. Tak wynika z dokumentu sądowego, do którego dotarł TorrentFreak. W ramach ugody Philip Matesanz nie tylko zapłaci jakieś odszkodowanie, ale też zobowiąże się do zamknięcia strony i zaprzestania dalszego rozwijania lub oferowania usług, które ułatwiają „ripowanie strumieni” oraz naruszenia praw autorskich innego typu. Domena YouTube-mp3.org przejdzie w posiadanie wytwórni muzycznych. Czy zostanie wykorzystana do działań „edukacyjnych”? Tego się dowiemy.
W chwili pisania tego tekstu strona YouTube-mp3.org jest jeszcze aktywna, ale nie wiadomo jak długo to będzie trwało. Rozmowy o ugodzie są na razie poufne. Nie można wykluczyć, że później wytwórnie muzyczne pochwalą się sukcesem w zwalczaniu „ripowania strumieni”.
To więcej niż „pobieranie na własny użytek”
Doskonale wiem, że wytwórniom muzycznym przeszkadza nawet pobieranie utworów na własny użytek. Jednak w wielu krajach jest to dozwolone, nawet jeśli obecnie obserwujemy coś, co nazwałbym „trendem delegalizacji nieautoryzowanych źródeł” (widać to choćby w wyrokach TSUE dotyczących linkowania albo opłat reprograficznych). Dodajmy, że Europejczycy płacą za możliwość kopiowania utworów na własny użytek w ramach tzw. opłaty reprograficznej (określanej również jako opłata CL, copyright levies albo potocznie „podatek od piractwa”). No i nie bez znaczenia jest to, że konwerterów można użyć do pobierania np. utworów z domeny publicznej. Konwertowanie to niekoniecznie piractwo.
Nigdy nie byłem zwolennikiem restrykcyjnego podejścia do praw autorskich. Uważam, że ludzie powinni mieć wiele możliwości kopiowania na własny użytek. A mimo to uważam, że w usługach takich jak YouTube-mp3.org jest coś niemoralnego, ponieważ nie są to usługi świadczone całkiem bezinteresownie. Konwertery mają charakter komercyjny.
Konwerter YouTube do mp3 czeka niepewna przyszłość
YouTube-mp3.org wyświetlał niewiele reklam, ale wyświetlał je. Inne konwertery specjalnie wydłużają proces pobierania, aby zmusić użytkownika do przejrzenia nawet kilku stron z agresywnymi reklamami. Trzeba przyznać, że potencjał reklamowy konwerterów wynika z tego, że umożliwiają one pobieranie utworów, nierzadko właśnie tych chronionych. Nie wiem jakie przychody mogą mieć takie strony, ale raczej nie są to przychody małe zważywszy na liczbę użytkowników i odsłon. Właściciele tych stron nie dzielą się przychodem z twórcami, a przecież w pewien sposób spieniężają ich dzieła.
W internecie nadal da się znaleźć inne konwertery. Jeśli YouTube-mp3.org już nie wróci, z pewnością na popularności zyska jakaś inna strona… i wszystko zacznie się od nowa. Poza tym jeśli coś da się odtworzyć to da się również nagrać. Przemysł muzyczny nigdy nie będzie w stanie całkowicie wyeliminować możliwości „ripowania strumieni”. Może jedynie zwalczać usługi, które znacznie to ułatwiają i przy okazji zarabiają nie dzieląc się z twórcami.