Świetny Sikorski za oceanem. Przypomniał USA, że wpychają Polskę w sojusz z Chinami i własną broń jądrową w Warszawie

Państwo Dołącz do dyskusji
Świetny Sikorski za oceanem. Przypomniał USA, że wpychają Polskę w sojusz z Chinami i własną broń jądrową w Warszawie

Też macie wrażenie, że Radosław Sikorki jakby obudził się z ośmioletniego letargu i dziś niczym Giewont powstał bronić ojczyzny, gdy ta naprawdę jest zagrożona?

Lata spędzone w opozycji nie były najlepszym czasem dla Radka Sikorskiego, polityk gnuśniał, miał sporo nieodpowiedzialnych wypowiedzi i naprawdę obawiałem się jego powrotu do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Tymczasem Sikorski, gdy tylko ma piłkę u nogi, znów jest w iście prezydenckiej formie. Jako jeden z nielicznych sprawia wrażenie świadomego obecnych kłopotów geopolitycznych naszeh części świata i brutalnie mówi jak jest, co zwłaszcza w świecie rozciamcianej Europy, ale też coraz bardziej gubiącej się Ameryki, nie jest obecnie często spotykaną cnotą.

Izolacjonizm Stanów Zjednoczonych zagrożeniem dla pokoju w Europie

Sikorski za oceanem beształ i dyscyplinował naszego sojusznika, jego klasę polityczną, media i społeczeństwo. Realia nie pozostawiły szefowi polskiej dyplomacji innego wyjścia. Spora część Amerykanów coraz bardziej życzliwym okiem spogląda na izolacjonizm Trumpa, który jednocześnie byłby największym darem dla Putina. Trump jeszcze, bo jest to tylko kwestią czasu, nie zasiada w Białym Domu, ale już teraz Joe Biden i Demokraci są zakładnikami izolacjonistycznego podejścia do Ukrainy w myśl zasady „to nie nasza wojna” oraz – brutalne, ale prawdziwe – „poważna porażka Rosji też nie do końca leży w amerykańskim interesie”.

My w Polsce, a coraz częściej także w Europie, doskonale wiemy, że to jest bardzo mocno nasza wojna. Pamiętamy (choć nie wszyscy), jak w przededniu jej wybuchu Rosja stawiała ultimatum w postaci wycofania NATO nie z Ukrainy, a między innymi właśnie z Polski i kiedy tylko Ukraina zostanie pokonana, Białoruś wchłonięta (istnienie Białorusi wisi obecnie na parametrze relacji szerokości żył Aleksandra Łukaszenki do zawartości cholesterolu w jego organizmie), nasz kraj stanie w obliczu prawdopodobnego ryzyka konfrontacji zbrojnej z szalonym, fanatycznym i barbarzyńskim w gruncie rzeczy krajem, który rości sobie pretensje do bycia imperium.

Rosja imperium bynajmniej przecież nie jest i w tym kontekście być może tym bardziej smutne jest to, że przez naiwność Europy i chaos w Ameryce nie tylko pozwalamy jej jednak podbić tę biedną Ukrainę, a na dodatek lada moment będziemy drżeć czy na nasze własne życzenie bandyta z Kremla nie zburzy nam tych naszych wymarzonych, wymuskanych, spłacanych przez 30 lat w pocie czoła m2 w Warszawie.

Sikorski pojechał do Stanów Zjednoczonych. Skończyło się na lasce… którą tłukł Amerykanów po głowie

Radosław Sikorski nie bawił się w mazanie kolorową kredą po chodniku i Amerykanom wyłożył temat od początku do końca. Zakomunikował Stanom Zjednoczonym między innymi to, że jeśli nie chcą wziąć odpowiedzialności za swoją rolę w sojuszu, to nie powinni być zdziwieni, że Europejczycy pójdą w – słowo tygodnia – hedging. Czyli w tym wypadku – oczywiście – nawiązywanie bliskich relacji z drugim globalnym imperium, Chinami. Tymi samymi, które na każdym kroku były w ostatnich latach przez Amerykanów zwalczane (czyt. też: Wkurzony Chińczyk odetnie kilku milionom Polaków prąd i niczego z tym nie będziemy mogli zrobić) i uważane są za ich nowego, arcypotężnego wroga, który pozbawił ich światowej dominacji. Póki co jeszcze tylko na rzecz świata dwubiegunowego.

