Jeśli Elon Musk urodziłby się w Polsce, to też musiałby wyjechać, bo Polska nie jest krajem dla wizjonerów

Gorące tematy Społeczeństwo Technologie Dołącz do dyskusji (81)
Jeśli Elon Musk urodziłby się w Polsce, to też musiałby wyjechać, bo Polska nie jest krajem dla wizjonerów

Elona Muska można lubić lub nie, ale dwóch rzeczy nie można mu odmówić – sukcesu (przynajmniej jeśli chodzi o Space X) oraz pewnej nuty wizjonerstwa. Jedno jest też pewne – gdyby Musk urodził się tutaj, a nie w RPA, również musiałby opuścić kraj pochodzenia, by zacząć realizować swoje szalone wizje. Polska nie jest krajem dla wizjonerów.

Skuteczne dławienie odruchów

To wszystko zaczyna się jeszcze w dzieciństwie. Nie rusz, nie rób, zostaw, skaleczysz się. Wielu rodziców wyręcza we wszystkim dziecko i opowiada, jaki świat (w domyśle: poza domem) jest zły i okrutny. Oczywiście wielu nie znaczy wszyscy – i to należy jasno podkreślić.

Potem dziecko idzie do szkoły. Tutaj wszelkie przejawy kreatywności, myślenia skojarzeniowego, abstrakcyjnego zazwyczaj są powolnie, aczkolwiek skutecznie dławione. Znowu – nie we wszystkich szkołach, ale jednak w większości. I to nawet nie z winy nauczycieli, a ze względu na to, że uczniowie muszą nauczyć się myśleć „pod klucz”. Po to, żeby zdać egzaminy, a później także maturę. Nie ma czasu na pielęgnowanie ciekawości dzieci. Szczytem możliwości w wielu wypadkach jest tworzenie kół zainteresowań.

Po ukończeniu szkoły są dwie drogi – pójście do pracy lub na studia (oczywiście, w pewnym uproszczeniu). Załóżmy na chwilę, że młody człowiek wybiera kontynuowanie edukacji. Chce mieć swój wkład w rozwój nauki, technologii. Edukacja na poziomie szkolnym i ludzie dookoła nie zabili tych marzeń.

I niestety, ale taki młody człowiek bardzo często jest ponownie rozczarowany. Szybko okazuje się, że akademicka rzeczywistość często nie jest specjalnie atrakcyjniejsza od tej szkolnej. Praktyki jest bardzo mało, kontaktu z osobami pracującymi w danej branży – jeszcze mniej. Wykładowcy często zniechęceni, odtwarzający znane sobie schematy. Współstudenci, którzy nierzadko w ogóle nie wiedzą, co robią na danym kierunku.

Mimo wszystko załóżmy jednak, że spośród wszystkich tych osób znajdzie się jednak część, która mimo niesprzyjających warunków będzie chciała iść do przodu. Odkryć coś. Brać udział w przełomowych badaniach. Mieć swój wkład w życie następnych pokoleń.

Przechodzimy zatem do etapu drugiego.

Przestań się wreszcie wychylać

Takie osoby czasem trafią na ludzi, którzy będą wspierać ich plany. Znacznie częściej jednak trafią na takich, którzy każą przestać się w końcu wychylać. Będą ściągali młodych i zdolnych w dół, tylko dlatego, że sami mieli kiedyś marzenia, których nie udało im się zrealizować.

Z kolei nawet jeśli młodzi wizjonerzy trafią na ludzi, którzy będą wspierać ich pomysły i projekty, to prędzej czy później zderzą się z murem. Tym murem jest państwo.

Finansowanie, patenty, infrastruktura, biurokracja

Załóżmy zatem, że jakimś cudem młody (wciąż) człowiek zdołał przetrwać razem ze swoją pasją. Wiele czasu poświęcał nauce, autorskim projektom, chciał rozwijać coś, co mogłoby zmienić nie tylko jego życie, ale – uwaga, zabrzmi górnolotnie – życie ludzkości. W dodatku trafił na fantastycznych ludzi, którzy go wspierają. Nic, tylko działać, prawda? Niestety. Uzdolnieni biotechnolodzy, chemicy, fizycy, inżynierowie nie będą mieli skąd wziąć pieniędzy na badania. Nawet jak uzyskają grant, to nie będzie on pokrywał wszystkich potrzeb. Nawet jak trafią do dobrego laboratorium, w którym pracują świetni specjaliści, to okaże się nagle, że infrastruktura technologiczna nie jest, mówiąc delikatnie, zadowalająca. A nawet jeśli w końcu wymyślą coś spektakularnego, to może się okazać, że nawet i wtedy zostanie to zmarnowane (patrz: grafen). Po pokonaniu jednej przeszkody pojawiają się następne. I nigdy się nie kończą.

Polska nie jest krajem dla wizjonerów

Jeśli przypatrzymy się kolejnym ekipom rządzącym, to bez trudu zrozumiemy, że każda z nich nastawiona jest tylko na jedno – na przetrwanie. Własne oczywiście. Zrobią co tylko trzeba, by uzyskać społeczne poparcie. Wszystko inne niespecjalnie się liczy.

Z tego też powodu rządzący nigdy przesadnie nie wspierali ludzi, którzy swoimi myślami wybiegali w przyszłość. Ludzi, którym zależało na polepszeniu warunków życia całego społeczeństwa, ludzi, którzy chcieli mieć swój udział w kolejnych rewolucyjnych odkryciach. Przecież liczy się tu i teraz. No i może ewentualnie to, co wydarzy się w przeciągu kolejnej kadencji.

Nikomu z rządzących nie zależy zbyt specjalnie na tym, by zwiększyć innowacyjność naszego kraju (różne wystąpienia premiera Morawieckiego traktowałabym raczej z przymrużeniem oka, podobnie jak pewne pozorowane działania wszystkich rządzących ekip). Tak samo jak nie zależy im na tym, by nasz kraj podążał za nowymi, powszechnie akceptowanymi trendami (patrz: węgiel i mięso jako podstawa żywienia). Polska nie jest krajem dla wizjonerów.

Oczywiście jest w naszym kraju mnóstwo utalentowanych ludzi, którzy mimo to walczą, by mieć wkład w rozwój nauki i technologii. Najzdolniejsi jednak już teraz – podobnie jak tytułowy Elon Musk – wyjeżdżają z kraju na Zachód, niektórzy uczynią to już wkrótce. I istnieje uzasadniona obawa, że nic się w tej materii nie zmieni.