Koreanki mają dość podglądaczy, którzy na ulicach miast potajemnie je nagrywają, sprawiając w ten sposób sobie satysfakcję seksualną. A co grozi za to w Polsce?
Przez miasta Korei Południowej przetacza się fala protestów. Kobiety manifestują swój sprzeciw wobec szalenie popularnego w tym kraju zajęcia części (głównie) mężczyzn, jakim jest podglądanie z ukrycia kobiet, za pomocą pomysłowo ukrytych, miniaturowych kamerek. Ukryte np. w sandałach urządzenia nagrywają kobiece części intymne, oczywiście bez ich (tzn. kobiet) wiedzy, nie wspominają o zgodzie.
Jak czytamy w artykule Rafała Tomańskiego w Holistic News, ten nikczemny proceder jest w Korei istną plagą. Tylko w latach 2012-2017 za używanie ukrytych kamer (kor. mollae kamera) aresztowano ponad 16 tysięcy mężczyzn. Nie jest to zresztą odosobniony, koreański zwyczaj. Podobny problem dotyczy Japonii, gdzie powszechny jest chikan – ocieranie się o kobiety w miejscach publicznych, oczywiście w celu osiągnięcia satysfakcji seksualnej. Japonia jest znana z nietypowych upodobań seksualnych jej mieszkańców, jednak nawet tam takie zachowania nie są mile widziane.
Nagrywanie ukrytą kamerą – czy to jest legalne?
Podglądanie kobiet za pomocą ukrytych kamer jest nie tylko niemoralne (co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości), ale i narusza prawo. Z pewnością nie można utrwalać wizerunku nagiej osoby:
Kto utrwala wizerunek nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej, używając w tym celu wobec niej przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu, albo wizerunek nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej bez jej zgody rozpowszechnia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Kodeks karny penalizuje jednak tylko nagrywanie wizerunku nagiej osoby – a więc nie tylko pozbawionej ubrań, ale i nagranej w taki sposób, który umożliwia identyfikacją osoby nagrywanej. Można jednak uznać, że nagrywanie tego, co znajduje się pod kobiecą spódniczką, również będzie wyczerpywać znamiona czynu zabronionego – podlegałoby to jednak ocenie sądu, bo wykładnia językowa sugeruje, że chodzi o całkowitą nagość. To jednak świadczy co najwyżej o niechlujstwie ustawodawcy, który zbyt mocno ograniczył stosowanie tego przepisu.
W każdym jednak razie takie zachowania stanowi naruszenie dóbr osobistych osoby nagrywanej z ukrycia – niezależnie od płci czy ubioru. Oznacza, to że – stosownie do treści art. 24 kodeksu cywilnego – poszkodowana takim zachowaniem osoba może żądać od swojego opracy zadośćuczynienia. To wymaga jednak wytoczenia powództwa cywilnego, co z oczywistych względów nie jest proste – choćby z uwagi na brak znajomości sprawcy. W takiej sytuacji można najpierw spróbować – a raczej: należy to zrobić – ścigania sprawcy za powyższe przestępstwo, a potem rozważyć opcję dodatkowego pozwu cywilnego.
Pozostaje się zatem jedynie cieszyć, że w Polsce to zjawisko jest stosunkowo rzadkie. Warto jednak o tym zjawisku pamiętać, udając się do krajów azjatyckich.