Rosyjski węgiel w Polsce: albo mamy akt zdrady i wielki skandal, albo głupie nieporozumienie

Codzienne Energetyka Dołącz do dyskusji
Rosyjski węgiel w Polsce: albo mamy akt zdrady i wielki skandal, albo głupie nieporozumienie

Senator Krzysztof Brejza z Koalicji Obywatelskiej poinformował, że do Polski wciąż płynie rosyjski węgiel. Bardzo dużo rosyjskiego węgla: przeszło milion ton. Tak się składa, że w naszym kraju obowiązuje embargo. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to mamy do czynienia z ogromnym skandalem. Możliwe jednak, że w grę wchodzi na przykład węgiel z Kazachstanu.

Do polskich portów na pewno wpływają statki z rosyjskimi załogami transportujące węgiel

Najwyraźniej przed wyborami parlamentarnymi próżno szukać dnia bez jakiejś nowej afery albo przynajmniej skandalu. Środa upływa nam pod znakiem przywrócenia przez Niemcy kontroli na granicę z Polską. Wcześniej jednak senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza podał informację o tym, że rosyjski węgiel cały czas płynie do Polski pomimo embarga. Mowa o nawet półtora miliona ton surowca z absolutnie niepożądanego kierunku.

Rosyjskie statki pod karaibskimi, cypryjskimi lub maltańskimi banderami miały przypływać do szczecińskiego portu z miast w obwodzie leningradzkim: Petersburga i Wyborgu. Ich załogę mieli stanowić Rosjanie. Surowiec ma płynąć także do Świnoujścia, Gdańska i Gdyni. W grę wchodziły względnie niewielkie jednostki, które nie rzucałyby się zbytnio w oczy. Senator Brejza twierdzi, że śledztwo w tej sprawie miało trwać kilka tygodni.

Jeżeli rzeczywiście okazałoby się, że embargo na węgiel z Rosji nie jest w Polsce szczelne, to mielibyśmy do czynienia z bardzo poważną aferą, jedną z większych w okresie przedwyborczym. Nic więc dziwnego, że Krajowa Administracja Skarbowa błyskawicznie odrzuciła zarzuty Brejzy. KAS opublikowała w serwisie X (dawniej Twitter) komunikat, który zarzuca Brejzie rozsiewanie fake newsów. Służba stwierdza przy tym kategorycznie:

W odpowiedzi na zarzuty formułowane w debacie publicznej wyjaśniamy: węgiel pochodzący z Rosji jest objęty sankcjami i nie jest importowany do Polski.

Skąd ta pewność? KAS przekonuje, że surowiec trafiający do Polski jest skrupulatnie sprawdzany. Nie chodzi bynajmniej o pilnowanie bander statków. To można by skwitować co najwyżej pustym śmiechem. Na przykład mówiąc o Cyprze, właściwie możemy sobie od razu pomyśleć „Rosja”. Urzędnicy zwracają uwagę przede wszystkim na specjalistyczne badania laboratoryjnie. O ile takie testy rzeczywiście są wykonywane.

Senator Brejza mógł trafić na węgiel z Kazachstanu, ale trzeba brać poprawkę na rosyjskie obchodzenie sankcji

Służba sugeruje, że senator Brejza jako rosyjski zidentyfikował węgiel, który tak naprawdę płynie do Polski na przykład z Kazachstanu. Przy czym sam Brejza kwestionuje wersję KAS. Senator miał przeprowadzić kontrolę poselską w Urzędzie Morskim w Szczecinie oraz w tamtejszej siedzibie KAS.

Grupa urzędników rozłożyła ręce i powiedzieli, że ten węgiel jest rzucany w trybie uproszczonym i nie mają możliwości de facto technicznej zweryfikowania tak naprawdę, co to jest za węgiel, opierają się na papierach.

