Legalny off-road w lesie to oczywiście marzenie wszystkich tych, dla których przemierzanie bezdroży na czterech kołach to życiowa pasja. Ale od lat na przeszkodzie stoją leśnicy, którzy tropią osoby łamiące zakaz wjazdu na ich teren. Wygląda jednak na to, że coś zaczęło się zmieniać. Na razie za sprawą ankiety wypuszczonej przez Lasy Państwowe. Tym razem to nie jest primaaprilisowy żart.
Legalny off-road w lesie?
Jeszcze półtora miesiąca temu Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie postanowiła zrobić kierowcom psikusa i wypuściła 1 kwietnia artykuł: „Retro off-road – turystyczna nowość w Bieszczadach”. Leśnicy pisali w nim o tym, że planują dopuścić wjazd zabytkowymi samochodami terenowymi w dzikie zakątki tych gór. I że ma to być nowa oferta turystyczna, a klasyczne auta będą elementem… wzbogacającym pejzaż. Aha, za każdy przejechany kilometr właściciel pojazdu miałby zapłacić 10 złotych. Dziś artykuł widnieje już z oznaczeniem „Prima Aprilis”, ale – jak się okazuje – ten żart mógł mieć w sobie ziarno prawdy.
Bo Lasy Państwowe zamieściły w sieci anonimową ankietę. O jej wypełnienie proszą właśnie miłośników off-roadu. Pytają o wiek, dochód, wykształcenie, ale też o ulubione trasy, o to co skłoniło daną osobę do uprawiania tego sportu czy o rodzaj używanego pojazdu. Nie ma informacji co do celowości takiego badania, ale samo to że powstało może zwiastować, że coś zaczyna się dziać. Być może rodzi się pomysł na to, by częściowo dopuścić, w niektórych miejscach, wjazd autem do lasu. A to zwiastuje oczywiście dyskusję – bo to, co sprawiłoby off-roadowcom ogromną radość, nie ucieszyłoby chociażby ekologów. A i zapewne wielu leśników.
Dziś wjazd do lasu jest nielegalny
Dziś o wjeździe do lasu jakimkolwiek pojazdem spalinowym nie ma mowy. Zarówno jazda autem, jak i jazda quadem w Polsce po lesie jest nielegalna. Każdy, kto zostanie złapany na wjeździe na teren należący do Lasów Państwowych zostanie ukarany mandatem w wysokości do 500 złotych. W razie odmowy przyjęcia mandatu sprawa trafia do sądu i tu kara może już sięgnąć 5000 złotych. Co oczywiście nie odstrasza wielu miłośników off-roadu, z którymi leśnicy są w stanie permanentnej gry w kotka i myszkę.
W przypadku takiego niekończącego się sporu jednym z rozwiązań jest częściowa legalizacja danego zachowania. Zrobili to ostatnio sami leśnicy. Przypomnijmy, że od 1 maja nocowanie w lesie jest już całkowicie legalne, choć tylko w wyznaczonych miejscach (chodzi o bardzo dużo tereny, często po kilkaset hektarów na dane nadleśnictwo). Powiedzmy jednak sobie jasno – osoba nocująca pod namiotem wyrządza leśnej florze i faunie minimalną szkodę w porównaniu do pędzącego i emitującego spaliny auta.
Ale może to nie byłby najgorszy pomysł?
Dobrze jednak wiemy, że przez leśne tereny prowadzą setki dróg publicznych, po których jeździć można w pełni legalnie (bo też często inaczej nie da się dojechać do danej miejscowości). Może więc jest jakimś pomysłem wybranie kilku-kilkunastu miejsc w Polsce, gdzie taki off-road byłby, pod dużymi obostrzeniami, legalny? Tylko czy takie miejsca zachęciłyby kierowców do tego, by korzystać tylko z nich? Wyobrażam sobie, że dla wielu osób taka „koncesjonowana” trasa off-roadowa straciłaby na atrakcyjności, szczególnie że mogłaby się po prostu znudzić. I wtedy te nielegalne trasy znów zaczęłyby kusić. I zabawa w kotka i myszkę wróciłaby na całego.
Z całą pewnością głośno w tej sprawie wypowiadaliby się ekolodzy, słusznie podnoszący że hałas i spaliny wyrządziłyby krzywdę leśnym zwierzętom. Ale to dzieje się już teraz i wszystkich off-roadowców po prostu nie da się strażnikom złapać za rękę. Być może więc – tak jak chociażby w przypadku piwka na świeżym powietrzu – wskazanie jakiegoś obszaru do „legalnego łamania przepisów” mogłoby ucywilizować dane zjawisko. Szczególnie jeśli mówimy o czymś, co bardzo trudno wyeliminować. Jeśli więc Lasy Państwowe chcą wywołać wkrótce dyskusję o legalnym off-roadzie, to można spodziewać się że będzie ona bardzo ciekawa. I, kto wie, może coś dobrego z niej wyjdzie. Ale, studząc zapał kierowców, na pewno po Bieszczadzkim Parku Narodowym sobie nie pojeżdżą.