Program Rodzina 500 plus jest realizowany od 1 kwietnia 2016 r. To już przeszło pięć lat świadczeń. W tym czasie ogólny wzrost cen w Polsce sięgnął ok. 13,3 proc. Czy te dwie kwestie coś ze sobą łączy? Oczywiście. Nie oznacza to jednak, że ceny w naszym kraju rosną przez 500 plus. To bardziej skomplikowane.
Nie popieram 500 plus, ale trudno byłoby mi winić niedziałający program socjalny za postępującą drożyznę w sklepach
Naprawdę trudno byłoby mnie nazwać entuzjastą chyba najważniejszego polskiego programu socjalnego. Nie tak dawno temu nawet pisałem felieton o tym, jak to wyższe świadczenie 500 plus byłoby poważnym błędem. Wręcz, nie bójmy się nazwać tego wprost, czymś szkodliwym dla naszego państwa. Podobnie zresztą jak sam program.
Wymieniłem szereg potencjalnych problemów wiążących się ze zwiększeniem nakładów na 500 plus. Wśród nich nie było jednak jednego: zarzutu, że wypłacanie świadczenia nakręca inflację. A przecież niezawodny Janusz Piechociński podzielił się z nami na Twitterze kolejną bardzo ciekawą statystyką:
Od wprowadzenia programu Rodzina 500+ ogólny poziom cen w Polsce wzrósł o ok. 13,3 proc.
— Janusz Piechociński (@Piechocinski) April 8, 2021
Przez pięć lat funkcjonowania programu Rodzina 500 plus ceny w Polsce ogółem wzrosły o ok. 13 proc. Nie oznacza to jednak, że to samo świadczenie nakręca inflację. Wzrost cen w Polsce to zjawisko dużo bardziej skomplikowane i nie do końca zależne od polityki naszego rządu. Co nie znaczy, że decyzje podejmowane przez władze nie miały bezpośredniego wpływu na drożyznę w sklepach.
Warto zauważyć, że Janusz Piechociński przywołuje ogólny wzrost cen w Polsce. To oznacza brak podziału na poszczególne gałęzie gospodarki czy kategorie produktów. Przywoływanym często przykładem są ceny żywności. Raptem w połowie marca portal Money.pl postanowił ponownie wykupić tzw. „koszyk Dudy” z kampanii prezydenckiej w 2015 r. Dziennikarze zapłacili aż o 32 proc. więcej.
Ogólny wzrost cen w Polsce wynika z wielu różnych czynników – nie na wszystkie wpływ mają rządzący
Skąd tak duże rozbieżności? Na wzrost cen w Polsce składa się wiele czynników. W przypadku żywności nie sposób nie wziąć pod uwagę corocznych susz. Słabe plony przekładają się na niższą podaż, ta z kolei na wyższe ceny. W szczególności dotyczy to chociażby warzyw i owoców. Epidemia koronawirusa pomieszała w globalnych łańcuchach dostaw. Na to rządzący nie mają tak naprawdę większego wpływu.
Mają jednak bezpośredni wpływ na politykę podatkową. Podwyżki cen napojów w 2021 r. wynikają bezpośrednie z wprowadzenia opłaty cukrowej. Warto podkreślić: jej celem było właśnie wywołanie wzrostu cen i zmniejszenie w ten sposób konsumpcji niezdrowych produktów. W przyszłości możemy spodziewać się zwiększenia drożyzny w sklepach. Producenci uwielbiają stosować plastikowe opakowania, te z kolei mogą zostać dodatkowo opodatkowane.
Do tego dochodzą plany wprowadzenia opłaty reprograficznej, tak zwanego „podatku od smartfona”. Tradycyjnie między bajki można włożyć zapewnienia polityków, że producenci nie przerzucą zwiększonych kosztów na klientów. To nie działa w ten sposób.
Kolejnym ważnym czynnikiem są ceny energii. Ich odmrożenie w 2020 r. nie objęło może zbytnio gospodarstw domowych. Co innego jednak w przypadku firm – wzrost kosztów stałych siłą rzeczy przedsiębiorcy przerzucają na konsumenta. To także zwiększa ceny. Te będą rosnąć, z uwagi na unijny system pozwoleń na emisje CO2. Polska energetyka wciąż opiera się o spalanie bardzo emisyjnego węgla. Za to trzeba płacić dość wygórowane już stawki.
Ceny energii to niejedyne koszty przedsiębiorców mające później przełożenie na ceny gotowych produktów w sklepach. Przykładem mogą być chociażby pensje pracowników – zwłaszcza tych najsłabiej wykwalifikowanych, zarabiających płacę minimalną. Ta w ciągu ostatnich 5 lat wzrosła z poziomu 1850 zł. w 2016 r. do 2800 zł. brutto w tym roku.
Program Rodzina 500 plus ma pewien wpływ na wzrost cen w Polsce, jednak dużo bardziej subtelny i niebezpośredni
Co z 500 plus? Czysto teoretycznie: gdyby program działał zgodnie z jednym z rządowych założeń, to może i miałby swoje przełożenie na wzrost cen w Polsce. W końcu pobudzenie konsumpcji to nic innego jak wzrost popytu, ten z kolei powinien sprawiać, że ceny produktów rosną. Tyle tylko, że od jakiegoś czasu ten efekt już nie występuje. Polacy zamiast wydawać świadczenie, wolą je odkładać.
Równocześnie wzrost cen w Polsce przekłada się na zmniejszenie realnej wartości 500 plus. To znaczy: za 500 złotych można kupić w sklepie coraz mniej. Tak naprawdę niezależnie od tego, skąd te pieniądze mamy. Pod tym względem właściwie wszyscy Polacy niejako jadą na tym samym wózku.
Trudno byłoby się w tym momencie doszukiwać bezpośredniego wpływu 500 plus na rosnące ceny w sklepach. Nie oznacza to jednak, że nie mamy do czynienia z wpływem bardziej pośrednim. Wszystko zależy od tego, skąd rządzący chcą wziąć pieniądze na finansowanie programu. Dokładanie w tym celu kolejnych obciążeń podatkowych przedsiębiorcom nieuchronnie będzie dalej nakręcać wzrost cen w Polsce.
Bardziej sprawiedliwy system podatkowy w Polsce opierający się na dociśnięcie lepiej zarabiających również może się odbić na tych gorzej sytuowanych. Wzrost cen w Polsce dotyka w końcu każdego – zarówno tych mieszczących się w pierwszym, jak i w drugim progu podatkowym. Zwiększone wydatki państwa nieuchronnie prowadzą z kolei do zwiększenia obciążeń podatkowych. I właśnie w ten sposób 500 plus wpływa na ceny.