Od 12 lutego do obiegu wejdą nowe banknoty 200 złotych. A od 2017 roku pojawią się nawet banknoty 500 złotych. To dobre zmiany, duża waluta czasem się przydaje. A co się nie przydaje? 1, 2 i 5-groszówki.
Kiedy do obiegu wprowadzano monety 1,2 i 5-groszowe średnia krajowa zarobków wynosiła ułamek tego co dzisiaj, byliśmy biednym narodem, a za 100 złotych można było kupić o wiele więcej niż dzisiaj (a także o wiele dłużej się na to 100 złotych pracowało). Choć jako kraj i jako gospodarka w ciągu dwudziestu lat przesunęliśmy się o całą epokę, najdrobniejsze nominały dalej pałętają się w naszych portfelach. Zajmując miejsce i nie reprezentując żadnej realnej wartości.
Co więcej, jakby tego było mało, Polska wydaje więcej pieniędzy na produkowanie tych groszówek, niż one w rzeczywistości są warte. Politycy powinni rozpocząć debatę o likwidacji drobniaków, wszak 10 groszy już i tak fantastycznie reprezentuje „tyle co nic”, a te 1, 2 i 5-groszówki to już chyba służą wyłącznie realizacji chorych fanaberii marketingowców, którzy nadal wymyślają ceny pokroju 9,98 zł (jak gdyby 9,90 zł nie było dostatecznie atrakcyjne).
Zwłaszcza, że to myślenie, o którym piszę, realizuje się już w drugą stronę. Jakiś czas temu anonsowaliśmy na łamach Bezprawnika, że w 2017 roku pojawi się banknot 500 złotych z Janem Sobieskim (idealnie pod program rodzina 500+). Co więcej, przygotowaliśmy nawet naszą autorską wizję takiego banknotu w obliczu braku twórczych propozycji ze strony NBP:
Już od 12 lutego realne zmiany czekają natomiast banknoty 200 złotych. Przy czym nie jest to żadna rewolucyjna zmiana, a raczej modernizacja, której już w minionych latach poddawano drobniejsze nominały. 200-złotówce się wówczas upiekło ze względu na to, iż banknot nie znajdował się „w aż tak powszechnym użyciu”.
Nowe banknoty 200 złotych
Teraz jednak ma się to zmienić. Projekt graficzny wprawdzie nie różni się od poprzednika, jednakże „odświeżony” charakter pieniądza od razu rzuca się w oczy. Jak tłumaczy NBP:
Na nowym banknocie umieszczono m.in. nitkę okienkową z efektem zmienności optycznej. Fragmenty nitki płynnie zmieniają kolor ze złotego na zielony, a znajdujący się na niej wzór szachownicy porusza się w obu płaszczyznach. Na przedniej stronie banknotu znalazł się także ozdobny element graficzny, płynnie zmieniający kolor ze złotego na zielony (tzw. królewski symbol), a na tylnej – złoty opalizujący ornament.
Tak jak w przypadku niższych nominałów wzbogacono znak wodny: podczas oglądania pod światło oprócz wizerunku władcy widoczne jest także oznaczenie nominału. Zmieniono również znak recto-verso i obecnie elementy nadrukowane po obu stronach banknotu składają się w wizerunek korony w owalu dopiero oglądane pod światło. Lewa część banknotu, gdzie znajduje się znak wodny, jest niezadrukowana, dzięki czemu banknot wydaje się nieco jaśniejszy, a znak wodny jest lepiej widoczny.
Technicznie rzecz ujmując powinniśmy spodziewać się więc, że dwustuzłotówki staną się nieco bardziej podobne do nowych stuzłotówek. Na szczęście zarówno stare, jak i nowe pieniądze nadal są w obiegu, więc wyjątkowo łatwo jest dostrzec wszelkie różnice.
Fot. tytułowa: Shutterstock