Ten taniec zapamięta do końca życia. Jak 18-letni Niemiec stracił w Krakowie 5 tys. euro

Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Ten taniec zapamięta do końca życia. Jak 18-letni Niemiec stracił w Krakowie 5 tys. euro

Podczas wycieczek klasowych, wiadomo, młodzież chce nieco zaszaleć. I tak 18-latek z miasteczka Kümmersbruck faktycznie zaszalał w Krakowie. Po powrocie do domu okazało się, że na koncie nie został mu ani eurocent. Wszystko przez… oszustwo w klubie striptizowym.

O tym, że kluby striptizowe to dość niebezpieczna rozrywka, wie chyba każdy Polak. Kilka lat temu cały kraj żył w końcu siecią Cocomo i absurdalnymi rachunkami. Raz mężczyzna miał po wizycie w klubie stracić okrągły milion zł!

Tych historii nie znają za to uczniowie z Niemiec, co dobitnie pokazuje historia opisana przez dziennik „Bild”. 18-latek z Bawarii trafił do Krakowa z wycieczką szkolną. Wieczorem chciał natomiast nieco zaszaleć i udał się do jednego z licznych krakowskich klubów ze striptizem.

Zdecydował się na „prywatny taniec”, który miał kosztować 65 euro – w przeliczeniu ok. 310 zł. Ten taniec zapewne zapamięta do końca życia, bo z jego konta zniknęło ostatecznie…. 5600 euro, czyli równowartość ponad 26 tys. zł!

Oszustwo w klubie striptizowym. Były drinki „na koszt firmy”

O ile taniec 18-latek pewnie zapamięta, to już później rozpoczyna się w jego pamięci „czarna dziura”. Młody mężczyzna miał dostać w klubie dwa drinki „na koszt firmy”. I już nie pamięta, co się działo dalej.

Gdy wrócił do domu, okazało się, że jego konto jest zupełnie puste dzięki kilku tajemniczym przelewom. Sprawę zgłosił lokalnym policjantom. Funkcjonariusze z Niemiec pochwalili 18-latka, że przełamał wstyd i powiedział im o zdarzeniu. Zapewniają przy tym, że „sprawa nie jest beznadziejna” i że będą się starali ją wyjaśnić we współpracy z policją w Polsce.

Na pewno jednak łatwo nie będzie. Wiele klubów w końcu „wyspecjalizowało się” w tego typu oszustwach, a można mieć wrażenie, że państwo polskie jakoś niezbyt energicznie walczy z tym zjawiskiem (może za wyjątkiem niektórych samorządów). Póki co, najlepiej chyba więc po prostu szerokim łukiem omijać podobne miejsca. Może i „taniec prywatny” to przyjemna sprawa, ale chyba nie jest warta naszych wszystkich oszczędności.