Kiedyś McDonald’s był pięknie kiczowaty. Teraz czuję się tam jak w przychodni

Biznes Społeczeństwo Dołącz do dyskusji
Kiedyś McDonald’s był pięknie kiczowaty. Teraz czuję się tam jak w przychodni

Do McDonald’s nie przychodzimy raczej po wyrafinowane danie ani żeby się spotkać na kolacji w gronie znajomych. Chcemy się najeść – a czasem po prostu trochę kulinarnie „zgrzeszyć”. Kiedyś do „grzechu” restauracje McDonald’s zachęcały. Coś się jednak zmieniło. Jakby sieć wolała, żebyśmy poszli na hot doga w Żabce.

Pamięta to każdy, kto dorastał w latach 90. czy dwutysięcznych. McDonald’s w Polsce był wówczas wciąż nowością – i przyciągał prawdziwe tłumy (choć to się akurat nie zmieniło, za to sieci jest coraz więcej). Wnętrza restauracji były pięknie kiczowate – plastikowe, krzykliwe, z żywymi kolorami.

Gdy jedliśmy w środku restauracji, czuliśmy się niczym w świecie zabawek z Happy Meal. Była to całkiem fajna odskocznia od codzienności – ulice polskich miast były wtedy jeszcze bardzo szare, a restauracje McDonald’s przyjemnie kolorowe. Naprawdę – aż się chciało „zgrzeszyć” i zjeść hamburgera, który miał trochę za dużo kalorii.

I w pewnym momencie wszystko zaczęło się zmieniać.

Restauracje McDonald’s przypominają teraz przychodnię. Albo jakiś nudny klub

Nie jestem pewien, w którym momencie restauracje McDonald’s zaczęły zupełnie zmieniać wystrój. W punktach sieci pojawiły się kawiarnie McCafé, które miały być trochę konkurencją dla Starbucksa. A potem całe restauracje zaczęły być zmieniane, aby coraz bardziej przypominać kawiarnie. Znikały kiczowate meble, zaczęły się pojawiać „lounge’owe” kanapy i fotele. A brąz i jego różne odcienie zaczęły zastępować czerwień. W pewnym momencie przestaliśmy się tam czuć jak w restauracji typu fast-food.

Tak teraz wyglądają wnętrza w McDonald’s

To wszystko idzie natomiast coraz dalej. Ostatnio jechałem ekspresówką i naszedł mnie głód. Jak się ucieszyłem, jak zobaczyłem wielkie łuki „M”! Ale potem, gdy już przekroczyłem próg restauracji, poczułem się niczym w przychodni. Wszystko takie bezosobowe, sterylne – i jeszcze zamontowali jakieś dziwne, czerwone kratki. Zacząłem się zastanawiać, czy dobrze trafiłem – i czy zamiast sprzedawcy burgerów nie przyjdzie jakaś pielęgniarka.

Samo menu się specjalnie nie zmieniło od lat 90. Więc nie powiem, że byłem zawiedzony samymi potrawami. Ale nie było tej kiczowatej atmosfery, która tak bardzo przyciągała w latach 90. McDonald’s ponoć ma bardzo ambitne plany co do Polski i zamierza otwierać mnóstwo nowych restauracji. Ale czy „przychodnie” naprawdę będą dalej przyciągać głodnych Polaków? Czy jednak będą wybierać hot dogi z Żabek?