Choć kurz po arcydługiej kampanii i emocjonujących wyborach prezydenckich powoli opada, to wciąż pojawiają się nowe, kuriozalne historie związane z głosowaniem. Przed nami kolejna. Dziennikarz Jacek Tomczyk jeszcze w lipcu ujawnił nieprawidłowości w wyborach. Chodziło o to, że mógł zagłosować tego samego dnia w dwóch różnych miejscach. Złożył protest wyborczy, a w nagrodę… policja ściga go za zakłócenie porządku publicznego.
Ujawnił nieprawidłowości w wyborach
Zacznijmy od opisania stanu faktycznego. Jacek Tomczyk jest zameldowany w Mogielnicy, ale mieszka w Warszawie. W I i II turze głosował, po dopisaniu się do spisu wyborców, w stołecznej dzielnicy Bielany. Ale 12 lipca po południu dowiedział się, że na liście wyborców w Mogielnicy… wciąż widnieje jego nazwisko. Dlatego Tomczyk pojechał do rodzinnej miejscowości, wylegitymował się, a po odebraniu karty do głosowania powiedział, że właśnie ujawnił nieprawidłowość.
Początkowo członkowie Komisji Wyborczej w Mogielnicy poinformowali mnie, że najlepszym rozwiązaniem według nich byłoby oddanie głosu, czego nie zrobiłem. Ostatecznie (…) poprosili mnie o oddanie karty do głosowania, co uczyniłem po przybyciu na miejsce policji.
…tak mówi protest wyborczy, jaki 16 lipca Jacek Tomczyk złożył do Sądu Najwyższego. Prosił w nim, by SN sprawdził listy wyborcze i przesłuchał świadków. Jak wiemy, sąd co prawda uznał część protestów, ale ostatecznie uznał ważność wyborów prezydenckich.
Teraz ściga go policja
Tymczasem dziś Jacek Tomczyk opublikował na Facebooku wezwanie, jakie dostał z Komendy Powiatowej Policji w Grójcu. Okazuje się, że toczy się wobec niego postępowanie z artykułu 51 kodeksu wykroczeń. Chodzi w nim o… zakłócanie porządku publicznego, jakiego dziennikarz miał dopuścić się nie chcąc oddać komisji karty do głosowania. „Pouczam Pana, że prowadzone postępowanie przeciwko Panu potwierdza fakt zaistniałych wykroczeń”, pisze w wezwaniu policjant.
Tomczyk ma się stawić na komendzie 11 września. Z pisma wynika, że może tego dnia usłyszeć zarzuty. A według artykułu 51 kw: „Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”.
„Nagroda” za czujność
I tak oto próba wykazania, że z systemem dopisywania się do spisu wyborców jest coś nie tak (bo przypadek Tomczyka jest jednym z wielu podobnych), kończy się ściganiem zaangażowanego obywatela. To bardzo zły sygnał wysyłany w świat, mówiący o tym że państwo jest nieomylne i nie powinno mieć się czelności podważać jego bezbłędności. Źle się dzieje, że zamiast refleksji pojawia się represja. To nie jest standard demokratycznego państwa prawa. Więc niech potem się rządzący nie dziwią, że ludzie oskarżają ich o coraz częstsze łamanie umowy społecznej.