Poseł Liroy-Marzec chce uprościć pouczenia sądowe – i ma rację, choć jednocześnie jej nie ma

Gorące tematy Państwo Dołącz do dyskusji (19)
Poseł Liroy-Marzec chce uprościć pouczenia sądowe – i ma rację, choć jednocześnie jej nie ma

Czy pouczenia sądowe są zbyt skomplikowane dla przeciętnego obywatela? Tak uważa niegdyś artysta, a dziś poseł Piotr Liroy-Marzec, który chce uprościć język, jakim komunikują się z obywatelami polskie sądy. I ma rację – tylko nie akurat nie co do rzeczywistych źródeł problemów.

Jednym z ważnych elementów codziennej pracy posłów są interpelacje, czyli zapytania kierowane do administracji rządowej. Pytania parlamentarzystów dotyczą najróżniejszych tematów, od Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego oraz tworzenia ośrodków środowiskowych pomocy osobom z zaburzeniami psychicznymi, przez sprawę zwiększenia zachorowań na salmonellozę, aż po systemy przechowywania dokumentacji osobowej i płacowej.

Poseł (obecnie niezrzeszony) Piotr Liroy-Marzec zajął się tematem niezwykle istotnym z punktu widzenia praworządności: przejrzystością komunikacji na linii obywatel-sąd. W interpelacji skierowanej do Ministra Sprawiedliwości czytamy:

w Polsce rocznie przed sądami powszechnymi toczy się kilka milionów spraw, z czego większość kończy się wyrokami lub orzeczeniem o kosztach sądowych. W wielu przypadkach (jak w przypadku wykroczeń drogowych) sądy orzekają wyroki nakazowe bez obecności ukaranego. Wyroki takie dostarczane są pocztą wraz z pouczeniem o uprawnieniach i obowiązkach, a skazany nie ma kontaktu z sądem. W takich sprawach najczęściej orzekane są grzywny. Jednak we wspomnianych pouczeniach brak jest numerów kont danego sądu, wymaganego tytułu przelewu, czy terminu płatności w przypadku niewnoszenia sprzeciwu.

Czy w czasach coraz powszechniejszej bankowości elektronicznej Ministerstwo zamierza wprowadzić do tego typu pouczeń i korespondencji sądowej numer konta, na jaki powinny być wpłacane grzywny lub koszty sądowe?

Poseł Liroy-Marzec zmieni język polskich sądów? Czy pouczenia sądowe będą czytelniejsze?

Odpowiedź Ministerstwa, choć bardzo rozbudowana i opatrzona odwołaniami do wielu przepisów prawa, można skrócić do krótkiego: nic się nie zmieni, bo wszystko gra:

Ministerstwo Sprawiedliwości w rozpatrywanej materii nie prowadzi prac legislacyjnych

Co więcej, Ministerstwo w mojej ocenie… ma rację. Jak czytamy w odpowiedzi na pytania posła Liroya: „ustalenie numeru rachunku na jaki należy uiścić grzywnę, karę pieniężną orzeczoną w postępowaniu cywilnym albo koszty sądowe w sprawach cywilnych, w przypadku niewskazania ich w wezwaniu, nie stanowi nadmiernego obciążenia osoby zobowiązanej do ich uiszczenia”. Numery rachunków bankowych (na które uiszcza się różnego rodzaju opłaty sądowe) znajdują się:

  • na pismach z sądu,
  • na stronach internetowych sądu,
  • w budynku sądu,

a odpowiednie informacje uzyskamy również za pośrednictwem telefonu czy poczty elektronicznej. Co więcej, stosowne opłaty można uiścić nie tylko przelewem, ale i w kasach sądu. Innymi słowy, jeśli ktoś jest choć odrobinę rozgarnięty (na przykład umie czytać), to jest w stanie bez żadnych problemów uzyskać informacje na temat tego, gdzie i jak zapłacić to, co zapłacić trzeba. To tak proste, że bardziej się nie da.

