Wszyscy chyba doskonale kojarzymy wypowiedzi polskich osób publicznych czy polityków, które sprawiają, że przez moment może nawet troszkę wstydzimy się, że jesteśmy Polakami.
Wiecie o co chodzi, te teksty o uczeniu Francuzów jedzenia widelcem albo to ciągłe wpychanie polskości na siłę nawet tam, gdzie pasuje jak pięść do nosa. Najlepszy papież? Oczywiście nasz, polski, Karol Wojtyła! Albo te rozpaczliwe czasem i zupełnie nieironiczne posty „cudze chwalicie, swojego nie znacie” przy zdjęciu z jakiegoś wybitnie paskudnego skrzyżowania w Radomiu. Albo „nasze polskie piwko jest najlepsze” znad butelki Tyskiego… Przykłady można mnożyć godzinami.
Kiedy stało się jasne, że Roberta Lewandowskiego przed zostaniem najlepszym strzelcem w historii niemieckiej Bundesligi może zatrzymać już chyba tylko… likwidacja Bundesligi, bo nawet paskudnej kontuzji by się to raczej nie udało – zażartowałem sobie, że gdyby podobna sytuacja miała miejsce w Polsce, to pewnie byśmy apelowali, by zawodnika nie wystawiać albo w jakiś inny sposób chronić piękny, polski rekord (inna sprawa, że nikt nie przywiązuje specjalnej wagi do rekordów Ekstraklasy).
Tymczasem to, co nad Wisłą na ogół zwykliśmy określać mianem „cebulactwa” albo „Polactwa” jest, jak się kolejny raz okazuje, postawą nad wyraz uniwersalną. Oto bowiem w Niemczech szambo wybiło. Rozmaici eksperci i komentatorzy zupełnie wbrew duchowi sportu apelują, by naszemu piłkarzowi uniemożliwić – fizycznie, organizacyjnie – pobicie rekordu Gerda Mullera. No bo przecież jak to tak, Polak najlepszym strzelcem w historii niemieckiej ligi?
Dietmar Hamman z niemieckiego Sky Sports apelował kilka dni temu w irracjonalnym stylu:
Byłby to piękny gest, gdyby powiedział: „Nie gram. Trzymam się od rekordu z dala”.
Ale dłużny nie pozostał mu też Markus Weinzierl, trener Augsburga, z którym Robert Lewandowski będzie mierzył się już w najbliższej kolejce, stając zarazem przed ostatnią szansą na ustanowienie historycznego rekordu. Dziennikarz Marcin Borzęcki przytoczył jego wypowiedź na Twitterze:
Musimy zrobić wszystko, by uratować rekord Gerda Müllera. W młodości był moim idolem i dołożę wszelkich starań, by Lewandowski nie strzelił gola. Rozważam wpuszczenie piłkarza, który będzie za nim biegał po całym boisku.
Bardzo przyjemnie się te wypowiedzi czyta. Bo bije z nich strach przed tym co najprawdopodobniej nieuniknione. Pokazuje zarazem jak naród, wobec którego często lubimy przyjmować pozycję „niższości” sam potrafi się zniżyć w swoich moralnych diagnozach rozmaitych sytuacji. Lata temu śmialiśmy się z Legii Warszawa, która wystosowała żenujące pismo do Celtiku Glasgow po tym, jak w dwumeczu wystawiła niedozwolonego zawodnika. Ale to, co wyprawiają niektórzy Niemcy wiele się od tej postawy nie różni. Jest uwłaczające – dla komentujących i dla samego Gerda Mullera.
Pozostaje mieć nadzieję, że Robert Lewandowski Niemców z kompleksów nie wyleczy, tylko pozbawi złudzeń. Jeśli kiedyś był dobry moment na powtórzenie sztuczki polegającej na zdobyciu 5 bramek w 9 minut, to będzie on właśnie w meczu z Augsburgiem.