Nowa reforma sądownictwa sprawia wrażenie sensownej, pomijając cały jej kontekst polityczny

Państwo Dołącz do dyskusji
Nowa reforma sądownictwa sprawia wrażenie sensownej, pomijając cały jej kontekst polityczny

Reformowanie wymiaru sprawiedliwości stanowi wręcz piętę achillesową obecnej władzy. Miało być uczciwiej, szybciej i sprawniej – wyszło jak zwykle. Być może jednak tym razem się uda? Nowa reforma sądownictwa zaprezentowana przez Ministra Sprawiedliwości sprawia dość pozytywne wrażenie. Oczywiście, o ile pominie się cały kontekst polityczny, oraz rytualne zaklęcia o „kaście” i „oligarchii”. 

Najnowsza propozycja Ministra Sprawiedliwości zawiera kilka nadspodziewanie dobrych pomysłów

Od jakiegoś czasu wiedzieliśmy, że szykuje się nowa reforma sądownictwa. Wszystko przez konieczność rozwiązania palącego problemu w postaci Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, której likwidację zdążył już zapowiedzieć Jarosław Kaczyński. Nie oznacza to bynajmniej, że rządzący odpuścili sobie przemodelowanie wymiaru sprawiedliwości według swoich pomysłów. Nie powinno więc nikogo dziwić, że zamiast powrotu do stanu pierwotnego wybierają niejako ucieczkę do przodu.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zaprezentował w poniedziałek założenia najnowszej odsłony reformy. Jej prezentacja nie odbiega zbytnio od tego, do czego przyzwyczaili nas politycy Zjednoczonej Prawicy. Warto jednak podejść do tematu z otwartym umysłem, odkładając na moment cały kontekst polityczny i mocne sformułowania. Okazuje się, że przynajmniej część założeń nowej reformy wydaje się być całkiem rozsądna.

Nowa reforma sądownictwa zakłada przede wszystkim zmiany w strukturze sądów. Zamiast hierarchicznego podziału na sądy rejonowe i okręgowe będziemy mieli 79 okręgów sądowy. Nie oznacza to bynajmniej, że sądów pierwszej instancji będzie w Polsce ponad trzy razy mniej, niż obecnie. Dzisiejsze sądy rejonowe mają zostać przekształcone w sądy okręgowe, orzekające wspólnie w swoim okręgu. Brzmi nieco skomplikowanie, jednak w praktyce jak najbardziej mogłoby zadziałać.

Wszystkie sądy powszechne mają mieć nominalnie równy sobie status. Żaden istniejący obecnie sąd ma nie zostać zlikwidowany. Wręcz przeciwnie: Ministerstwo Sprawiedliwości chce uruchomić w każdej gminie punkty sądowe, pozwalające obywatelom brać zdalny udział w rozprawach. Powstawałyby one w oparciu o umowę między właściwym sądem a wójtami i burmistrzami.

Drugą instancję będzie tworzyło 20 sądów regionalnych. Obecnie mamy raptem 11 sądów apelacyjnych – czyli mniej, niż województw. Biorąc pod uwagę, że nowa reforma sądownictwa ma w założeniu przybliżyć sądy obywatelom, to pod tym względem również mamy zmianę na plus.

Nowa reforma sądownictwa ma potencjał na rzeczywistą „dobrą zmianę” w wymiarze sprawiedliwości

Dlaczego właściwie rządzący nie zdecydowali się na zostawienie sądom drugiej instancji nazwy „sądów apelacyjnych”? Być może ma to związek z planowanym zrównaniem wszystkich sędziów w statusie. Ich zarobki będą teraz powiązane wyłącznie ze stażem pracy. Ta niezwykle ważna zmiana. Nie tylko przyniesie poprawę sytuacji finansowej sędziów dzisiejszych sądów rejonowych, ale też wyeliminuje delegowanie sędziów do „lepszego” sądu jako metodę potencjalnego wywierania na nich nacisku.

Równocześnie rządzący chcą zlikwidować w sądach wydziały i zastąpić je izbami. Nowa reforma sądownictwa zakłada drastyczne ograniczenie liczby funkcji o charakterze administracyjno-biurokratycznym pełnionych przez sędziów. To z kolei miałoby oznaczać skierowanie niegdysiejszych prezesów i przewodniczących wydziałów z powrotem do codziennego orzekania. Takie posunięcie również wydaje się stanowić krok w dobrą stronę. Trzeba bowiem przyznać rację Ministerstwu Sprawiedliwości, że to do orzekania sędziów się powołuje.

Wśród założeń reformy znajdziemy także gwarancję zatrudnienia dla pracowników sądów powszechnych. Sformułowanie o zagwarantowaniu wynagrodzenia w dotychczasowym wymiarze nie jest z pewnością tym, na co niedofinansowana administracja sądów czeka od lat. Zapowiedzi lepszego wykorzystania istniejącej kadry, nadania jej szeregu nowych uprawnień i statusu funkcjonariuszy publicznych z pewnością są lepsze, niż nic.

Czego nie znajdziemy w przedstawionych planach, to kwestii dotyczących ustroju Sądu Najwyższego. To tutaj znajdowały się najbardziej kontrowersyjne postulaty. Politycy Zjednoczonej Prawicy przyznają, że są one obecnie tematem rozmów między koalicjantami, z udziałem przedstawicieli prezydenta Andrzeja Dudy. Nowa reforma sądownictwa nie porusza również kolejnego tematu zapalnego w postaci Krajowej Rady Sądownictwa i opłakanych skutków wygaszenia kadencji jej niektórych członków.

Nie sposób także pominąć obawy o to, że kolejna reforma będzie pretekstem do kolejnych zmian czysto personalnych. Dlatego też do zmian w sądownictwie trudno nie podchodzić ze sceptycyzmem. Jeśli jednak rządzący nie popełnią tych samych błędów, to nowa reforma sądownictwa może w końcu przynieść sądom i obywatelom coś pozytywnego.