Rosja chciała nałożyć sankcje. Okazuje się, że nawet tego nie umie

Zagranica Dołącz do dyskusji (17)
Rosja chciała nałożyć sankcje. Okazuje się, że nawet tego nie umie

Władimir Putin był przekonany, że pokona Ukrainę w góra dwa dni. Nie wyszło. Potem Putin był przekonany, że nałożył sankcję na prezydenta USA. Też nie wyszło.

Rosyjski prezydent jest ponoć wściekły za zachodnie sankcje, które rujnują właśnie rosyjską gospodarkę. Uważa ponoć, że reakcja Zachodu jest „nieadekwatna”. Cóż, zostawmy tu komentarze psychiatrom.

Było dość oczywiste, że sankcje spotkają się z jakąś rosyjską odpowiedzią. Kreml ma tu rzecz jasna ograniczone pole do popisu – nie zaprzestanie np. wysyłać surowców, bo to ostatnia rzecz, która trzyma jego gospodarkę. Zakazanie eksportu Ład też, mówiąc eufemistycznie, nie rzuci Zachodu na kolana.

Kreml wymyślił więc sankcje na zachodnich polityków. Przede wszystkim na Joe Bidena. Tylko którego?

Rosyjskie sankcje na Bidena, ale…chyba nie tego Bidena

Kreml ogłosił, że amerykański prezydent (podobnie jak sekretarz stanu Antony Blinken czy obrony Lloyd Austin) nie będzie mógł jeździć do Rosji czy korzystać z rosyjskiego systemu bankowego.

„Chciałabym zauważyć, że prezydent USA to Joe Biden Jr.” – zauważyła Jen Psaki, rzeczniczka Białego Domu. Joe Biden, na którego Rosja tymczasem nałożyła sankcje to… ojciec obecnego prezydenta, który zresztą nie żyje od dwóch dekad. „Niech spoczywa w pokoju” – mówiła Psaki, i w sumie nie wiadomo, czy bardziej oddawała cześć ojcu swojego szefa, czy bardziej trollowała Putina.

„Zresztą jakoś nie planujemy wycieczek do Rosji, nie mamy tam żadnych kont w rosyjskich bankach, więc nic nie stracimy na tych sankcjach” – dodawała Jen Psaki.

Rosyjskie sankcje więc, cóż, skończyły się kolejną kompromitacją Rosji. Kraj ten próbował stworzyć wizerunek militarnej i cybernetycznej potęgi. Nie ukrywajmy, trochę się to udało, a rosyjskie służby z całkiem niezłym skutkiem niszczyły zachodnią demokrację. Jednak koniec końców, posiadanie wielkiej farmy trolli pod Petersburgiem (czy nawet posiadanie broni jądrowej) nie oznacza, że jest się potęgą.

Putin chyba o tym wszystkim zapomniał. Teraz wyszło na to, że armia Rosji jest po prostu pośmiewiskiem. Teraz wychodzi na to, że nie inaczej jest z rosyjską dyplomacją, która nie potrafi nawet znaleźć „poprawnego Bidena”.

Fot.: Gage Skidmore / Flickr / CC BY-SA 2.0