Warszawscy radni mają dość nie tylko wszechobecnych billboardów reklamowych, ale także notorycznego odgradzania się części mieszkańców stolicy od swoich sąsiadów. Przyjęta niedawno uchwała krajobrazowa sprawia, że grodzone osiedla w dotychczasowej formie mogą przestać powstawać.
Warszawscy radni postanowili zaprowadzić swego rodzaju estetyczny ład w mieście pozbywając się nadmiaru reklam i ogrodzeń
Mieszkańcy miast często bywają nadspodziewanie terytorialni. Niekiedy takie zachowania bywają całkiem zrozumiałe. Każdy lubi czuć się bezpiecznie. Stąd chęć odgrodzenia się od rozmaitych przestępców – włamywaczy, ale też rzezimieszków, zbirów czy wandali. Grodzone osiedla pozwalają także uniknąć niechcianych interakcji z sąsiedztwem.
Z drugiej jednak strony takie enklawy w miejskiej tkance mają negatywny wpływ na miejską przestrzeń. Ogrodzenia najzwyczajniej w świecie blokują innym mieszkańcom danego miasta możliwość przejścia. Konieczność obchodzenia płotu dookoła takiego osiedla zabiera przechodniom cenny czas, wymuszając wybór drogi naokoło.
Grodzone osiedla za całkiem istotny problem wymagający rozwiązania uznali stołeczni radni. Przyjęta przez Radę Miasta Stołecznego Warszawy uchwała krajobrazowa ma na celu zaprowadzenie w mieście swoistego estetycznego ładu. Najbardziej głośnym założeniem tego aktu prawnego jest rozprawienie się z nadmiarem billboardów reklamowych. Zwłaszcza tych nielegalnych czy zwyczajnie szpecących krajobraz.
Warto wspomnieć, że nie jest to pierwsza uchwała krajobrazowa tego rodzaju w Polsce. Samorządy w naszym kraju coraz chętniej i coraz śmielej starają się odzyskać kontrolę nad miejską przestrzenią i jej estetyką z rąk wszelkiej maści reklamodawców.
Jednym z problemów często wskazywanych przez warszawiaków są grodzone osiedla
Uchwała krajobrazowa dość precyzyjnie reguluje kwestie związane z lokowaniem rozmaitych form reklamy przestrzennej. Chodzi o jej dozwolone formy, rozmiar, położenie. Określa także normy jakościowe, jakie muszą spełniać rozmaite obiekty małej architektury rozlokowane po mieście. Mowa chociażby o ławkach, koszach na śmieci czy stojakach na rowery.
Nic więc dziwnego, że radni uznali za stosowne zająć się także kwestią rozmaitych płotów czy ogrodzeń. Chodzi przede wszystkim nie o jakieś hale fabryczne, a właśnie o grodzone osiedla. Nawet uzasadnienie uchwały wskazuje na niechęć, jaką całe zjawisko jako takie darzą mieszkańcy Warszawy. Regulacje nie ograniczają się wyłącznie do ustalania dopuszczalnej wysokości czy wymaganego w niektórych sytuacjach prześwitu.
Uchwała krajobrazowa ma także drastycznie ograniczyć możliwość tworzenia nowych enklaw wyłączonych z normalnej miejskiej przestrzeni. Przede wszystkim, uchwała wyklucza grodzenie osiedli, których oryginalny projekt nie przewiduje tego typu instalacji. Dotyczy to przede wszystkim tych utworzonych przed 1989 r.
W przypadku nowych osiedli mieszkaniowych radni zastosowali bardziej ogólne założenia. Przyjęto zakaz wyłączania z przestrzeni miejskiej terenów o rozpiętości przestrzennej przekraczającej 200 metrów kwadratowych, lub o łącznej powierzchni większej niż 2 ha. Ponadto ogrodzenia nie będą mogły przecinać istniejących bądź przewidzianych w planach miejscowych szlaków pieszych.
Trudno byłoby doszukać się jakichś realnych wad nowej uchwały krajobrazowej
Warto przy tym pamiętać, że nowa warszawska uchwała krajobrazowa nie wymusza rozbiórki istniejących płotów i ograniczeń niespełniających wymagań. Po prostu nie będą mogły powstawać nowe. Co więcej, grodzone osiedla wciąż będą mogły powstać. Warunkiem będzie zaprojektowanie ich od początku w takiej a nie innej formie.
Skutki nowych rozwiązań są łatwe do przewidzenia. Deweloperzy czy spółdzielnie mieszkaniowe nie będą mogli wyłączać z miejskiej przestrzeni sporej części istniejącej zabudowy. Ogrodzenie nawet względnie niedawno powstałego osiedla będzie dużo trudniejsze niż do tej pory. Z pewnością skorzystają na tym piesi – przepisy uchwały będą chronić ścieżki, którymi się poruszają.
Uchwała krajobrazowa nie spowoduje najpewniej żadnego wzmożonego przypływu przestępczości. Utrudnienie powstawiania nowych ogrodzeń raczej nie jest w stanie czegokolwiek w tej kwestii zmienić. Nie sposób także zmusić mieszkańców do interakcji z sąsiadami, jeśli ci sami nie będą tego chcieli. Zamknięte, grodzone osiedla to nie tylko płoty. To także budynki, w których wciąż można się zamknąć.