Problemy z komunikacją? Tak, one są, ale problem leży gdzie indziej

Nie oznacza to jednak, że problemu nie ma. Leży on jednak gdzie indziej. Problem z sądowymi, czy szerzej – urzędniczymi – pismami jest taki, że one faktycznie często bywają niezrozumiałe dla przeciętnego obywatela. Dostrzega to nawet środowisko sędziowskie. Sędzia Jarosław Gwizdak wespół z doktorem Tomaszem Piekotem przygotowali nawet projekt pisma „wezwanie świadka” (znajdziecie je pod tym adresem w postaci Dokumentu Google) napisanego prostszym i czytelniejszym językiem.

To z pewnością dobra droga, bo obywatel powinien rozumieć, co do niego państwo (reprezentowane na przykład przez sędziego podczas rozprawy) mówi. Nie uda się zmienić wizerunku państwa-ciemiężyciela, jeśli jego organy będą komunikowały się z nami językiem niezrozumiałym i nieczytelnym. Buduje to dodatkowy, zupełnie niepotrzebny mur dzielący m.in. sędziów od, używając popularnego określenia, suwerena.

Innym problemem, który wprost nie został co prawda wyrażony w treści poselskiego zapytania, ale stanowi zmorę polskiego wymiaru sprawiedliwości, jest nieodbieranie korespondencji przez strony postępowań sądowych. Kończy się to często płaczem już po fakcie – gdy komornik na wniosek sądu przystąpi do ściągania sądowych należności. I nie mówię tu o sytuacjach, gdy adres podany przez pozywającego jest od dawna nieaktualny. Po prostu jednym z najbardziej powszechnych mitów jest to, że nieodbieranie korespondencji „chroni” adresata przed konsekwencjami pism znajdujących się w kopercie. Tymczasem niepodjęcie na poczcie dwukrotnie awizowanej korespondencji wywołuj dokładnie taki sam skutek, jak jego odbiór – z tą oczywiście różnicą, że nie mamy świadomości, co dokładnie sąd (czy inna instytucja) od nas chce. To tzw. „fikcja doręczenia”.

Centralny Rejestr Adresów – remedium na problemy z doręczeniami?

Niektórzy co prawda postulują ograniczenie czy wręcz usunięcia tej prawniczej instytucji, ale to nie jest dobre rozwiązanie. Dużo lepszym, choć też niedoskonałym, byłoby wprowadzenie czegoś na kształt Centralnego Rejestru Adresów, czyli bazy adresów każdej osoby fizycznej i prawnej, na bieżąco aktualizowanej. Przede wszystkim jednak: odbierającej argumenty tym, którzy twierdzą, że to przez błędne adresowanie przesyłek nie udało im się uiścić należnych kosztów sądowych. Nie wspominając o tych, którzy tłumaczą się przed komornikami na zasadzie „panie komorniku najdroższy, ja bym zapłacił wierzycielowi te pieniądze, gdybym tylko wiedział, że muszę”. Zupełnie tak, jakby długi brały się z powietrza.

Poseł Liroy-Marzec wie, że coś dzwoni, tylko nie wie, w którym kościele. Owszem, Polacy mogą mieć problemy z rozumieniem sądowej korespondencji, ale z drugiej strony nie można robić z Polaków idiotów i oskarżać ich o niemożność ustalenia np. numerów rachunków do uiszczenia należnych opłat sądowych. Od uczestników procesów można bowiem oczekiwać pewnej minimalnej zaradności życiowej. Pouczenia sądowe mogą z pewnością być prostsze, ale nie można też wyolbrzymiać skali tego problemu.

Lepszym rozwiązaniem – do czego posłów każdej opcji politycznej szczerze zachęcam – będzie uproszczenie procedur regulujących bieg postępowań sądowych. To się przysłuży wszystkim – i obywatelom, i państwu.