Praca sezonowa w Polsce od lat, a może i dekad, kojarzyła się przede wszystkim z saksami za granicą. Wygląda jednak na to, że sporo się tu zmienia. Jeśli musimy, wolimy dorabiać w swoim mieście, a nie jechać kilkaset kilometrów po wypłaty w euro. Pytanie tylko, czy nie zmieni się to po epidemii.
Wyjazdy do pracy na Zachód dla wielu pokoleń Polaków były okazją do dodatkowych zarobków. Nie każdy jednak przecież chce się przeprowadzić na stałe do Niemiec czy Francji. Dlatego tak popularna była praca sezonowa za granicą – zwłaszcza od 2004 roku. Wtedy weszliśmy do Unii i taki wyjazd, na przykład na szparagi, przestał być jakimkolwiek problemem – przynajmniej jeśli chodzi o formalności.
Z najnowszych danych wynika jednak, że wyjazdy „na szparagi” za zachodnią granicę są dla Polaków coraz mniej pociągające. W ankiecie serwisu OLX aż 70 proc. zainteresowanych pracą sezonową mówi, że nie chce dla niej ruszać za granicę.
Praca sezonowa w Polsce coraz atrakcyjniejsza. Tylko czemu?
Jak się okazuje, Polacy są dość chętni do sezonowego dorabiania, ale jest jeden warunek: takie oferty muszą się pojawić blisko miejsca zamieszkania. Z analizy OLX wynika, że do pracy sezonowe oddalonej o 5 km jest skłonnych dojeżdżać 28 proc. przebadanych pracowników. Jednak na dojazd powyżej 100 km zdecydowałoby się już tylko 9,5 proc. osób.
Najciekawsze pytanie brzmi jednak, czy jest to sezonowy (nomen omen) trend, czy jednak coś stałego. Na „sezonowość” wskazuje oczywiście epidemia koronawirusa. Ludzie ciągle boją się zarazy – i wolą został u siebie i dojeżdżać do pracy najwyżej kilka kilometrów.
Może jednak przyczyna jest też inna – zarobki w naszym kraju są coraz bardziej „europejskie”, a koszty życia, mimo sporej inflacji w Polsce, jeszcze względnie „wschodnioeuropejskie”. Dla wielu osób więc praca sezonowa w Polsce jest bardziej atrakcyjna niż na Zachodzie. Jasne, tam można ciągle lepiej zarobić, ale różnice nie są już tak dramatyczne, żeby Polakom chciało się wyjeżdżać.
Która odpowiedź jest więc prawidłowa? Czy nasz „odwrót od szparagów” to bardziej zasługa koronawirusa, czy rosnących zarobków w Polsce? Pewnie przekonamy się za rok – o ile oczywiście epidemia zostanie opanowana, a nasza gospodarka ciągle będzie w stosunkowo dobrej formie.