Jeśli dobrze rozumiem, Radosław Sikorski pod rękę z Andrzejem Dudą lecą niebawem do Chin, a nietypowy dla polskiej sceny politycznej charakter tego porozumienia ponad podziałami jest dla mnie czytelnym sygnałem, że powoli trzeba sobie kopać w ogródku bunkier. Jak zobaczę w telewizji Kaczyńskiego idącego ramię w ramię z Tuskiem, będzie to dla mnie dostateczny znak, że drzwi do bunkra trzeba już zatrzasnąć od środka.

Radosław Sikorski w czasie swojej wizyty w Stanach Zjednoczonych mówił Jackiem Bartosiakiem. To polski geopolityk i postać w mojej ocenie warta słuchania, o której szerzej rozpisałem się na Bezprawniku, kiedy Polityka postanowiła opublikować na jego temat absurdalny paszkwil. To co przez lata na temat sytuacji międzynarodowej Polski establishment często zwykł komentować jako „urojenia faceta w skórzanej kurtce”, dziś jest powszechnie przyjętą obserwacją rzeczywistości. Alternatywne scenariusze, które Bartosiak zwykł kreślić w swoich materiałach, a „oświeceni publicyści” stukali się po czole, dziś wybrzmiewają z ust Ministra Spraw Zagranicznych, Radosława Sikorskiego.

A Sikorski dał do zrozumienia wprost, że nie jest w interesie Amerykanów chaos i brak poczucia bezpieczeństwa u sojuszników, nie jest w interesie Amerykanów wizerunek niewiarygodnego partnera, który w razie kłopotów ucieka za ocean. Bo to zmusza nas by szukać sobie nowych partnerów gospodarczych, politycznych i wojskowych Tam gdzie dotąd Amerykanie mieli monopol i autostradę między innymi podatkową, tam niebawem na pełnej może zawisnąć flaga Huawei. A skoro nie wisi nad nami amerykański parasol nuklearny, to Polska i inne kraje zaczną pracę nad swoją bronią atomową. Czy świat, w którym broń jądrową ma do swojej własnej dyspozycji 50 państw, czasem im życzliwych, czasem wrogich, czasem neutralnych, czasem nieobliczalnych to na pewno świat w interesie Ameryki? I po co Polsce Ameryka, skoro mamy swój atom?

„Do tej pory Artykułu 5 użyto raz. Po 11 września 2001. Polacy od razu pospieszyli Ameryce z pomocą i nie wystawili za to żadnej faktury”

„Aż kobitę przytkało” – jak to ujął Twitterowicz Bartosz Brown, wklejając przy okazji fragment, w którym Radosław Sikorski tłumaczy dziennikarce Bloomberga, że w całej historii NATO póki co artykułu 5 użyto raz – do ochrony Stanów Zjednoczonej. I Polska oraz pozostali sojusznicy nie zhańbili tego sojuszu, angażując się w bezsensowną z naszego punktu widzenia wojnę w kompletnie egzotycznym dla niej Afganistanie.

https://twitter.com/BrownBartosz/status/1761036503470211547

Lekcja historii oraz realiów politycznych, której minister Sikorski udzielił Amerykanom jest ważna i pozostaje mieć nadzieję, że została usłyszana oraz zrozumiana. Polska od lat prowadziła politykę uległości wobec Stanów Zjednoczonych, często robiąc Amerykanom łaskę wbrew własnej racji stanu. Wszystko to jednak było zapewne trafnie argumentowane kwestiami bezpieczeństwa narodowego. Jeśli jednak Amerykanie tracą wiarygodność w tym własnym zakresie, nasza specjalna relacja też szybko może ulec zmianie. Ale to nie tylko kwestia osłabienia wpływów Ameryki w tej części świata, to też kompromitacja w oczach opinii międzynarodowej w Australii, Japonii, Korei Południowej. To koniec amerykańskiego konia trojańskiego w Unii Europejskiej i szereg innych konsekwencji, których być może aż tak bardzo nie wypadało szefowi dyplomacji unaoczniać.

Czy Polska jest ważna dla Stanów Zjednoczonych? Wbrew pozorom – jest. Ale są kraje, dla których mogłaby być jeszcze ważniejsza. Nie podzielamy ich wartości ani nie uważamy by długofalowo mariaże gospodarcze z nimi były dobre, ale ze wszystkich narodów świata Amerykanie powinni wiedzieć najlepiej, że bezpieczeństwo jest dla nas nad Wisłą bardzo ważne. Przez zaledwie 35 lat zbudowaliśmy sobie tu nowy, przepiękny, jeden z najbardziej rozwijających się na świecie kraj. Nie wiem czy nauczyliśmy się w Polsce pojęcia pokoju aż za wszelką cenę, ale na pewno odrobiliśmy swoje prace domowe z historii.