O normalnych świętach możemy zapomnieć. Dzięki covidowym obostrzeniom uczestnictwo w Wigilii na więcej niż 5 osób powinno być zabronione. Jak to jednak z głupimi pomysłami rządu bywa, przepis sformułowano w taki sposób by nie działał. Rozporządzenie zabrania jedynie organizacji takich uroczystości – podobnie jak w przypadku zgromadzeń.
Rozporządzenie Rady Ministrów zakazuje przyjęć wigilijnych równie skutecznie co wcześniej demonstracji
Zakaz organizacji przyjęć w święta Bożego Narodzenia uderzył w podstawy polskiej tradycji bardziej niż wszystkie zmyślone „ideologie” razem wzięte. Rządzący wymyślili sobie że obywatele nie będą mogli organizować w swoich domach uroczystości na więcej niż 5 osób. Pomysł w gruncie rzeczy godny zakazu wstępu do lasu czy niewprowadzonego zakazu sprzedaży alkoholu po godzinie 19:00. Czy to oznacza, że uczestnictwo w Wigilii będzie zabronione?
Na szczęście, w praktyce nie jest aż tak źle. Wprowadzony limit 5 osób w rzeczywistości okazuje się nadspodziewanie elastyczny. Ograniczenie nie dotyczy przeprowadzek. Zakaz obowiązuje do 27 grudnia – nie obejmie więc Sylwestra i Nowego Roku. Zapewne na tą okazję rządzący przyszykują nam następne rozporządzenie.
Dr Mikołaj Małecki z katedry prawa karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego zwrócił na swoim koncie na Twitterze uwagę na jeden ważny niuans. Przepis wprowadzający zakaz organizacji imprez świątecznych nijak nie odnosi się od uczestnictwa w nich. Brzmi znajomo? I słusznie – dokładnie tak wygląda konstrukcja wprowadzonego już dawno temu zakazu zgromadzeń.
Wszystko wynika z konstrukcji §26 ust. 11 rozporządzenia. „Do dnia 27 grudnia 2020 r. zakazuje się organizowania innych niż określone w ust. 1 zgromadzeń, w tym imprez, spotkań i zebrań niezależnie od ich rodzaju, z wyłączeniem: (…)„. Jej konsekwencje są łatwe do przewidzenia: skoro to co nie jest wprost zabronione jest dozwolone, to uczestnictwo w Wigilii jest w pełni legalne.
Ograniczenie wprowadzone w rozporządzeniu obejmuje uczestnictwo w Wigilii gości spoza naszego gospodarstwa domowego
Biorąc pod uwagę, że organizowanie spotkania rodzinnego to czynność aktywna, to spontaniczne odwiedziny rodziny i znajomych nie stanowią naruszenia przepisów rozporządzenia. Dodatkowo warto zauważyć, że ” do limitu osób nie wlicza się osoby organizującej imprezę lub spotkanie oraz osób wspólnie z nią zamieszkujących lub gospodarujących”. Mówimy więc o piątce gości spoza naszego gospodarstwa domowego a nie o piątce uczestników w ogóle.
Jak widać, nie taki diabeł straszny jak go malują. Mniej liczne rodziny mogłyby teoretycznie nawet nie odczuć skutków wprowadzenia rozporządzenia. Problem z dostosowaniem się miałyby rodziny wielopokoleniowe chcące spędzić święta wspólnie przy jednym stole oraz osoby szczególnie towarzyskie.
Co jednak jeśli przyjdzie nam do głowy zorganizować przyjęcie wigilijne i zaprosić więcej niż pięciu gości? W pierwszej kolejności organy ścigania musiałyby się o tym w ogóle dowiedzieć. Nie jest to niemożliwe, biorąc pod uwagę skłonność do chwalenia się naszym życiem w mediach społecznościowych. Nie sposób również wykluczyć sąsiada-sygnalisty informującym policjantów o „zbyt głośnej imprezie”. Poza epidemią koronawirusa takie sytuacje zdarzają się przecież codziennie.
Żeby nałożyć na nas mandat bądź karę administracyjną, policja musiałaby udowodnić, że organizator przyjęcia rzeczywiście zaprosił nieprzepisową liczbę gości. Jak funkcjonariusze mieliby to zrobić? Trudno powiedzieć. Policzyć prezenty pod choinką? Nakrycia przy stole? Nie istnieje chyba żaden miarodajny wyznacznik pozwalający udowodnić, że nie mamy do czynienia ze spontanicznymi odwiedzinami.
Warto przy tym wspomnieć, że najnowsze rozporządzenie z ograniczeniami nie wyposaża organów ścigania w jakieś nowe specjalne narzędzia pozwalające ścigać nielegalne Wigilie. Wygląda na to, że nie powinniśmy się nastawiać na masowe kontrole przestrzegania wprowadzonych restrykcji.
Uczestnictwo w Wigilii pozostaje legalne a uroczystości rodzinne nawet nie są w świetle prawa zgromadzeniami
Uczestnictwo w Wigilii pozostaje niezagrożone pomimo najszczerszych chęci rządzących. Pozostaje się chyba cieszyć, prawda? Problem w tym, że najnowsza perełka rządowej legislacji budzi pytania o sens ograniczania konstytucyjnych wolności obywateli w tak nieudolny sposób. Znowu.
Chyba nikogo nie zdziwi stwierdzenie, że zakaz organizowania uroczystości wigilijnych ma bardzo wątpliwą podstawę ustawową. Ustawa o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi pozwala rozporządzeniem zabronić organizowania zgromadzeń i widowisk. Pytanie brzmi: czy uroczystości rodzinne w ogóle są w ogóle zgromadzeniem?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba sięgnąć do ustawy „Prawo o zgromadzeniach„. Zgodnie z jej art. 3 ust. 1: „Zgromadzeniem jest zgrupowanie osób na otwartej przestrzeni
dostępnej dla nieokreślonych imiennie osób w określonym miejscu w celu odbycia wspólnych obrad lub w celu wspólnego wyrażenia stanowiska w sprawach publicznych„. Kolacja wigilijna w świetle tego przepisu zgromadzeniem nijak nie jest.
Zakaz organizowania przyjęć wigilijnych jest więc wprost sprzeczny z Konstytucją. Ściślej mówiąc z całością jej art. 31 ust. 3. Rada Ministrów stworzyła jednym przepisem ograniczenie wielu różnych konstytucyjnych wolności i praw pozbawione nawet najlichszego umocowania ustawowego. Kwestię celowości jego wprowadzenia można skwitować co najwyżej pustym śmiechem.
Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Jeżeli ktoś się jeszcze zastanawia o co jest ten spór o praworządność z Unią Europejską, to zakaz organizowania przyjęć wigilijnych stanowi znakomitą odpowiedź. Chodzi o to, żeby nasz rząd nie mógł lekceważyć polskiej ustawy zasadniczej i polskiego prawa robiąc co chce, byle jak i na odwal się.