Parlament Europejski przegłosował zakaz produkcji samochodów spalinowych od 2035 roku. Po tej dacie nie kupimy już nowych aut benzynowych i z silnikiem Diesla. Producenci nie będą mieli innego wyjścia, niż wytwarzać pojazdy całkowicie zeroemisyjne. Czy to oznacza, że Europejczycy masowo przesiądą się do aut elektrycznych? Trudno powiedzieć.
Od 2035 roku w Europie nie będzie produkcji i sprzedaży nowych aut z silnikami spalinowymi
Guy Verhofstadt, znany belgijski europoseł i niegdysiejszy premier tego państwa, poinformował na Twitterze o bardzo ważnej decyzji Parlamentu Europejskiego. We wtorkowym głosowaniu europarlamentarzyści przegłosowali zapowiadany od jakiegoś czasu zakaz produkcji samochodów spalinowych. Od 2035 r. na terenie Unii Europejskiej praktycznie nie będzie można sprzedawać nowych aut benzynowych i z silnikiem Diesla.
BREAKING: Historical decision as @Eurparl_EN bans new petrol and diesel cars from 2035 on.
Business and science need direction… Europe provides it ! pic.twitter.com/j9zI3b1bPh
— Guy Verhofstadt (@guyverhofstadt) February 14, 2023
Za wprowadzeniem nowych regulacji głosowało 340 parlamentarzystów, przeciw było 279, a 21 wstrzymało się od głosu. Jak widać, zakaz produkcji samochodów spalinowych dość mocno podzielił eurodeputowanych. Nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę kontrowersje związane z tematem. Co jednak właściwie uchwalono? Odpowiedź na to pytanie przynosi agencja Reutera.
Istotą zakazu jest to, by od 2035 r. na terenie Unii Europejskiej nowe samochody wprowadzane do sprzedaży były całkowicie zeroemisyjne. Silniki Diesla i benzynowe nie są po prostu w stanie spełnić tych dość wyśrubowanych wymagań. To nie koniec, bo nowe przepisy zakładają ograniczenie d0 2030 r. emisji dwutlenku węgla przez nowe samochody do poziomu 55 proc. Obecne założenia to jedynie 37,5 proc.
Zakaz produkcji samochodów spalinowych budzi zrozumiałe kontrowersje nie tylko wśród kierowców. Siłą rzeczy, na nowych rozwiązaniach ucierpi europejski przemysł samochodowy. Producenci już zapowiadają wzmożone inwestycje w rozwój pojazdów elektrycznych. Tutaj jednak pojawia się kolejny kluczowy zarzut, podnoszony tym razem przez kierowców.
Zakaz produkcji samochodów spalinowych pokazuje, że UE wciąż forsuje swoją politykę klimatyczną
Dzisiaj elektryki są po prostu drogie. Dzisiaj taki zakaz oznacza w Polsce jedno: nowe samochody tylko dla najbogatszych. Do tego dochodzi kwestia zawodności obecnych technologii w trudnych warunkach. Na przykład w niskich temperaturach pojawiają się istotne problemy z zasięgiem. Kolejną wartą uwagi kwestią jest infrastruktura niezbędna do ich komfortowego ładowania oraz serwisowania.
Jan Huitema, główny negocjator Parlamentu Europejskiego w tej sprawie, zapewniał, że już teraz koszt utrzymania samochodów elektrycznych jest niższy niż w przypadku pojazdów spalinowych. Równocześnie polityk przyznał, że z punktu widzenia Unii Europejskiej kluczowe jest teraz dostarczenie konsumentom pojazdów elektrycznych w bardziej przystępnych cenach. Problem nie jest więc błahy.
Jak się łatwo domyślić, polski rząd jest przeciwko dalszej radykalizacji polityki klimatycznej UE. Wypowiadał się na ten temat rzecznik rządu Piotr Müller.
Polska jest przeciwna wprowadzeniu przepisów, które by powodowały przymus, a właściwie zakaz produkcji samochodów spalinowych od roku 2035, ponieważ uważamy, że w aktualnej sytuacji w Unii Europejskiej, ale również w Polsce bezpośrednio, nie ma wystarczającej infrastruktury w zakresie samochodów elektrycznych. Poza tym ich aktualna wydajność pod kątem zasięgu jeszcze nie jest na tyle duża, żeby można było rezygnować z produkcji samochodów spalinowych, oświadczył rzecznik rządu.
Można się zastanawiać, czy zakaz produkcji samochodów spalinowych nie wyjdzie Europejczykom bokiem. Jakby nie patrzeć, od wejścia w życie nowych regulacji dzieli nas 12 lat. To teoretycznie dostatecznie dużo, by koncerny samochodowe dostarczyły nowe modele aut elektrycznych na rynek. Równocześnie jednak nie jest to perspektywa na tyle odległa, by nie spowodować społecznego wstrząsu. Można się także spodziewać, że długo jeszcze używane auta spalinowe będą się cieszyć większym wzięciem.
Wybór momentu również jest niefortunny. Europa dopiero co wygrzebuje się z problemem z dostawami jakichkolwiek nowych samochodów. Czy chęć bycia światowym pionierem walki z globalnym ociepleniem rzeczywiście jest tego warta?