Ulica po deszczu może stać się zmora przechodniów. Co zrobić, jeżeli nieostrożny kierowca ochlapał nas na ulicy? Czy ma on obowiązek pokryć koszty zniszczonych, pobrudzonych rzeczy? Ochlapanie przez auto – jak wywalczyć kulturę na drodze.
Okazuje się, że życie podsuwa najlepsze tematy na Bezprawnika. Popołudnie, świeżo po deszczu, idę ulicą na spotkanie ze znajomymi. W ręku niosę własnoręcznie zrobiony tort z pieluch – mój przyjaciel lada dzień zostanie ojcem – po raz pierwszy. Obok mnie idzie starsza kobieta, nagle nadjeżdża samochód i dosłownie zalewa nas wodą z kałuży. Nawet nie zwalnia, odjeżdża, rycząc silnikiem, zdezelowanego szarego audi. Tylko tyle udaje mi się zapamiętać – niestety. Obie – ja i starsza pani ociekamy wodą, a co gorsza mokry jest także tort. Irytacja to bardzo łagodne określenie mojego stanu. Straty są nie tylko materiale, ale również emocjonalne i do tego jeszcze dochodzi urażona duma. Jak odpłacić kierowcy za nieostrożność?
Ochlapany na ulicy
Na pewno pierwszym krokiem będzie zapamiętanie rejestracji samochodu. Niestety, ale kodeks wykroczeń nie przewiduje sankcji w tym zakresie, dlatego cała inicjatywa leży po stronie poszkodowanego. Rekompensatę można uzyskać w drodze postępowania cywilnego albo z ubezpieczenia OC kierowcy. I tutaj pojawiają się pierwsze przeszkody – konieczne jest powództwo i wszczęcie postępowania cywilnego.
Odmiennie będzie przedstawiać się sytuacja, w której strata, jaką ponieśliśmy, wyniesie 500 zł – wtedy kierowca odpowie za zniszczenie mienia. Mało prawdopodobne? Niekoniecznie, podczas takiego zdarzenia możemy mieć zalany np. telefon albo bardzo drogi płaszcz.
Kierowca odpowie karnie także wówczas, gdy swoim zachowaniem sprowadzi zagrożenie w ruchu drogowym, np. opryskując kogoś wodą, spowoduje, że dana osoba, np. rowerzysta zatoczy się i spadnie na jezdnię.
Ochlapanie przez auto
Niestety, ale moja sytuacja nie wypełniła przesłanek żadnej z powyższych. Tort mimo wysokiej wartości sentymentalnej, nie był wart 500 zł. Jeżeli chciałabym „ukarać” kierowcę, musiałabym wszcząć sprawę z powództwa cywilnego. Jej wygranie zależałoby od kilku czynników. Po pierwsze, w takiej sytuacji należy udowodnić, że zdarzenie w ogóle miało miejsce, po drugie, że kierowca działał w sposób zawiniony.
Musiałabym również zgromadzić dowody, czyli mieć personalia sprawcy, do których ustalenia niezbędny jest numer rejestracyjny, a także świadka zdarzenia lub inny dowód, np. nagranie z monitoringu. Ważnym dowodem w sprawie, byłyby również moje pobrudzone ubrania i oczywiście zniszczony tort.
Czy tego typu powództwo w ogóle miałoby sens? Wszystko zależy od sytuacji, na ogół formalności przy tego typu sprawach przerastają rozmiar rzeczywistej szkody. Czasami sprawę udaje się rozwiązać polubownie. Są kierowcy, którym pomimo nieostrożności na drodze, nie jest obca kultura osobista.