Rosjanie, najdelikatniej rzecz ujmując, nie słyną z prawdomówności. Czy w takim razie jest w ogóle możliwe, że węgiel naprawdę pochodzi z Kazachstanu, a nie z Rosji? Teoretycznie tak. Jakby nie patrzeć, kazachski surowiec jakoś musiałby do Polski trafiać. Państwo to nie ma dostępu do żadnego morza. Cóż więc zostaje? Dość rozsądną trasą wydaje się właśnie transport kolejowy do rosyjskich portów. W końcu wagony z węglem nie pojadą do Polski przez Ukrainę. Istnieją jednak inne drogi transportu kolejowego: na przykład przez Białoruś, czy nawet Łotwę i Litwę.

Z drugiej jednak strony, nie jest żadną tajemnicą, że Rosjanie starają się obejść zachodnie sankcje. Jakub Wiech, redaktor naczelny Energetyka24.com, zwraca uwagę na to, że w tezach senatora Brejzy może tkwić ziarno prawdy. Zwłaszcza, że Kreml podobne sztuczki stosuje także na rynku paliw.

Nie można tego wykluczyć, zwłaszcza że z tego co powiedziano, chodzi tu o węgiel rzekomo kazachski, a wiemy, że istnieje duże prawdopodobieństwo iż Rosjanie właśnie używają tej metki kazachskiej jako bezpiecznej dla eksportu swoich towarów, w tym energetycznych. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że takie działania zachodzą na rynku ropy naftowej, więc nie zdziwiłbym się gdyby podobne manewry były stosowane również na rynku węgla.

Gdzie rosyjski węgiel, tam zwykle są też rosyjskie służby specjalne

Nie da się ukryć, że rosyjski węgiel w Polsce był problematyczny jeszcze na długo przed nałożeniem embarga w związku z napaścią na Ukrainę. Nad importem tego surowca unosił się smród rosyjskich tajnych służb oraz innych szemranych interesów. Wątek węglowy był aż nazbyt wyraźny w tzw. aferze taśmowej z 2014 r. Można postawić tezę, że to był ten scenariusz pisany cyrylicą. Import rosyjskiego węgla był później przez lata wytykany rządowi PiS, zwłaszcza od momentu, gdy rządzący zdecydowali się jednak na likwidację polskiego górnictwa węglowego.

Warto także odnotować, że nasz rząd wcale się nie garnął do wprowadzenia embargo na rosyjski węgiel. Politykom PiS zdarzało się wypominać opozycji, że to ona się go głośno domagała. Wypowiedzi te padały przede wszystkim w kontekście problemów z zapatrzeniem kraju w węgiel zeszłej zimy. Tutaj dochodzimy do kolejnego istotnego wątku: Polska importowała węgiel na potęgę. Sprowadzaliśmy surowiec między innymi z Kolumbii, Indonezji, RPA czy właśnie Kazachstanu. Mowa o łącznie 20,2 milionach ton węgla. Teoretycznie nie ma więc większej potrzeby sprowadzania go z Rosji.

Ocena rewelacji senatora Brejzy tak naprawdę zależy od naszej wiary w prawdomówność i intencje polskiego rządu. Oczywiste jest, że opozycja będzie starała się pokazać sprawę jako kolejną z długiej listy afer PiS. Rządzący z kolei będą forsować wersję o czystym jak łza węglu z Kazachstanu. Można się też spodziewać, że jakoś spróbują powiązać rosyjski węgiel z Donaldem Tuskiem.

Wspomnianą wiarę z pewnością nadszarpnął ostatni antyukraiński zwrot w polskiej polityce oraz ciągnąca się równolegle afera wizowa. Mieliśmy już też w ciągu ostatnich lat przejawy karygodnej niekompetencji krajowych służb. Tutaj można wskazać między innymi rosyjskie pociski spadające na polskie terytorium przy bierności naszej obrony przeciwlotniczej, czy „hiszpańskich studentów” pływających sobie w okolicach strategicznych obiektów. Wydaje się więc, że tezy o aferze nie ma sensu jeszcze skreślać.