Turecka inflacja to „tylko” 50 proc. Erdoğan wymyślił ciekawą tarczę antyinflacyjną

Codzienne Finanse Zagranica Dołącz do dyskusji (45)
Turecka inflacja to „tylko” 50 proc. Erdoğan wymyślił ciekawą tarczę antyinflacyjną

Można narzekać na ceny w Polsce, ale inflacja w Turcji to dopiero robi wrażenie. Według oficjalnych statystyk ceny rosną o 50 proc. Albo i zdecydowanie bardziej, ale prezydent Erdoğan zrobić coś, co chyba nawet Mateuszowi Morawieckiemu nie chodzi po głowie.

Dokładnie 48,69-procentowy wzrost cen w skali roku (dobra konsumpcyjne wzrosły o 11 proc. w stosunku do grudnia) jest oczywiście gigantyczny i w porównaniu do niego polska inflacja może się wydawać wręcz skromna. Szkopuł w tym, że taki wskaźnik wynika z oficjalnych danych, a te mogą być poważnie zaniżane.

Nie brak nawet ekspertów, którzy twierdzą, że inflacja w Turcji dobija lub wręcz przekracza… 100 proc.

Inflacja w Turcji. To tak, jakby Jacek Kurski został szefem GUS

Wysoka inflacja nie jest może czymś, czego przeciętny Turek nigdy nie doświadczył. Ceny jednak rosły w tym kraju w podobnym tempie, ale ponad dwie dekady temu, gdy Turcją nie rządził jeszcze Recep Tayyip Erdoğan.

Prezydent-autokrata jednak nie może dopuścić, żeby za jego rządów sytuacja nakręcała się ten sam sposób.

Niedawno temu prezydent pozbawił stanowiska Saita Erdala Dincera, szefa tureckiego urzędu statystycznego, czyli odpowiednika naszego GUS-u. Dość powszechna opinia jest taka, że Erdoğanowi nie spodobały się właśnie inflacyjne dane za grudzień.

Pytanie, czy Erdoğan z zadowoleniem przyjmuje dane za styczeń. Na dwoje babka wróżyła – z jednej strony 50-procentowa inflacja w Turcji musi ostro denerwować społeczeństwo. Z drugiej – wygląda na to, że nowe władze biura statystycznego całkiem nieźle „obniżyły” wzrost cen. Pożyjemy, zobaczymy, czy nowy szef biura statystycznego w Turcji utrzyma stanowisko.

Natomiast trzeba przyznać, że Recep Tayyip Erdoğan, znany skądinąd z oryginalnych ruchów politycznych, postanowił skonstruować ciekawą „tarczę antyinflacyjną”. To trochę tak, jakby polski rząd nagle uznał, że potrzeba nowych metod na walkę ze wzrostem cen i na prezesa GUS-u powołał Jacka Kurskiego. To przecież zupełnie nieprawdopodobny scenariusz. I naprawdę mamy nadzieję, że nie czyta tego ktoś na Nowogrodzkiej i nie rzuca właśnie komentarza: „No dobrze, Erdoğan. Potrzymaj mi piwo”.