Myśleli, myśleli i wymyślili kogo naciągnąć na ten nieszczęsny abonament, który ma utrzymywać telewizję samą na siebie nie zarabiającą, a – co więcej – kwestionowaną przez coraz większą część Polaków.
Wczoraj pisałem o bulwersującym, głupim, skrajnie upolitycznionym pomyśle na nowe granice Warszawy. Dziś niestety kolejna historia z gatunku absurdalnych, czyli propozycja rozwiązania problemów z abonamentem, na jaką wpadła KRRiT.
Projekt ten, który (mam nadzieję) „nie przejdzie”, jest skandaliczny. Z jednej strony atrakcyjna dla przeciętnego płatnika PIT wydaje się perspektywa obniżenia abonamentu do 80 złotych rocznie. Ale nie dla takiego, który nie posiada telewizora czy radioodbiornika, bo teraz i tak musiałby się do tej puli dorzucać. 80 złotych to wciąż więcej, niż 0. Z racji braku miejsca i ogólnego oklepania tematu nie poruszam już nawet zagadnienia czy abonament na media – zwłaszcza takie media – powinien być w ogóle płacony.
Niczym nieuzasadniony ogromny abonament RTV dla płatników CIT
Warto jednak zauważyć, że w propozycji KRRiT oberwało się przede wszystkim płatnikom CIT. Nie ma tutaj przypadku. Jest ich stosunkowo mało, więc władza się mniejszościami nie przejmuje. Poza tym czy ktoś stanie w obronie interesów takiej choćby spółki akcyjnej? No właśnie. Dorobili się, złodzieje. A przecież każdy ewentualny beneficjent dobrodziejstwa naszych narodowych mediów, który przypadkiem wpadł na telewizor w siedzibie spółki i tak jest płatnikiem podatku PIT i 80 złotych i tak – w myśl tego projektu – będzie mu rokrocznie wyrywane z gardła.
Świetnie rozrysował to portal money.pl:
To jest niestety właśnie kwintesencja tego, jak działają politycy z otoczenia Prawa i Sprawiedliwości. Uznali, że muszą mieć tubę propagandową w TVP bez względu na cenę. Nawet nie przeliczyli czy to się bilansuje i czy są na to pieniądze. Jacek Kurski zaczął głośno narzekać, że pieniądze się kończą, bo oglądalność spadła i teraz na szybko, na tempo kombinują co zrobić. Więc rzucą się na spółki, bo kto będzie bronił spółek?
Społeczeństwo ma w nosie spółki, podobnie jak nie obchodzi ich to, co się stanie z sądami. Więc jest to idealna dojna krowa, która przeważnie ma pieniądze, choć prawdopodobnie w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością czy spółkach akcyjnych wykorzystanie mediów publicznych utrzymuje się na poziomie kilku procent.
Tak właśnie wygląda dziś zarządzanie państwem. Oni doskonale wiedzą, że jest to niesprawiedliwy i nieuzasadniony żadnymi względami podatek. Ale – po prostu – pieniędzy nie ma i trzeba szybko coś wymyślić. Nie ma czasu żeby przemyśleć sensowne finansowanie, jest za późno, trzeba gasić pożar. To już nie tylko problemy natury ideologicznej czy zachłanność na władzę, ale też skrajny brak kompetencji i zastanowienia nad konsekwencjami. Jak gdyby dostać trąbkę nie znając się na muzyce i musieć improwizować przed publicznością.
To tylko pokazuje gdzie są dzisiaj w Polsce przedsiębiorcy
A przecież elektorat nie zakłada na przykład spółek z o. o., które są rozwiązaniem dla wywrotowców i sługusów obcych mocarstw. Jak mawia klasyk, jak ktoś ma pieniądze, to skądś je ma. Rezultat będzie taki, że polska przedsiębiorczość jeszcze intensywniej będzie spoglądała w kierunku Czech i Słowacji, bo to kolejny pomysł na obłożenie ich zupełnie nieuzasadnionym podatkiem w imię realizacji politycznych interesów.
I nie chodzi o to, że te 1500 złotych rocznie to jakiś spektakularny problem dla spółek czy fundacji, wiele z nich to zamożne instytucje. Ale to doskonały symbol tego jak traktuje się w ostatnim czasie przedsiębiorców w Polsce – bez uzasadnienia faktycznego doi się i rzuca kłody pod nogi jako sponsorom „dobrej zmiany”. A, czy tego chcemy czy nie, to właśnie oni od lat sponsorują każdą zmianę w tym kraju. I tez mają swoje granie cierpliwości.