Komenda Miejska Policji w Bydgoszczy zużywała najwyraźniej zbyt dużo prądu, bo zaczęła szukać oszczędności. Trudno jednak nazwać je poważnymi. Ich ofiarą padły między innymi policyjne czajniki. Czy te urządzenia naprawdę zużywały tyle energii, że warto było sobie nimi zawracać głowę? Koszt zagotowania litra wody szacuje się zwykle na 5-7 groszy.
Podobno nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Dotyczy to nawet drobnych codziennych oszczędności
Wielu z nas przechodziło przez etap swego rodzaju nadgorliwości w oszczędzaniu energii. Zeszłej zimy w szał oszczędzania wpadła właściwie cała Europa. Teraz przyszła pora na bydgoską Komendę Miejską Policji. Okazało się bowiem, że już na koniec maja jednostka zużyła 40 proc. wymaganej wartości zużycia energii. Prawdopodobnie chodzi o spodziewane całoroczne zużycie prądu. Tym samym kierownictwo KMP w Bydgoszczy postanowiło uciec się do drastycznych środków, o których policjantów poinformowano specjalnym pismem datowanym na 7 lipca.
Ofiarą cięć padły policyjne czajniki, które funkcjonariusze najprawdopodobniej mieli do swojej dyspozycji w poszczególnych pomieszczeniach. Policjanci mieli czas do 12 lipca, by oddać wszystkie urządzenia do tamtejszego Wydziału Administracyjno-Gospodaraczego. Mowa o aż 46 czajnikach elektrycznych znajdujących się w poszczególnych wydziałach komendy i bydgoskich komisariatach.
Jak się łatwo domyślić, decyzja o pozbawieniu policjantów nieodłącznych towarzyszy pracy biurowej wywołała prawdziwą burzę. Część komentatorów naszej sceny politycznej bardzo szybko powiązała oszczędności z rządową polityką gospodarczą. Inni po prostu wyśmiewają KMP w Bydgoszczy za sam fakt zamachu na policyjne czajniki. Wydaje się jednak, że wszyscy nieco rozmijają się z istotą całej sprawy.
Jest sobie takie powiedzonko: „Jeżeli coś jest głupie i działa, to wcale nie jest takie głupie”. Być może rzeczywiście odebranie funkcjonariuszom bydgoskiej policji biurowych czajników przyniesie jakieś godne uwagi oszczędności? Warto oczywiście być świadomym tłumaczeń KMP w Bydgoszczy. Jej przedstawiciele twierdzą, że w zasadzie wycofano z użytku sprzęt „stary i wyeksploatowany”, w co jak najbardziej można uwierzyć. Zapewniają również, że policjanci mają dostęp do czajników w pomieszczeniach socjalnych. Nas interesuje jednak w tym momencie aspekt finansowy całej sprawy.
Policyjne czajniki teoretycznie mogły kosztować bydgoską komendę nawet 11 592 zł rocznie
Jak oszacować koszt energii zużywanej przez policyjne czajniki? Przede wszystkim większość źródeł szacuje koszt zagotowania jednego litra wody w zakresie od 5 do 7 gr. Przyjmijmy więc po prostu najwyższą z tych wartości.
Kolejnym krokiem będzie zastanowienie się nad tym, w jaki sposób czajniki są użytkowane. Człowiek potrzebuje od czasu do czasu ugasić pragnienie. Można by nawet postawić tezę, że praca biurowa wiąże się ze spożywaniem herbaty lub kawy przynajmniej kilka razy dziennie. Z jednego czajnika korzystało z pewnością kilku policjantów. Z drugiej strony, zawartość takiego czajnika wystarcza do zalania kilku napojów. Rozsądnym założeniem byłoby przyjęcie, że jedno urządzenie w ciągu dnia jest uruchamiane nie więcej niż 10 razy.
Teoretycznie wychodzi nam kwota 70 groszy dziennie na każdy czajnik. Jeśli pominiemy informację o tym, że nie wszystkie policyjne czajniki rzeczywiście były używane, to wychodzi nam kwota 32,20 zł dziennie na całą KMP w Bydgoszczy wraz z terenowymi posterunkami. Teoretycznie to nie tak dużo. Jeżeli jednak przemnożymy ją przez liczbę dni w typowym miesiącu, to uzyskujemy już 966 zł. Rocznie będzie to 11 592 zł.
W normalnym państwie KMP w Bydgoszczy dostałaby po prostu więcej pieniędzy na drożejący prąd
Czy powyższe wyliczenia są dokładne? Najprawdopodobniej nie. Im częściej policyjne czajniki są używane każdego dnia, tym wartość zużywanej przez nie energii będzie wyższa. Im mniej czajników pozostaje faktycznie w użyciu, tym bardziej ta wartość maleje. Wciąż jednak zyskujemy jakieś pojęcie o rozmiarach oszczędności poczynionych właśnie przez KMP w Bydgoszczy. Można by wręcz postawić tezę, że jednak jakieś uzasadnienie całej operacji istnieje.
Jest tylko jedno „ale”. W tym momencie warto przypomnieć o tym, że policjanci wciąż mają mieć dostęp do urządzeń w pomieszczeniach socjalnych. Konieczność gaszenia pragnienia przez policjantów pozostaje mniej-więcej stała. Tym samym koszt zużytej energii wcale nie spadnie tak bardzo, jak wychodziłoby z dokonanych przeze mnie szacunków.
Na pytanie, czy było warto narażać na szwank reputację jednostki, odpowiedź zna tylko bydgoski komendant. Wydaje się jednak, że chodzi bardziej o typowe dla polskiej biurokracji pokazanie zwierzchnikom gorliwości w działaniu. Faktyczne uzyskanie jakichś korzyści jest tutaj czymś całkowicie opcjonalnym.
Nie ma się jednak co dziwić, bo taki styl działania narzuca polityka wiecznego oszczędzania na budżetówce i zlecania przez czynnik polityczny różnych dziwnych posunięć „dołom” urzędniczej hierarchii. W normalnym państwie policyjne czajniki zostałyby na swoich miejscach, a państwo po prostu przydzieliłoby KMP w Bydgoszczy wyższy budżet.