Kim jest Margot? Kompletnie nikim istotnym dla kraju i świata. Dlatego też opinia publiczna spędziła miesiąc doby pandemii, by debatować o jednej osobie, zamiast zająć się upadającą gospodarką i systemem zdrowia.
Nie dziwi jednak, że temat budzi tak wielkie emocje, skoro dodatkowo podgrzewany jest przez próbującą zbić na nim kapitał polityczny lewicę oraz trendy przychodzące z zachodu. Trendy, które wymknęły się spod kontroli, gdzie dyktatura mniejszości – radykalnych mniejszości w proporcjach liczonych w promilach – absorbuje w coraz większym stopniu życie codzienne, czas zarezerwowany na debaty o sprawach fundamentalnych czy nawet popkulturę.
Premiera Cyberpunk 2077 miała być wielkim świętem graczy na całym świecie, choć wieści na temat samej gry były momentami niepokojące. W plotkach można było wyczytać m.in., że gra ma problemy ze sprostaniem wielkim oczekiwaniom graczy i akcjonariuszy. Z tym większą ciekawością rzuciłem się wczoraj na pierwsze recenzje, krajowe i zagraniczne. Krytycy wskazywali, że bez wątpienia mamy do czynienia z grą wybitną, wytykali liczne zalety oraz kilka wad, a potem dotarłem do „recenzji” opublikowanej na łamach serwisu Polygon.
Płeć bohatera jako najbardziej istotna część gry cRPG
„Otwarty świat w nowej grze CD Projekt RED nie do końca wiąże się z otwartym światopoglądem”
– zaczyna swoją recenzję Carolyn Petit, która – żebyśmy wiedzieli z czym mamy do czynienia – opublikowała właśnie swój pierwszy artykuł od czasu „Queerowa tożsamość w Watch Dogs: Legion powinna być czymś więcej, niż tylko smaczkiem”.
Następnie tekst właściwy rozpoczyna się od kilku akapitów na temat płci bohatera. Jak powszechnie wiadomo, po to właśnie gracze kupują gry cRPG. Nie chodzi o levelowanie, fabułę, przedmioty, multiplayer, a o kwestie związane z wyborem płci.
„Na szczęście, płeć twojego bohatera nie jest powiązana z tym, które genitalia wybierzesz. Możesz stworzyć gościa z waginą i pannę z penisem, to żaden problem. Ale ze względu na wszystkie inne kwestie, w których gra obsługuję problematykę trans, trudno mówić o postępowym kroku, którym powinna być. **Zamiast pozwolić po prostu wybrać niezależne zaimki, te uzależnione są od tego, jaki głos wybierzemy. Jeżeli weźmiemy „kobiecy”, zaimkami będą ona/jej i vice versa (nie ma niebinarnych zaimków). Jako kobieta trans z głosem, który wielu nie opisałoby jako „damski”, to bezpośrednie łączenie tożsamości płciowej z głosem damskim/męskim wydaje się dziwne.
Po kilku dodatkowych akapitach na temat przedstawienia osób trans w grze, Polygon wreszcie pozwala nam poczytać opinię autorki na temat samej produkcji. To i tak nieźle na tle recenzji Kotaku, gdzie w recenzji gry słowo trans pada 23 razy. Bardziej, niż recenzja gry, jest to w sumie recenzja Riley MacLeod, o którym dowiadujemy się z tekstu zdecydowanie więcej, niż na temat Cyberpunk 2077. Co ciekawe jednak, autor zauważa, że „osobiście nie czuje się aż tak bardzo dotknięty treściami trans w grze”.
Jak oceniają Cyberpunka 2077 ludzie wysocy?
Zastanawiam się co to za przedziwny trend, by powierzać recenzowanie gier osobom transseksualnym, jednocześnie oczekując od nich wywodów na temat transseksualizmu. Czy powyższe serwisy planują teraz zrobić tournee i analogiczne recenzje zamówić od niskich, blondynów lub leworęcznych?
Zamiast dowiedzieć się jak najwięcej istotnych rzeczy o grach, dowiaduję się ogromu nieistotnych kwestii, które mogłyby być przełomowe i interesujące dla jakiegoś marginesu graczy (o ile w ogóle – bo nie po to się kupuje gry), a tymczasem dyskusja o Cyberpunk 2077 została uparcie zseksualizowana i upolityczniona.
Oczywiście zarówno Kotaku, jak i Polygon mają długą historię rujnowania w ten sposób rozmów o grach. To właśnie na łamach tych mediów pojawił się lament o „zbyt białym” Wiedźminie 3 czy artykuł z głośnym nagłówkiem „Idioci ciągle walczą, by gry średniowieczne były białe” – m.in. w ramach krytyki Kingdom Come: Deliverance, czyli ultrarealistycznej do bólu czeskiej symulacji życia w średniowieczu, w której z racji przywiązania do realiów historycznych zabrakło czarnoskórych.