Mój kolega Dawid Kosiński z serwisu Spider’s Web opowiedział mi dziś tym, jak odkrył „resztki z restauracji” w aplikacjach Foodsi oraz TooGoodToGo i absolutnie rozkochałem się w ich idei.
Kiedyś obejrzałem bardzo przejmujący program na YouTube o marnowaniu żywności. Niestety nie potrafię go teraz znaleźć, ale nic nie szkodzi, bo jest na ten temat tysiące innych materiałów. O problemie marnowania żywności wiedzą bowiem wszyscy, ale mało kto coś z tym robi.
Co więcej, jako Polacy nie mamy w tej materii zbyt dużych powodów do dumy. Średnia wyrzucanej żywności na mieszkańca Unii Europejskiej wynosi 179 kilogramów rocznie. W Polsce jest to jednak 235 kg. Warto przy tym pamiętać, że w tej statystyce nie jesteśmy ujmowani tylko jako konsumenci, ale również sklepy, a te w Polsce specjalizują się w wyrzucaniu rzeczy po dacie przydatności do spożycia. Choć wciąż jeszcze nadających się do konsumpcji.
Przypominam, że jakiś czas temu uchwaliliśmy nawet pod tym kątem nowe przepisy. Ustawa o przeciwdziałaniu marnowania żywności jest jednak w ocenie wielu osób bublem prawnym, który nie ma szans na realne efekty. W jej konsekwencji sprzedawcy mają obowiązek przekazywać nieodpłatnie organizacji żywność zdatną do spożycia czy prowadzenie działań edukacyjnych. Rzecz w tym, że ustawa za nieprzestrzeganie jej postanowień przewiduje kary do 10 000 złotych, a często mniej. Zakaz wyrzucania jedzenia może być więc straszakiem dla osiedlowego sklepu spożywczego. Ale czy dla sieci handlowej, skoro nawet logistyczny koszt współpracy z organizacjami pozarządowymi jest wyższy, niż potencjalne kary?
Marnowanie żywności to problem
Marnowanie żywności to łańcuch konsekwencji na rozmaitych płaszczyznach. Jest to oczywiście złe na szczeblu ekonomicznym. Wiąże się z negatywnymi konsekwencjami na szczeblu klimatycznym, ponieważ rolnictwo, hodowla i produkcja jedzenia wpływa na środowisko. Problemem są też kwestie moralno-etyczne (oczywiście nie dla każdego). Z jednej strony czytamy historie umierających z głodu ludzi w krajach Afryki, z drugiej hurtem marnujemy jedzenie.
Przy czym „marnujemy” jest tutaj oczywiście pojęciem dość ogólnikowym, bo choć każdy z nas ma w swojej lodówce przeterminowany jogurt, problem dotyczy głównie przedsiębiorców z branży spożywczej.
Resztki z restauracji to rozwiązanie
Kiedy mój sympatyczny kolega zażartował sobie z tego, że jego powszechnie znana oszczędność weszła na etap dojadania resztek z restauracji, nie byłem przesadnie zdziwiony. Okazało się jednak, że owe „resztki” mają charakter zinstytucjonalizowany oraz zdecydowanie bardziej cywilizowany, niż pierwotnie sobie to wyobrażałem.
Otóż branża gastronomiczna, podobnie jak branża spożywcza, ma problem z częścią jedzenia, która im się „nie sprzedaje” danego dnia, a potem staje się już mniej użyteczna. Dlatego też powstały aplikacje – ja akurat odkryłem dziś Foodsi oraz TooGoodToGo, które pozwalają się zaopatrzyć w żywność po absurdalnie niskich cenach, które są konkurencyjne nawet względem dyskontów. Z reguły jedzenie należy odbierać osobiście i często kupujemy paczki-niespodzianki, gdyż restauracja nie jest w stanie przewidzieć co zostanie im na stanie na koniec dnia. Łączy je jednak fakt, że często są to propozycje dobrej żywności o wartości kilkunastu do kilkudziesięciu procent rynkowej ceny.
Mamy tu więc sytuację z gatunku win-win. Z jednej strony jest to bardzo ciekawa opcja na tani posiłek na terenie dużego (póki co) miasta, natomiast oczywiście aktywnie przyczyniamy się też do walki z marnowaniem żywności. Rewelacja.
Jest jeszcze jedna kwestia, o której warto wspomnieć, a mianowicie wola restauracji, by brać udział w takich inicjatywach. W mojej ocenie tych kilkunastu-kilkudziesięciu restauratorów, którzy już teraz decydują się na takie rozwiązanie, zasługuje na wsparcie i wdzięczność ze strony społeczną, co może skłonić konkurentów, by również w ten sposób prowadzili swój biznes, zamiast wyrzucać niewykorzystane produkty na śmietnik.