Wraz ze wzrostem cen produktów pierwszej potrzeby pojawiła się także fala kradzieży w sklepach. Sieci zamierzają walczyć z tym zjawiskiem poprzez ogromne inwestycje w zabezpieczenia. Na walkę ze złodziejami branża zamierza wydać tyle, ile wydaje na rozwój handlu w Internecie. Co na to państwo? Stanęło po stronie złodziei, waloryzując kodeksowy próg kradzieży.
Fala kradzieży w sklepach ma dość oczywistą przyczynę w postaci wszechobecnej drożyzny
Galopująca inflacja przynosi całe mnóstwo różnego rodzaju problemów społecznych. Jedną z nich jest fala kradzieży w sklepach. Portal money.pl zwraca uwagę na drastyczny wzrost liczby tego typu przestępstw wynikający z policyjnych statystyk. W ubiegłym roku odnotowano 124 tys. przypadków kradzieży, co oznacza wzrost o 12 tys. względem roku ubiegłego. Do tego należałoby doliczyć wykroczenia, a więc kradzieże mieszczące się w obowiązującym jeszcze progu 500 zł.
Jakby tego było mało, fala kradzieży w sklepach w szczególności dotyka duże sieci handlowe. Policja poinformowała, że w ich przypadku mamy do czynienia ze wzrostem liczby przestępstw kradzieży sklepowej aż o 30 proc. Wykroczeń również jest zauważalnie więcej, bo o 18 proc. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z istotnym zawyżaniem ogólnokrajowej średniej.
Co najczęściej pada łupem złodziei? Myliłby się ten, kto sądzi, że wybierają oni wyłącznie przedmioty luksusowe. Coraz częściej przestępcy obierają sobie za cel produkty pierwszej potrzeby. Według raportu Crime&Tech przytaczanego pod koniec zeszłego roku przez Super Ekspress, ze sklepów znikają najczęściej alkohole, sery, mięso, słodycze i ryby w puszce.
Trzeba przy tym przyznać, że fala kradzieży w sklepach wcale nie jest jakimś polskim unikatem. Z podobnym problemem mierzą się między innymi Niemcy. Za Odrą również mamy do czynienia z gwałtownym wzrostem liczby przestępstw. Różni się nieco asortyment wybierany przez złodziei. W tamtejszych supermarketach polują przede wszystkim na kawę, czekoladę, wyroby mięsne i miód.
Polak stawia na elektroniczną integrację systemów zabezpieczeń, Niemiec dodatkowo zabrania wjeżdżać do sklepu z wózkiem dziecięcym
Oba państwa łączy przede wszystkim problem inflacji. Właściwie można się było spodziewać, że fala kradzieży w sklepach będzie kroczyć za wzrostem cen w sklepach. Spadek zdolności nabywczych obywateli popycha niektórych z nich do przestępstwa. Zwłaszcza że wzrost wynagrodzeń nie nadąża za inflacją nawet w przypadku statystycznego średniego wynagrodzenia. Jest jednak jeszcze jeden element wspólny. Zarówno w Polsce, jak i w Niemczech, sklepy zamierzają aktywnie walczyć ze złodziejami. Nie przebierają przy tym w środkach.
Według przytaczanego już raportu firmy Crime&Tech, sklepy wielkopowierzchniowe w Polsce, decydując się na specjalistyczne rozwiązania, wydają na zabezpieczenia przeciwkradzieżowe 2,6 mld zł rocznie. To i tak niewielka strata względem 4,84 mld zł, które przedsiębiorcy tracą przez złodziei. Według Pulsu Biznesu handlowcy są gotowi wydać na walkę z plagą kradzieży tyle, ile wydają na ekspansję w sektorze ecommerce.
Nic więc dziwnego, że rozwiązania techniczne wdrażane przez handel stacjonarny mają nie tylko usprawnić robienie zakupów i kasowanie produktów. Elektroniczne zabezpieczenia przed kradzieżą są ważnym elementem innowacji. W grę wchodzą różnego rodzaju zautomatyzowane systemy integrujące sklepowe bramki z systemem monitoringu lub ułatwiające minimalizowanie ryzyka strat.
Nie bez znaczenia są także tradycyjne metody, takie jak obecność pracowników ochrony oraz odpowiednie szkolenie personelu. Na interesujący pomysł wpadli Niemcy, którzy stawiają także na prewencję. W tamtejszych sklepach coraz częściej klienci nie mogą wchodzić do sklepu z dużymi plecakami lub torbami, czy nawet wózkami dziecięcymi.
Fala kradzieży w sklepach najwyraźniej nie martwi zbytnio naszego ustawodawcę. Ten postanowił pochylić się nad losem przestępców i zdecydował o podniesieniu progu kradzieży uznawanej za przestępstwo do 800 zł. Nowe przepisy zwane pieszczotliwie „Programem Złodziej Plus” wejdą w życie już 14 marca.