Wakacje nad wodą to dla Polaków coraz częściej nie tylko wylegiwanie się na plaży, ale też pływanie łódkami czy motorówkami. Jak w wielu innych przypadkach, często lubimy takie pływanie łączyć z alkoholem. Nie każdy jednak wie, że prawo traktuje pływanie pod wpływem tak samo jak jazdę pod wpływem.
Policja zapewnia, że podczas sezonu będzie coraz więcej pływających patroli – zwłaszcza w atrakcyjnych turystycznie miejscach. Bo coraz więcej Polaków odkrywa uroki pływania łodziami motorowymi. Warto jednak zdawać sobie sprawę, jakie konsekwencje mogą wyniknąć z prowadzenia łódki czy nawet pontonu z silnikiem po alkoholu.
Pływanie łódką a alkohol. Grzywna, ale i areszt
Jeśli wypijemy za dużo i zasiądziemy za sterami, mogą nas spotkać identyczne konsekwencje jak pijanych kierowców.
Polskie przepisy na ten temat mówią bowiem zarówno o pojazdach „lądowych”, jak i „wodnych” oraz „powietrznych”. Za prowadzenie „pod wpływem” grozi kara aresztu albo grzywny nie niższej niż 50 złotych. Dodatkowo, obok grzywny albo aresztu orzeka się również zakaz prowadzenia pojazdów na okres minimum pół roku.
Czym jest jednak prowadzenie łódki „pod wpływem”? Polskie prawo uznaje, że taka sytuacja ma miejsce wtedy, gdy stężenie alkoholu we krwi wynosi od 0,2 do 0,5 promila.
Jeśli w żyłach płynie jeszcze więcej alkoholu, kary mogą być jednak zdecydowanie bardziej surowe. Trzeba się liczyć z takimi konsekwencjami, jak pół roku zakazu prowadzenia pojazdów, areszt od 5 do 30 dni oraz grzywna do 5 tys. zł. A to oznacza, że za prowadzenie nawet małej łódeczki, można stracić prawko również na cztery kółka.
Pływanie łódką a alkohol. Silnik ma znaczenie
Pływanie jakąkolwiek jednostką po kilku głębszych to złamanie przepisów. Ale kara już zależy od jej typu. Wszystkie powyższe kary dotyczą jednostek z silnikami, które polski prawodawca traktuje tak samo jak auta.
A jak wygląda sytuacja jeśli chodzi o małe łódki rybackie na wiosła, kajaki, czy nawet rowerki wodne? Tu już polskie prawo tak surowe nie jest. Jeśli będziemy mieć mniej niż 0,5 promila alkoholu we krwi, to służby co najwyżej odholują naszą jednostkę do portu. Powyżej tej granicy trzeba już się liczyć z mandatami, choć nie są one szalenie wysokie i wynoszą od 20 do 500 zł.
W zeszłym roku służby podjęły na wodzie ok. 600 interwencji w takich sprawach. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku będzie ich więcej.