Wczoraj po południu w miejscowości Przewodów miał miejsce incydent, w wyniku którego życie straciło dwóch Polaków.
Incydent miał charakter międzynarodowy z wielu powodów. Po pierwsze – na Polskę spadła rakieta lub część rakiety, która została wystrzelona z zagranicy.
Po drugie – Polska jest ważnym członkiem najpotężniejszego sojuszu wojskowego w historii i w naturalny sposób postawiło to kraje NATO w stan gotowości.
Polska, jak i zagraniczna opinia publiczna przyjęła więc założenie, że bombardująca całymi dniami Ukrainę Rosją nie wycelowała (co jest możliwe, bo w obliczu defictów broni aktualnie strzela już nawet tym, co zrzuci pod siebie minister Szojgu po obfitej kolacji) i zaatakowała granice Polski.
Polski rząd zachował się jak trzeba. Podczas gdy opinia publiczna w kraju słusznie się denerwowała, a opinia publiczna na świecie wręcz histeryzowała, że oto zaczyna się III Wojna Światowa, prezydent Andrzej Duda apelował o powściągliwość w ocenach. Nie przesądzono, że ów incydent jest rosyjskim atakiem (lub omyłkowym atakiem) na Polskę i być może słusznie – nie da się bowiem wykluczyć, że pocisk spadł na Polskę z Ukrainy – był elementem ich systemu defensywy, lub rosyjskim odłamkiem, który został przez Ukraińców zestrzelony.
Putin zamordował dwóch Polaków
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na kwestię, która już od rana stała się wodą na młyn wszelkiej maści kremlowskich trolli wypisujących ze swoich piwnic pod Petersburgiem komentarze do polskiego internetu (jak również mniej rozgarniętych Polaków, którzy łykają tę propagandę jak pelikany). Otóż: we wczorajszym zdarzeniu nie ma absolutnie żadnej winy Ukrainy.
To nie Ukraina wypowiedziała sobie wojnę 24 lutego 2022 roku. To nie Ukraina dzień w dzień dokonuje bombardowań obiektów cywilnych na swoim terytorium. Wreszcie, to nie Ukraina dokonała wczoraj rekordowych zniszczeń w swoim kraju, odcinając między innymi sporą część państwa od prądu. Ukraina jedynie broni swoich obywateli wszystkimi siłami.
Jeśli nawet 100 ukraińskich rakiet spadłoby na Polskę podczas strącania rosyjskiego ostrzału, to nadal nie będzie to wina Ukrainy, lecz Rosji. Władimir Putin jest jak pijany kierowca, który 200 kilometrów na godzinę jedzie autostradą pod prąd, a część polskiej szurii próbuje doszukiwać się winy w samochodzie, który otarł nas po tym, jak z pełnym impetem władował się w niego Putin.
Terytorium NATO zostało naruszone i to wymaga konsekwencji
Szansa, że nie spadły na nas bezpośrednio rosyjskie rakiety, pozostawia nieco elastyczności w działaniu NATO. Fakty są jednak następujące – na skutek terrorystycznego kraju zarządzanego przez zbrodniarza i masowego mordercę Władimira Putina, zginęło dwóch Polaków, a przede wszystkim – dwóch cywilnych obywateli NATO.
W mojej ocenie nie można tego zostawić bez konsekwencji. Być może incydent powinien stać się pretekstem do tego, by sojusz zamknął niebo nad zachodnią częścią Ukrainy (skąd mamy być pewni następnym razem, czy rakieta leci na Lwów czy na Przemyśl), a z całą pewnością do tego, by jeszcze bardziej stanowczo wspierać Ukrainę i rozwiązać zagrożenie terrorystyczne w pobliżu granic naszego kraju raz na zawsze.
Chciałbym, żeby to jednak zabrzmiało. Putin po raz pierwszy na tej wojnie zabił na polskiej ziemi dwóch polskich cywilów. Niezależnie od przebiegu spraw, to on, a także naród rosyjski popierający jego działania, ponoszą za to odpowiedzialność i powinni ponieść konsekwencje tych czynów.