Zakaz pieców gazowych postulowany przez Komisję Europejską to jeden z tych sprytnych pomysłów, które przynoszą wszystkim zainteresowanym sporo kłopotów. Bruksela chciałaby wprowadzić zakaz montażu takich urządzeń w nowych domach od 2027 r. Od 2030 r. obowiązywałby także w tych modernizowanych. Czym więc mielibyśmy ogrzewać domy? Najprawdopodobniej pompami ciepła.
Klimatyczna nadgorliwość KE nie jest może idealnym rozwiązaniem, ale ma także kilka ważnych zalet
Komisja Europejska cały czas dąży do ograniczenia wykorzystywania paliw kopalnych na terenie państw członkowskich. Najważniejszy powód takiej polityki jest tyleż oczywisty, co kontrowersyjny. Chodzi o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. To chwalebne założenie, ale mało celowe. Największymi emitentami CO2 na świecie są w końcu Stany Zjednoczone, Chiny i Indie. Radykalizm klimatyczny Europy z pewnością nie wzrusza tych państw i nie przyczynia się jakoś bardzo do poprawy sytuacji całej planety.
Z drugiej jednak strony mamy bardziej prozaiczne powody. Uniezależnienie się od węgla i gazu ma dla Europy znaczenie geopolityczne. Rezygnacja z paliw kopalnych oznacza zakończenie polegania na nieprzewidywalnych dyktaturach i autokracjach. Obecnie Unia Europejska uniezależnia się stopniowo od dostaw surowców z Rosji. Państwa Zatoki Perskiej też nie są idealnym partnerem, zwłaszcza patrząc pod kątem troski o prawa człowieka. W tym kontekście postulowany przez Komisję Europejską zakaz pieców gazowych ma jakiś sens. Problem w tym, że Bruksela chciałaby go wprowadzić trochę zbyt szybko.
Jak podaje Interia, obecna propozycja Komisji zakłada, że zakaz pieców gazowych w nowych budynkach miałby wejść w życie już w 2027 r. To za cztery lata. W 2030 r. unijny zakaz objąłby także modernizowane nieruchomości. Teoretycznie to dość dużo czasu, by zaplanować inwestycję z uwzględnieniem ewentualnego nowego stanu prawnego.
Zakaz pieców gazowych w Polsce mógłby zadziałać, jeśli Unia Europejska da pieniądze na masowy zakup pomp ciepła
Warto jednak zauważyć, że Polska od dawna nie jest w stanie zupełnie wyeliminować tzw. kopciuchów, a więc starych pieców węglowych. Do niedawna montaż nieco mniej emisyjnego nowoczesnego pieca na węgiel był dofinansowywany z programu „Czyste Powietrze”. Krajowy Program Ochrony Powietrza zakłada, że palić węglem będzie można w miastach bez uchwały antysmogowej do 2030 r. Na wsiach okres ten wydłuży się do 2040 r. Jak tu w takich warunkach zmieścić zakaz pieców gazowych? W końcu to jedno z najpopularniejszych źródeł ogrzewania naszym kraju.
Należałoby w tym momencie uspokoić posiadaczy pieców gazowych. Nikt nie planuje zmuszać ich do wymiany źródła ciepła na coś ekologicznego. Komisja Europejska rzeczywiście chciałaby zastąpić gaz ziemny czymś nieco mniej problematycznym jak na przykład gazu bio LPG, pochodzącego z olejów roślinnych i odpadów. Co ciekawe: biopaliwa są zauważalnie mniej emisyjne niż tradycyjne paliwa kopalne. Niektóre źródła sugerują nawet, że całkowite zastąpienie gazu ziemnego gazem bio LPG pozwala zmniejszyć emisję CO2 nawet o 80 proc.
Nie odpowiada to jednak na podstawowe pytanie: czym będziemy ogrzewać domy, gdy zakaz pieców gazowych wejdzie w życie? Odpowiedzią są oczywiście pompy ciepła. Według danych portalu muratorplus.pl, według planów Komisji do 2030 r. ma działać aż 60 milionów nowych urządzeń tego typu. Trzeba przyznać, że plan jest dobry. Pompy ciepła są bezpieczne, ekologiczne i tanie w eksploatacji. Jest tylko jeden problem: są równocześnie bardzo drogie jak na polskie warunki.
Jeżeli zakaz pieców gazowych miałby zadziałać także w Polsce, to Unia Europejska musiałaby przeznaczyć niemałe środki na dofinansowanie do pomp ciepła i fotowoltaiki, która świetnie ją uzupełnia. Równocześnie nasi rządzący musieliby stworzyć ramy prawne, które nie będą podkopywać całej operacji.