Wydawać by się mogło, że słowo „ubogi” z całą pewnością nie dotyczy posiadaczy własnych mieszkań czy domów. Jest jednak pewna specyficzna odmiana ubóstwa, o której istnieniu wielu Polaków przekonuje się na własnej skórze za każdym razem, gdy przyjdą mrozy. Wraz ze spadkiem temperatury rośnie co innego – rachunki za ogrzewanie. Dla niektórych tak bardzo, że wpędza ich to w „ubóstwo energetyczne.” Zjawisko to dotknąć może zarówno lokatora mieszkania socjalnego, jak i właściciela sporego domu.
Mieszkańcy mają dość wysokich rachunków za ogrzewanie
Jak podaje Wirtualna Polska, Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów ósmego stycznia zorganizowało protest pod hasłem „Dość wyzysku energetycznego”. Problemem, jaki skłonił mieszkańców dzielnicy Praga-Południe do protestu jest brak przyłączenia ich mieszkań do miejskiej sieci ciepłowniczej. Oznacza to konieczność ogrzewania mieszkania na własną rękę. Nie mając do dyspozycji bardziej ekonomicznych alternatyw, muszą uciekać się do ogrzewania gazem LPG bądź grzejnikami elektrycznymi. To z kolei powoduje, że obciążenie dla budżetu domowego właścicieli takich mieszkań staje się dużo większe, niż w przypadku mieszkańców podłączonych do miejskiej sieci. Rachunki mogą sięgać w takim wypadku aż 1,5-2 tysiące złotych miesięcznie. Stowarzyszenie szacuje, że problem dotyczy aż 50 tysięcy osób w lokalach należących do gminy – a więc głównie socjalnych i komunalnych.
Coroczny koszmar właściciela domu jednorodzinnego
Myliłby się jednak ten, który uważa, że taka sytuacja dotyczyć może jedynie gorzej sytuowanych lokatorów gminnych mieszkań. Także właściciele domów – zarówno wolnostojących, jak i szeregowych czy bliźniaków – często muszą zacisnąć zimą zacisnąć pasa. Jedną z istotnych przyczyn wysokich rachunków za ogrzewanie jest niewłaściwe ocieplenie budynku lub jego zupełny brak. Nawet minimalne ocieplenie domu może znacząco obniżyć rachunki za ogrzewanie. Cóż jednak po ogrzewaniu, gdy szwankuje podstawowa izolacja? Problem mogą stanowić drzwi i okna. Szyby przepuszczające ciepło na zewnątrz, wypaczone i nadgniłe ramy okienne, czy nawet kiepskiej jakości uszczelki – wszystko to może mieć wymierny wpływ to, ile płacimy za ogrzewanie. Strata ciepła zmusza bowiem ogrzewanie do coraz bardziej wytężonej pracy, która wymaga coraz większych ilości paliwa. Nawet jeśli korzystamy ze zdawałoby się ekonomicznego sposobu ogrzewania, nasze rachunki wciąż mogą w styczniu czy lutym stać się postrachem domowego budżetu.
Czym tak naprawdę jest ubóstwo energetyczne?
Kwestia ubóstwa energetycznego została szczególnie dobrze opisana w Wielkiej Brytanii Zgodnie z tamtejszą definicją, mamy z nim do czynienia, kiedy na zapewnienie sobie ogrzewania obywatel przeznacza więcej, niż 10% swojego domowego budżetu. Co więcej, w kraju tym ustalono, że odpowiedni poziom ciepła to 21 stopni Celsjusza w pokoju dziennym i w zajmowanych pomieszczeniach, w pozostałych zaś 18 stopni. Wskazuje się tam trzy przyczyny tego zjawiska: wysoki koszt energii, niską efektywność energetyczną domu oraz względnie niski dochód gospodarstwa domowego. Można się spotkać również z definicjami włączającymi do kwestii ubóstwa energetycznego także pozostałe rodzaje energii – chociażby energię elektryczną. Wydaje się, że to dość rozsądne podejście do tematu. Łatwo się o tym przekonać, gdy awaria pozbawi nas na choćby parę godzin dostępu do elektryczności. Niby funkcjonować się da, niby można poczytać książkę – ale robi się jakoś tak trudniej, nieprawdaż?
Kłopoty z ogrzaniem domu w Polsce
Ubóstwo energetyczne jest zjawiskiem dość szeroko występującym w Polsce. Choć szczególnie daje o sobie znać zimą, występuje przez cały rok. Zgodnie z raportem Instytutu Badań Strukturalnych, na który powołuje się Wirtualna Polska, problem dotyczyć może aż 12,2% mieszkańców naszego kraju – a więc ok. 4,6 milionów Polaków wchodzących w skład 2,1 milionów gospodarstw domowych. Ubodzy energetycznie wcale nie muszą dysponować niskimi dochodami. Problem dotyka także osób lepiej sytuowanych, które to przeznaczają dużą część swojego domowego budżetu na koszty związane z energią. Najczęściej z tym zjawiskiem można spotkać się na terenach wiejskich i w małych miejscowościach – można umówić o ubóstwie energetycznym w przypadku aż 20% mieszkańców wsi. Dużo łatwiej tam spotkać duże, nieocieplone domy bez podłączenia do sieci gazowej czy ciepłowniczej. To właśnie mieszkańcy domów jednorodzinnych są najbardziej narażeni na ubóstwo energetyczne. Są jednak dobre wiadomości – odsetek osób borykających się z ubóstwem energetycznym w naszym kraju maleje. W 2013 roku wynosił ok. 17,1% Polaków, czyli ok. 6,4 milionów osób. Warto zauważyć, że największy spadek odnotowano między 2015 a 2016 r. i można go powiązać z wprowadzeniem programu Rodzina 500+.
Ubóstwo energetyczne w Europie
Problem ubóstwa energetycznego nie jest ani nowy, ani ograniczony wyłącznie do Polski. Zgodnie z badaniami Eurostatu poważne problemy z zapewnieniem sobie wystarczającego ciepła mają mieszkańcy między innymi Bułgarii, Litwy, Grecji, Cypru, Portugalii czy Włoch. Zjawisko to występuje jednak także w Niemczech, Francji czy, wzmiankowanej już, Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, dość niewielki wskaźnik ubóstwa energetycznego można zaobserwować w krajach skandynawskich – dość zamożnych i słynących z państwa opiekuńczego, jednak także z dość surowego klimatu. Warto zauważyć, że w badaniach Eurostatu niezdolność do zapewnienia sobie dostatecznego ciepła w 2016 r. dotyczyła raptem 7,1% Polaków. Tendencja spadkowa jest tutaj również widoczna. Średnia unijna wyniosła w tym roku 8,7%.