Myślę, że wiele osób postrzeganych, na wyrost lub nie, jako polska inteligencja, ocenia czasy rządów Prawa i Sprawiedliwości jako pewnego rodzaju polityczną pomyłkę Polaków.
Zwabieni krótkoterminową obietnicą zysku finansowego, zdecydowali się zrezygnować z ciepłej wody w kranie imienia Donalda Tuska i zawierzyli Polskę Jarosławowi Kaczyńskiemu z jego grają ludzi o kwestionowalnym poziomie kompetencji oraz wizją kraju targaną własnymi uprzedzeniami, a nie jego szeroko rozumianym interesem. To wszystko prawda. To znaczy, polityk i wyborca Prawa i Sprawiedliwości powie, że okropnie tutaj wypaczam, obrażam, jestem głupi i jak ja tak w ogóle mogę, ale mimo wszystko – wiadomo jak jest.
Ale Polska ma większy problem z zapleczem intelektualnym Platformy Obywatelskiej
Nie wiadomo jak jest natomiast z Platformą Obywatelską, która przez lata próbowała sobie nadawać pewnego rodzaju intelektualny, wielkomiejski sznyt, który kompletnie zagubił się gdzieś po drodze. Kiedy patrzę na dzisiejsze propozycje kadrowe Platformy, to ja nie widzę tam mężów stanu. Opieranie programu gospodarczego na Izabeli Leszczynie przypomina mi trochę opieranie defensywy reprezentacji Polski na Janie Bednarku. Jest, owszem, Donald Tusk, błyskotliwy polityk formatu światowego, który spójnie i pięknie mówi, jest królem ludzkich serc i w tym manifestuje się jego przewaga nad Jarosławem Kaczyńskim. Ale ten felieton mógłby równie dobrze nosić tytuł „samotność Donalda Tuska”.
Radosław Sikorski przez lata był postacią, w której ścierały się ze sobą dwa żywioły – męża stanu wyrastającego ponad poziom polskiej polityki i zarazem Dominika Tarczyńskiego. Problem w tym, że ostatnio format oksfordzki coraz mniej zdaje egzamin, bo Sikorski wypowiada słowa z punktu widzenia nie tylko gry politycznej, ale też interesu Polski szkodliwe. Niepotrzebne. Może nawet szalone. Od wczoraj kolejny raz jest grillowany przez nawet wyborców Platformy Obywatelskiej po tym jak w swoim ciągu myślowym… trudno nawet powiedzieć co próbował zrobić. Zasugerować? Podywagować? W każdym razie podał na tacy rosyjskiej propagandzie refleksję, że Polska rzekomo planowała rozbiór Ukrainy po 24.02.2022.
Rozbiorowy wątek relacji ukraińsko-kaczyńskich jest już od pewnego czasu ulubionym przedmiotem rozważań również ze strony Tomasza Lisa. Tomasz Lis, niegdyś wybitny dziennikarz, a dziś najbardziej zagorzały grouppie Platformy Obywatelskiej, w swojej agitacji w znaczący sposób przebijający nawet samego Donalda Tuska. I znów – w plotki o rzekomym rozbiorze Ukrainy nikt poważny nie dał mu wiary, ale rosyjska propaganda dostała prezent, o jakim w tym ponurym roku 2022 marzyć nie śmiała. Lis zresztą jest wściekły na cały świat, że jego ulubiony Donald Tusk nie jest u władzy i każdą wolną chwilę spędza na obrażaniu Polaków (ostatnio wyzywał Hołownię od „Kałowni”), którzy nie potrafią spojrzeć na kraj jego mądrymi oczami.
Gdzie są te elity Platformy?
Ostatnio pisałem artykuł o tym, że PiS obiecało zmienić godło Polski. Zastanawiałem się, czy uda się to jeszcze w drugiej kadencji. Mam jednak taką obawę, że jeśli Prawo i Sprawiedliwość dostanie trzecią kadencję, to w następnym godle Polski będzie Daniel Obajtek.Dlatego nie jest to nawet kwestia preferencji politycznych, a pewnej higieny państwa – dobrze raz na jakiś czas wymienić układ pozostający przy władzy, by zapobiec różnym negatywnym scenariuszom, które – jak każdego dnia obserwujemy – przydarzają się demokracjom równie niedojrzałym jak nasza.
Martwi mnie tylko to, że kiedy dziś fatalny PiS ewidentnie punktuje dzięki swojej postawie na Ukrainie, nieprzejednanemu kursowi przeciwko Rosji, a także pozytywnej weryfikacji polityki ostentacyjnego germanoscepetycyzmu, Platforma Obywatelska coraz bardziej przestaje się jawić jako partia cywilizacyjnego i jakościowego postępu. Jej ostatnie autorytety upadają w odmętach szaleństwa, a przed wyborami należałoby je ukryć w szafie. Trochę jak w PiS robiono to z Macierewiczem.