Holandia nie chce już się nazywać… Holandią. Teraz oficjalnie będzie wykorzystywał nazwę „Niderlandy” – czy też „Niderlandia” jak kto woli. Czemu? Otóż stara nazwa za bardzo kojarzyła się z „atrakcjami” Amsterdamu i Rotterdamu – czyli miękkimi narkotykami czy z dzielnicami czerwonych latarni.
Holenderski (czy raczej niderlandzki) rząd zmienia oficjalną nazwę kraju. Już nie będzie określał się jako „Holandia” – a jako „Niderlandy”. Dla Anglików czy Amerykanów więc niewiele się zmieni. Ale już na przykład dla Polaków – jak najbardziej.
Żeby Holandia nie była Holandią. Ale o co chodzi?
Zmiana nazwy to część nowej strategii promocyjno-marketingowej rządu. Została ona wypracowana między innymi z PR-owcami, politykami i liderami lokalnego biznesu. Oficjalny debiut „Niderlandii” ma nastąpić w maju przyszłego roku – podczas konkursu Eurowizji, który odbędzie się w Rotterdamie. Jeśli ktoś nie lubi tego konkursu, to nową nazwę kraju będzie mógł dostrzec podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio, które obędą się również w przyszłym roku. To symboliczne, bo Rotterdam jest właśnie częścią problemu, z którym Holendrzy (Niderlandczycy?) chcą walczyć.
Bo Holandia to część geograficzna całego kraju, która obejmuje między innymi dwa główne miasta – czyli Amsterdam i Rotterdam. Trzeba przyznać – nazywanie całego kraju nazwą jednego regionu rzeczywiście jest dość dziwnym pomysłem. To trochę tak, jakby Polskę nazywać Mazowią. Region kilka stuleci temu zdominował co prawda kraj, ale to przecież nie jest tak, że Holandia to tylko Holandia (sic!).
Jednak prawdziwym problemem jest PR. Niegdyś kraj kojarzył się naprawdę fantastycznie – z kanałami, rowerami, tulipanami oraz wiatrakami.
W ostatnich latach jednak myśląc „Holandia”, wiele osób ma przed oczami dzielnice prostytucji czy legalne miękkie narkotyki i całą kulturę z nimi związaną. Teraz rząd chce, by kraj znów kojarzył się z bardziej sielskimi klimatami.
– Chcemy promować się jako kraj otwarty, innowacyjny, kosmopolityczny – tłumaczyła rzeczniczka niderlandzkiego MSZ. – Unowocześniamy po prostu nasze podejście – dodała.
Zmiana, trzeba przyznać, będzie dosyć spektakularna. Czas oczywiście pokaże, czy teraz kraj będzie się kojarzył bardziej z tulipanami niż z legalną marihuaną. No i ciekawe jaka nazwa kraju będzie obowiązywać nad Wisłą. Ale trzeba przyznać, że „Niderlandia” całkiem nieźle brzmi.