Bank BNP Paribas przygotował analizę mającą odpowiedzieć na bardzo ważne pytanie, które teraz z pewnością nurtuje wielu mieszkańców naszego kraju. Czy tej zimy Polsce zabraknie gazu? W przypadku najczarniejszego scenariusza zostalibyśmy bez gazu pod koniec stycznia. Kluczowym czynnikiem okazuje się ograniczenie zużycia surowca w kraju.
Gaz ziemny jest surowcem niezwykle istotnym dla funkcjonowania gospodarki i polskich gospodarstw domowych
Od dłuższego czasu eksperci, dziennikarze i opinia publiczna wspólnie zastanawiają się nad tym, czy Polsce zabraknie gazu tej zimy. W końcu Rosjanie postanowili zakręcić kurki z tym surowcem nawet w przypadku gazociągu Nord Stream 1. Porzucili przy tym wszelkie preteksty i wprost ogłaszają, że nie będą przesyłać do Europy gazu, dopóki ta nie zniesie sankcji za barbarzyńską napaść na Ukrainę.
Polska na szczęście od wielu lat postawiła sobie za cel uniezależnienie się od dostaw z Rosji. Politycy większości opcji w naszym kraju jak rzadko rozumieją ryzyko układania się z Kremlem. Doskonale wiedzą, że chodzi o nieprzewidywalnym państwo działające w stanie permanentnie złej woli. Reżim Władimira Putina od zawsze był gotowy wykorzystywać surowce energetyczne jako instrument nacisku na swoich partnerów biznesowych. Dlatego od 2007 r. budujemy nasz własny Nord Stream – gazociąg Baltic Pipe mający połączyć Polskę ze skandynawskimi złożami gazu.
W tym momencie gazociąg przeszedł pozytywnie wszystkie testy techniczne i jest gotowy do odbioru. Jest tylko jeden problem: ktoś musi najpierw Polsce ten gaz sprzedać. Rezygnacja z kontraktów gazowych z Rosją była bardzo słusznym posunięciem. Tylko czy PGNiG zdążył znaleźć jakąś alternatywę przed sezonem grzewczym? Doniesienia medialne z ostatnich tygodni podpowiadają, że tak.
Premier Mateusz Morawiecki pod koniec sierpnia przekonywał, że do końca roku ma zostać zakontraktowane 30-50 proc. przepustowości. Od stycznia zaś Baltic Pipe będzie wykorzystywany w nawet 80 proc. Z informacji portalu biznesalert.pl wynika z kolei, że PGNiG zawarł dodatkowe kontrakty gazowe z francuskim przedsiębiorstwem petrochemicznym Total.
Eksperci banku BNP Paribas w swojej analizie uwzględnili trzy kluczowe zmienne determinujące sytuację gazową Polski
Wszystkie powyższe informacje mają dość istotne znaczenie. Pozwalają bowiem ocenić prawdopodobieństwo wystąpienia poszczególnych scenariuszy rozpatrywanych w analizie banku BNP Paribas, której wyniki opublikowano na Twitterze.
Eksperci BNP Paribas starali się ustalić, czy Polsce zabraknie gazu. Wyniki nawet w przypadku najczarniejszego scenariusza nie są takie złe. Wzięto pod uwagę trzy zmienne. Pierwszą jest to, czy Rosjanie dalej będą odmawiać przesyłania gazu do Niemiec, czy jednak wznowią dostawy. To umożliwiłoby korzystanie przez Polskę z rewersu na gazociągu Jamalskim. Co chyba ważniejsze: nie musielibyśmy konkurować cenowo z bogatszymi Niemcami przy próbach pozyskania surowca w innych państwach.
Druga zmienna to ewentualne zmniejszenie zużycia gazu w Polsce, o 15 proc. względem średniego zużycia z 5 ostatnich lat. Teoretycznie polskie władze nie zamierzają wprowadzać obowiązkowych ograniczeń. Warto odnotować, że w ten właśnie sposób Niemcy i inne państwa europejskie starają się przygotować na ewentualne problemy z energią. Nawet tam zmniejszenie zużycia o aż 15 proc. wydaje się mało prawdopodobne. Z drugiej strony, istnieje zawsze cień szansy na wyjątkowo łagodną zimę.
Trzecia zmienna to stopień wykorzystania Baltic Pipe. W analizie BNP Paribas rozważano dwa scenariusze krańcowe: 30 proc. przepustowości oraz pełne wykorzystanie gazociągu.
Polsce zabraknie gazu, jeśli nie będziemy go oszczędzać lub jeśli rząd pokpi sprawę pozyskiwania kontraktów gazowych
Czy i kiedy zabraknie gazu w Polsce? Na pewno nie w przypadku zmniejszenia zużycia surowca o 15 proc. Dosłownie wszystkie takie scenariusze zakładają, że magazyny gazowe w Polsce pozostaną zapełnione. Przy dalszym wstrzymaniu dostaw surowca do Niemiec przez Rosję i wykorzystaniu 30 proc. przepustowości Baltic Pipe na koniec marca zostaniemy z magazynami zapełnionymi w 8 proc. Najbardziej optymistyczny scenariusz to magazyny wciąż wypchane gazem po brzegi.
Co jednak jeśli wszystko pójdzie nie tak, jak powinno? W najczarniejszym scenariuszu Rosja dalej odmawia wysyłania gazu do Niemiec. Tymczasem Polska nie ogranicza zużycia wcale i wykorzystuje Baltic Pipe w 30 proc. Wówczas zabraknie gazu już w styczniu. Taki obrót spraw byłby wręcz katastrofalny i dla gospodarstw domowych i dla polskiej gospodarki. W takiej sytuacji nasz rząd nie miałby innego wyjścia jak kupować gaz od kogokolwiek, kto nie jest Gazpromem, za jakąkolwiek cenę. Zakładając optymistycznie, że jakiś surowiec byłby w ogóle dostępny wówczas na rynku.
Przy pełnym wykorzystaniu gazociągu surowiec skończy się na początku wiosny. Wówczas sytuacja byłaby nieciekawa, ale nie dramatyczna. Jeżeli gaz z Rosji popłynie jednak do Niemiec, to Polska również powinna się prześlizgnąć przez sezon grzewczy z magazynami opróżnionymi w marcu przyszłego roku. Polska nie ma jednak żadnego wpływu na decyzje podejmowane na Kremlu. Wpływ ten mają postępy ukraińskich wojsk w wypędzaniu najeźdźców ze swojego terytorium. Jeżeli Rosja przegra tę wojnę z kretesem, to zostanie zmuszona do wznowienia dostaw.
Analiza ekspertów BNP Paribas podpowiada Polsce dwa wyjścia, które najlepiej stosować równocześnie. Przede wszystkim PGNiG wraz z polskimi władzami powinny działać na rzecz pozyskania dodatkowych kontraktów gazowych, zanim będzie za późno. Deklaracje premiera sugerują, że rzeczywiście podejmowane są wysiłki w tym kierunku. Drugim krokiem są ogólnopolskie oszczędności gazu. Apelowanie do odpowiedzialności współobywateli w trakcie epidemii koronawirusa nie przyniosło pożądanych rezultatów. Dlatego możliwe, że trzeba jednak będzie uciec się do bardziej drastycznych rozwiązań.