Teoretycznie wybory prezydenckie odbędą się lada moment. A w praktyce ciągle nie wiemy, czy i jak zagłosujemy. Na wyborach w terminie bardzo zależy partii rządzącej. Ale już ministerstwo spraw zagranicznych mówi wprost: to właściwie niewykonalne.
Wybory mogą się odbyć 10 maja, mogą się odbyć też trochę później. Mogą się odbyć tradycyjnie (choć trudno sobie to wyobrazić), ale mogą się też odbyć korespondencyjnie (choć trudno sobie to wyobrazić). A być może jednak zostanie wprowadzony stan nadzwyczajny i wybory będą przełożone. Taki mamy stan wiedzy na połowę kwietnia 2020. Przypomnijmy – wybory mają się odbyć za niecały miesiąc.
Choć rządzący oficjalnie mówią, że wybory powinny się odbyć jednak w maju, to jednak resort spraw zagranicznych tłumaczy, że to… właściwie niewykonalne.
MSZ opublikowało nawet projekt rozporządzenia, w którym proponuje utworzenie za granicą obwodów głosowania. Jednak w tym samym projekcie resort tłumaczy, że „przeprowadzenie głosowania w niektórych państwach będzie bardzo utrudnione, a w wielu niemożliwe”. Bo przecież Polacy przebywają na całym świecie – i powinni mieć możliwość głosowania w wielu krajach.
Warto zaznaczyć, że MSZ przygotowuje się do głosowania tradycyjnego, a nie do korespondencyjnego. Powód jest prosty – głosowanie korespondencyjne ciągle nie jest prawem. Może się nim stać po podpisie prezydenta, prawdopodobnie tuż przed 10 maja.
Resort musi więc działać w oparciu o już działające przepisy. Po analizie, resort zaproponował stworzenie 103 zagranicznych obwodów wyborczych. MSZ dodaje też, że w wielu krajach głosowanie po prostu nie będzie możliwe. Bo obowiązują ciągle zakazy przemieszczania się czy zakazy zgromadzeń. Zresztą w wielu przypadkach nawet skompletowanie składu komisji wyborczej może być zwyczajnie niewykonalne.
Wybory 10 maja. USA, UK i Niemcy mówią „nie”
Kłopotów jest więcej. Są kraje, które wprost powiedziały, że na wybory 10 maja się nie zgadzają. Tak się składa, że w tych krajach mieszka mnóstwo Polaków – są to takie państwa, jak np. Stany Zjednoczone, Kanada, Wielka Brytania czy Niemcy. Niektóre inne kraje, np. Włochy czy Irlandia, jeszcze nie odpowiedziały, czy się zgadzają, czy nie. A bez zgody władz wybory oczywiście się nie odbędą.
Jednym słowem – jeśli wybory odbędą się rzeczywiście 10 maja, to przynajmniej setki tysięcy, jeśli nie miliony, Polaków nie będą mogły w nich wziąć udziału. Jeszcze ciekawiej będzie, jak tuż przed datą wyborów prawem stanie się jednak głosowanie korespondencyjne. Ciekawe jak wtedy będą miały się odbyć wybory dla Polonii.