Niesprowokowana, bezprawna i brutalna napaść Rosji na Ukrainę wywołuje zrozumiałe oburzenie. W polskim Internecie już można spotkać się z wypowiedziami sugerującymi konsumencki bojkot rosyjskich produktów. Wspieranie finansowo agresora nie należy do najrozsądniejszych, to prawda. Problem w tym, że rosyjskich firm w Polsce zbyt wiele nie ma. Jest za to rosyjski węgiel.
Znalezienie rosyjskich produktów do bojkotowania wcale nie jest takie proste
Wiele wskazuje na to, że zachodnie sankcje wymierzone w Rosję jednak nie będą aż tak straszliwe, jak zapowiadali liderzy poszczególnych państw. Odcięcie od systemu SWIFT nie wchodzi w grę, bo nie zgodziły się na to Niemcy, Włochy, Cypr, oraz Węgry. Prawdę mówiąc, nie wiadomo nawet, czy byłby to rzeczywiście dobry pomysł. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że zabrakło zdecydowanie i determinacji, by uderzyć w rosyjskiego najeźdźcę tak, aby rzeczywiście go zabolało.
Być może więc obywatele wolnego świata, w tym Polski, powinni wziąć sprawy w swoje ręce? Już teraz możemy trafić w Internecie na sugestie, by uskutecznić konsumencki bojkot rosyjskich produktów. Sama koncepcja wynika ze słusznego założenia, że wspierając rosyjski kapitał nieuchronnie wspieramy także rosyjski reżim i jego zbrodniczą politykę. Za pieniądze uzyskane z podatków i wyciągnięte od rosyjskich oligarchów Władimir Putin kupi więcej broni, pocisków i sfinansuje następną wojnę.
Bojkot rosyjskich produktów wymaga jednak ustalenia tego, które towary rzeczywiście pochodzą z Rosji. Wydawać by się mogło, że to całkiem proste. Wystarczy spojrzeć na pierwsze trzy cyfry kodu kreskowego. Zakres 460-469 wskazuje na Federację Rosyjską. Tyle tylko, że własnością rosyjskiego kapitału jest całkiem sporo przedsiębiorstw, które produkuje swoje towary poza granicami tego państwa.
Weźmy na przykład przemysł spirytusowy i takie CEDC International. To przedsiębiorstwo, które produkuje alkohole kojarzące się bardzo polsko. Na przykład: Soplica, Żubrówka, Husaria, Absolwent. Czy z bardziej zagranicznych trunków: Carlo Rossi, Jägermeister, czy Metaxa. Od 2013 r. CEDC należy do Russian Standard Group. Wiele znanych antywirusów, jak chociażby Kaspersky, czy dr WEB, to również produkty rosyjskie.
Chcąc uderzyć w rosyjski kapitał moglibyśmy uderzyć w złe miejsce
Pragnę zaznaczyć, że wcale nie wzywam do ich bojkotu. Wręcz przeciwnie – byłby to dość kiepski pomysł. Oczywiście, każdy konsument ma prawo podejmować decyzje w oparciu o własne sumienie. Jeśli ktoś uzna, że w żadnym wypadku nie chce oddawać nawet złotówki w rosyjskie ręce, to w żadnym wypadku nie będę go potępiał. Warto jednak zwrócić uwagę na jeden szczegół. Nie wszystkie firmy należące do rosyjskiego kapitału są w całości rosyjskie.
Same marki często są zakorzenione w tradycji innych państw, w których odbywa się produkcja. Rosjanie jedynie zarabiają na ich sukcesie. Tymczasem bojkot „rosyjskich” towarów uderzyłby produkcję w krajach ich rzeczywistego pochodzenia. I tak na przykład wódka Soplica jest produkowana koło Gniezna. Wytwórnia Metaxy znajduje się w Pireusie w Grecji. Akurat jeśli chodzi o szeroko rozumiane programy komputerowe, to akurat jeżeli coś wydaje się być rosyjskie, to najprawdopodobniej jest.
Co więcej, bojkot rosyjskich produktów musiałby być masowy, żeby był jakkolwiek skuteczny. Dla Rosji Polska nie jest specjalnie atrakcyjnym rynkiem. Nic zresztą dziwnego, biorąc pod uwagę kwestie polityki i światowego bezpieczeństwa. Nie tak dawno z Polski wycofał się rosyjski Łukoil. Co więcej, bojkoty konsumenckie nad Wisłą nie odniosły do tej pory, delikatnie rzecz ujmując, zbyt wielu sukcesów. Można się spodziewać, że dokładnie tak samo byłoby i tym razem.
Być może jednak to rządzący powinni zadziałać w tej kwestii. Tyle mówili przecież o repolonizacji polskich przedsiębiorstw. Z taką gorliwością repolonizowali rynek prasy lokalnej i tematycznej. Chodzi oczywiście o przejęcie Polska Press z rąk kapitału niemieckiego przez państwowy Orlen. Być może więc warto pomyśleć także o odzyskaniu dla Polski polskich marek alkoholi?
Transformacja energetyczna zaboli Putina dużo bardziej, niż bojkot rosyjskich produktów
Czy to jednak oznacza, że nic nie możemy zrobić, żeby zagrać Kremlowi na nosie? Jak najbardziej możemy. Najlepiej zbojkotować rosyjski węgiel. W ten sposób zyskamy jeszcze nieco czystsze powietrze w naszym kraju. Ktoś mógłby spytać: ale co w takim razie z polskimi elektrowniami? Otóż nic. Polska energetyka i ciepłownictwo praktycznie nie wykorzystują węgla importowanego z Rosji. Surowiec ten w zdecydowanej większości zaspokaja potrzeby gospodarstw domowych. Trafia prosto do kopciuchów. To oznacza, że walcząc w Polsce o czyste powietrze dosłownie walczymy z Putinem.
Jeżeli Polsce uda się uruchomić gazociąg Baltic Pipe i rzeczywiście w pełni uniezależnić się od rosyjskiego gazu, to rozsądna może się okazać nawet zamiana kopciucha na piec gazowy. Pomijając oczywiście bardzo prawdopodobne kolejne wzrosty cen tego surowca na światowych rynkach. Wszystko przez skutki rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz ewentualny gazowy odwet za zachodnie sankcje.
Sama wymiana kopciucha to nie wszystko. Trzymanie kciuków za udaną transformację energetyczną Polski i reszty Europy to wbijanie kolejnego gwoździa do trumny imperialnych aspiracji Putina. Rosja ma gospodarczy potencjał mniejszy, niż niespecjalnie zaludniona Kanada. Rodzime rosyjskie produkty kupuje mało kto. Po co, skoro świat zachodni wyprodukuje sobie lepsze, a Chiny tańsze?
Tamtejsza gospodarka opiera się głównie o eksport surowców, przede wszystkim tych energetycznych. Owszem, rynki azjatyckie są niezwykle chłonne, zwłaszcza jeśli chodzi o węgiel. Ale to też nie potrwa wiecznie, biorąc pod uwagę chińskie plany przejścia na energetykę jądrową.
To Europa jest jednym z głównych odbiorców rosyjskiego gazu i ropy. Rosja potrzebuje Europy nawet bardziej, niż Europa potrzebuje Rosji. Świat zachodni, w przeciwieństwie do Kremla, stać wciąż na szukanie alternatyw. Jeżeli przestawi się na odnawialne źródła energii i przeprosi się z atomem, to ogromne pieniądze przestaną zasilać rosyjskie zbrojenia i rosyjską agresję. Walka ze zmianami klimatycznymi to także walka o całkiem namacalne bezpieczeństwo naszego kraju.