Kilka dni temu prezydent podpisał Pakiet Przyjazne Prawo, który ma nieco ułatwić życie przedsiębiorcom. Na etapie projektu w ramach pakietu miało być wprowadzone jeszcze jedno udogodnienie – czyli zwolnienie ze wstępnych badań lekarskich w niektórych przypadkach. Związkowcy jednak zaczęli kręcić nosem, a poparła ich Państwowa Inspekcja Pracy. Rządzący ostatecznie wycofali się z pomysłu – a szkoda.
Zwolnienie ze wstępnych badań lekarskich
Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, odpowiedzialne za przygotowanie projektu Pakiet Przyjazne Prawo, chciało wprowadzić rozwiązanie, które ostatecznie nie znalazło się w pakiecie. Chodzi o zwolnienie ze wstępnych badań lekarskich. Pracownik, który zatrudniałby się w nowej firmie na podobnym stanowisku, a posiadałby odpowiednie i aktualne orzeczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do pracy w danych warunkach, nie musiałby ich robić drugi raz. Pomysł prosty i – nie da się ukryć – bardzo korzystny zarówno dla pracodawców, jak i samych pracowników, którzy nie musieliby marnować czasu na kolejne badania. Obecnie orzeczenie lekarskie, w przypadku zmiany pracodawcy, jest ważne tylko przez 30 dni po rozwiązaniu lub wygaśnięciu poprzedniego stosunku pracy.
Przeciw wprowadzeniu udogodnienia zaprotestowali jednak związkowcy – zarówno OPZZ jak i NSZZ „Solidarność”. Twierdzili, że zwolnienie ze wstępnych badań lekarskich miałoby stanowić pole do nadużyć. Ich zdaniem mogłoby się skończyć na tym, że pracodawca dość dowolnie by uznawał stanowiska i rodzaj prac za podobne, nawet jeśli w rzeczywistości byłoby inaczej. Związkowcy upierali się, że wprowadzenie przepisów miałoby uniemożliwić skuteczną ochronę pracowników przed zagrożeniami w pracy.
Stanowisko związkowców poparła też Państwowa Inspekcja Pracy. Zdaniem PIP przepisy zmniejszyłyby poziom ochrony pracowników, a nawet – rzekomo – mogłyby zaszkodzić samym pracodawcom.
Ostatecznie MPiT zrezygnowało z pomysłu.
Rządzący zupełnie niepotrzebnie ulegli związkowcom i PIP
Pytanie brzmi jednak, czy obawy związkowców i PIP były realnie uzasadnione. Zwolnienie ze wstępnych badań lekarskich mogłoby obniżyć koszty pracodawców. Zbędne wydaje się powtarzanie badań w momencie, gdy pracownik będzie wykonywać taką samą pracę, ale w innej firmie – i gdy już raz został pod tym kątem przebadany.
Warto zresztą też zauważyć, że przecież PIP nie straciłaby nagle prawa do kontroli pracodawców i w razie gdyby okazało się, że czyjaś interpretacja co do podobieństwa stanowisk faktycznie poszłaby za daleko, można byłoby przedsiębiorcę przecież ukarać. PIP jednak prawdopodobnie chciała po prostu zaoszczędzić sobie pracy, zwłaszcza, że patologie na rynku pracy są niestety powszechne, a Inspekcja często nie radzi sobie nawet w sytuacjach oczywistego łamania prawa pracy. Zresztą tu dochodzimy do kolejnej kwestii – mówiąc brutalnie, jeśli pracodawca będzie chciał złamać prawo, to po prostu to zrobi (lub robi to już w tym momencie). I to głównie dlatego, że bezradność państwa na tym polu jest porażająca.
Można się zatem spodziewać, że już w tym momencie dochodzi do pewnych nadużyć. Zmiana przepisów raczej ułatwiłaby po prostu życie tym, którzy prawa pracy i tak skrupulatnie przestrzegają, a nie zachęciłaby ich do nadinterpretacji faktów. O tym, że zmiany w medycynie pracy są po prostu konieczne, pisałam już zresztą na łamach Bezprawnika. Rządzący jednak najwidoczniej boją się jakichkolwiek zmian na tym polu – zwłaszcza tych, które mogłyby nieco odciążyć pracodawców. Najwidoczniej jednak wciąż pokutuje w niektórych kręgach myślenie, że „okazja czyni złodzieja” a jakiekolwiek złagodzenie przepisów będzie skutkować próbą jeszcze mocniejszego nagięcia prawa do swoich potrzeb.