Niespodzianka. Praca na „sportowym czacie” wcale nie polegała na pisaniu o sporcie

Zbrodnia i kara Dołącz do dyskusji (46)
Niespodzianka. Praca na „sportowym czacie” wcale nie polegała na pisaniu o sporcie

Nie tak dawno Marek opisywał pewne ogłoszenie o pracę, gdzie bezczelny pracodawca oznajmił, że do obowiązków pracownicy będzie oralne zaspokajanie go. Cóż, można przynajmniej powiedzieć, że postawił sprawę jasno już na samym początku. Niektórzy nie mają takiego szczęścia.

Dwie młode dziewczyny postanowiły wspomóc swoje domowe budżety i rozpoczęły poszukiwania pracy. Na jednym z portali znalazły ogłoszenie o pracę w charakterze hostessy. Takie zajęcie jest częstym wyborem młodych kobiet, które chcą zarobić swoje pierwsze pieniądze. Nie dziwi więc, że bohaterki szybko skontaktowały się z firmą. Wysłały swoje CV z numerem telefonu i już następnego dnia były umówione na rozmowę.

W takcie spotkania szybko wyszło na jaw, że praca hostessy jest tak naprawdę do bani i słabo płatna. Skołowanym dziewczynom zaproponowano natomiast lepsze zajęcie. Tym zajęciem było pisanie na anglojęzycznym czacie, głównie z amerykanami. Nic erotycznego, głównie sport i rekreacja – w ten sposób dziewczyny uspokojono i ostatecznie przekonano. Podpisały umowę, po czym następnego dnia stawiły się w pracy.

Nigdy nie ma się drugiej okazji, żeby zrobić pierwsze wrażenie

Już pierwszego dnia okazało się, że to wszystko pic na wodę, a na czacie nikt nie zamierzał rozmawiać o swoich osiągnięciach. No przynajmniej nie tych sportowych. Od dziewczyn wymagano uczestnictwa w perfidnym, erotycznym czacie, gdzie rozrywki poszukiwali samotni faceci spragnieni chwili gorących emocji. Wtedy zorientowały się, że zostały oszukane i postanowiły wycofać się z całej tej pracy. Okazało się, że nie będzie to takie proste.

Wraz z umową dziewczyny podpisały weksle in blanco, którymi najwidoczniej nieuczciwy pracodawca chciał się zabezpieczyć na wypadek, gdyby dziewczyny zechciały ujawnić jakieś informacje. Podczas podpisywania umowy powiedziano im, że podpisują umowę licencyjną na korzystanie z programu wykorzystywanego w firmie. Nic zatem nie stało na przeszkodzie, żeby nasz nieuczciwy przedsiębiorca wypełnił weksel na kwotę, przykładowo 100 tysięcy złotych i taki dokument puścił w obieg. Lada dzień dwudziestoletnia kobieta mogłaby mieć ogromne problemy finansowe, z których prawdopodobnie wychodziłaby przez wiele lat. Trochę kiepski start w dorosłość.

Mawiają, że dobry człowiek jest zawsze naiwny

O całej sprawie powiadomiły prokuraturę, która prowadzi dochodzenie pod kątem popełnienia przestępstwa określonego w art. 286 KK

§ 1. Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Cała ta historia powinna być oczywiście przestrogą dla innych młodych osób. Niemniej jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby to wydarzenie  miało miejsce w jakimś horrorze klasy B, to te dziewczyny weszłyby do zdezelowanego samochodu z napisem „darmowe cukierki”.