Od kiedy stało się jasne, że zakaz handlu w niedzielę to nie żart, a jak najbardziej prawdziwe prawo, obserwowaliśmy istny festiwal pomysłów na jego obchodzenie. Od bardzo sensownych po całkiem szalone. Niektóre można określić mianem bezczelnych. Niektórzy jednak udają, że ustawa ich po prostu nie obowiązuje.
Cała sprawa działa się w prowincjonalnym miasteczku, jakim jest Ełk. Miejscowość stała się szerzej znana za sprawą rasistowskich zamieszek, jakie tam wybuchły po zabójstwie jednego z mieszkańców przez Tunezyjczyka. Opisy bitwy pod kebabem wciąż krążą po internecie. Miasto ponownie wzbudziło zainteresowanie za sprawą rzekomego łamania handlu w niedzielę przez właścicielkę sklepu monopolowego.
Lokalne media donosiły, że lokalny sklep monopolowy był otwarty w niedzielę 18 marca, kiedy obowiązywał nowy zakaz ustawowy. Dowodem miała być prowokacja dziennikarki Wirtualnej Polski, która opowiedziała całą sprawę, jednocześnie pokazując paragon z tego sklepu właśnie z tego dnia. Mieszkańcy szybko zaczęli komentować sprawę i donosić, że sklep faktycznie funkcjonował pomimo zakazu. Jakby tego było mało, poza właścicielką klientów miała obsługiwać ekspedientka. O ile właściciel sklepu faktycznie może w niedzielę stać za ladą, to tego samego nie można powiedzieć o ekspedientkach.
Czy handel w niedzielę przystoi posłom PiS?
Dlaczego właśnie ten sklep w dalekim mieście wśród mazurskich jezior wzbudza takie zainteresowanie? Jego właścicielką jest żona lokalnego posła Prawa i Sprawiedliwości – Wojciecha Kossakowskiego. Dziennikarze szybko się z nią skontaktowali, a jej tłumaczenia wydawały się raczej kuriozalne. Tłumaczyła, że sklep otworzyła tylko na chwilę, ponieważ akurat miała miejsce awaria. Towar owszem, sprzedała, ale stałemu klientowi, jako ukłon w jego stronę. Sprawą zainteresowała się inspekcja pracy. Jak wiemy, mandat za handel w niedzielę jest jak najbardziej możliwy do wystawienia. Wyniki kontroli opisuje lokalny portal Rozmaitości Ełckie.
Oczywiście wyniki tej kontroli nie powinny nikogo dziwić. Okazuje się, że właścicielka tego sklepu nie złamała zakazu handlu w niedzielę. Kontroler trzykrotnie zjawił się w sklepie, żeby odebrać oświadczenie właścicielki. Dodatkowo sprawdzono monitoring, co pozwoliło jednoznacznie ustalić, że tej niedzieli żaden pracownik nie nie stał za ladą sklepu. Jedyną osobą, która tego dnia sprzedawała towar, była sama właścicielka. Zgodnie z ustawą – nie było żadnego problemu.
Pozostaje jeszcze kwestia wizerunkowa. Nie tak dawno dziennikarze przyłapali posła Joachima Brudzińskiego, który robił zakupy właśnie w niedzielę. Oczywiście w niedzielę handlową, a więc nikt nie łamał prawa. Jednak nie da się ukryć, że najwięksi zwolennicy ograniczenia niedzielnego handlu i spędzania tego czasu w rodzinnym gronie, powinni raczej świecić przykładem. Szkoda, że tak nie jest.