Mało, powtarzam: mało rzeczy mnie tak przeraża, jak film „Niepodległość” Krzysztofa Talczewskiego.
Nie wiem jak wy, ja żyłem w przekonaniu, że do końca II Wojny Światowej kinematografia, szczególnie na ziemiach polskich, była raczej zjawiskiem deficytowym. Że jeśli już się coś dokumentowało, to nieznacznie, w kiepskiej jakości, raczej eksperymentalnie. I że większość zbiorów z tych czasów nie przetrwała.
Bardzo trudno znaleźć dziś na łamach sieci filmy przedwojennej (1938-1939) Warszawy. Jest jeden większy materiał, który cieszy się ogromną popularnością. Tymczasem okazało się, że ktoś udokumentował naszą historię o niemal pokolenie starszą – czasy początków II Rzeczpospolitej i okolice 1918 roku.
Byłem w wielkim szoku, gdy zobaczyłem „Niedodległość” Krzysztofa Talczewskiego. Spodziewałem się filmu, który będzie wypełniony jakimś zdjęciem Piłsudskiego, urywkiem filmu kiepskiej jakości, a na końcu zostanie zwieńczony setkami gadających głów.
Nic bardziej mylnego. 95% zebranego materiału filmowego to Polska. Polska, która żyła i istniała nawet jeszcze przed narodzinami mojej babci (88). Warszawa, Kraków, Poznań, polska wieś. Na filmach nagrany Józef Haller, Roman Dmowski, Józef Piłsudski czy Ignacy Paderewski. Najważniejsze sceny sprzed ponad stu lat. W kolorze i dobrej jakości! Widok nagrań ojców polskiej niepodległości, w kolorze, jak gdyby kręcono je średniej klasy smartfonem, jest niesamowity. O ile postać Piłsudskiego czy Dmowskiego jest nam dość dobrze znana, nawet z materiałów filmowych, to generał Haller czy Ignacy Jan Paderewski robią na tym filmie ogromne wrażenie. Ogromne.
Piłsudski i spółka – film w kolorze
Przerażające jest też zobaczenie tych wszystkich ludzi w tle, którzy wiodą zupełnie normalne, cywilizowane życie, pracują w fabrykach czy jeżdżą na nartach. Niezmiennie od lat ta świadomość mnie paraliżuje, a tego typu materiały filmowe w najlepszym stopniu pokazują jak często zapominamy, że niepodległość nie jest nam dana raz na zawsze, a nasza piękna, odbudowana Warszawa, w mgnieniu oka znów może zamienić się w gruzowisko polane krwią ludzi, którzy dziś piją kawę w Starbucksie, a zimą wybierają się do Zakopanego.
Do piątej rano oglądałem ten film i pewnie obejrzę go jeszcze wielokrotnie. Nieprawdopodobny widok, niesamowita lekcja historii. Niestety, na chwilę obecną tylko do jutra film udostępniony jest za darmo w Ninatece, ale najpewniej trafi też do Ipla. Rzućcie wszystko, musicie to zobaczyć.