Przedsiębiorcy nadal mogą ubiegać się o wsparcie w ramach tarcz antykryzysowych, ale jednocześnie – muszą już szykować się na to, że ich wydatki będą sprawdzane. Co jednak ciekawe, kontrola wykorzystania tarcz antykryzysowych wcale nie będzie – przynajmniej tym razem – prowadzona przez skarbówkę.
Kontrola wykorzystania środków z tarcz antykryzysowych. Przedsiębiorców odwiedzi… PIP
Jeszcze nie zakończyło się przyznawanie pomocy przedsiębiorcom, a już szykuje się kontrola wykorzystania tarcz antykryzysowych. Przedsiębiorcy prawdopodobnie w pierwszej kolejności spodzieliby się wizyty fiskusa lub ZUS-u, jednak okazuje się, że w najbliższym czasie odwiedzą ich… kontrolerzy z Państwowej Inspekcji Pracy.
Jak donosi „Puls Biznesu”, Inspekcja Pracy zapowiada na ten rok 52 tys. kontroli. Z jednej strony chodzi o sprawdzenie, czy przedsiębiorcy zminimalizowali wszystkimi dostępnymi im środkami zagrożenie wypadków w pracy. Z drugiej – jaką ochronę zapewnili pracownikom w czasie pandemii, czy naruszali przepisy związane z czasem pracy i czy nie dopuszczali się łamania przepisów dotyczących wypłaty wynagrodzeń. O ile jednak są to dość standardowe obszary zainteresowań PIP, o tyle może dziwić zapowiedź Głównego Inspektora Pracy, Katarzyny Łażewskiej-Hrycko. Twierdzi, że oprócz tego będzie też właśnie kontrola wykorzystania środków z tarcz antykryzysowych. Prawdopodobnie chodzi głównie o kontrolę środków, które miały być przeznaczone na dopłatę do pensji pracowników. Inspektor zapowiada, że kontrolerzy sprawdzą, czy przedsiębiorcy faktycznie prawidłowo wykorzystali otrzymaną pomoc. Zwłaszcza, że część pracodawców w ogóle nie wypłacała wynagrodzenia swoim pracownikom.
Co w przypadku, gdy okaże się, że przedsiębiorca wykorzystał środki niezgodnie z przeznaczeniem? W takiej sytuacji zobowiązany jest do zwrotu środków w części wykorzystanej niezgodnie z przeznaczeniem wraz z odsetkami. To samo dotyczy sytuacji, gdy przedsiębiorca odmówi poddania się kontroli.
Dla przedsiębiorców to oczywiście dodatkowe utrudnienie. Z drugiej strony – jeśli wydali otrzymane środki zgodnie z przeznaczeniem – nie mają się czego obawiać. Warto też dodać, że PIP nie będzie sprawdzał np. tego, jak przedsiębiorca wydał środki z dotacji 5 tys. zł lub czy faktycznie należało mu się zwolnienie ze składek ZUS.
Co w sytuacji, gdy pracodawca otrzymał pomoc, a wynagrodzenia w ogóle nie wypłacił?
Już wcześniej – głównie do urzędów pracy, ale i do PIP – docierały sygnały, że niektórzy pracodawcy nie wypłacali pracownikom wynagrodzenia w trakcie pandemii, tłumacząc się złą sytuacją finansową. Pracownicy powinni jednak pamiętać, że przysługuje im prawo złożenia skargi do PIP. Inspekcja ma 30 dni na jej rozpatrzenie – i ewentualne rozpoczęcie postępowania kontrolnego. Jeśli PIP faktycznie dopatrzy się nieprawidłowości i uzna, że pracodawca nie wypłacił pracownikowi należnego wynagrodzenia, może go do tego zobowiązać za pomocą nakazu. Pracodawca musi wtedy wypłacić środki jak najszybciej. Dodatkowo PIP może też ukarać pracodawcę karą grzywny – w wysokości od 1000 zł do nawet 30 000 zł.
Jeśli jednak ten sposób odzyskania wynagrodzenia się nie powiedzie, pracownik może skierować pozew o zapłatę do sądu pracy. W przypadku gdy kwota zaległego wynagrodzenia jest niższa niż 50 000 zł, pracownik nie ponosi kosztów takiego procesu.