To brzmiałoby nawet ciekawie i innowacyjnie, gdyby nie smutne okoliczności. W województwie lubuskim jest już tak mało lekarzy, że w karetkach zaczyna ich zastępować Cyfrowy Doktor. Nie, nie chodzi o sztuczną inteligencję (jeszcze). To bardziej forma zaawansowanej teleporady, tylko że stosowana w sytuacji, w której pacjent często walczy o życie.
Cyfrowy Doktor – co to za projekt?
Żadną nowością nie jest to, że w Polsce brakuje lekarzy a skutkiem jest zamykanie coraz to kolejnych oddziałów szpitalnych. Wielu medyków posłuchało dobrej rady posłanki PiS mówiącej „Niech jadą!” i… pojechało na zachód. A ci, którzy zostali, często wolą wybierać prywatną praktykę od ciężkiej orki w publicznej służbie zdrowia. Szczególnie w czasach pandemii Covid-19, która wyssała z wielu medyków mnóstwo energii. O tym jak bardzo jest źle, świadczy to, że muszą powstawać programy takie jak ten z województwa lubuskiego.
Pilotaż ruszył kilka miesięcy temu w pogotowiu w Gorzowie Wielkopolskim. Teraz urząd marszałkowski przeznaczył kolejny milion złotych na to, by Cyfrowy Doktor zaczął działać również w Zielonej Górze.
Lekarz – choć nie jest w karetce, u pacjenta – poprzez konsolę operatorską i łączność satelitarną ma obraz tak, jakby był na miejscu i jest w bezpośrednim kontakcie z zespołami ratownictwa medycznego. Pomaga ratownikom podjąć decyzję.
…czytamy na stronie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego. Który przyznaje, że program powstał z powodu problemów z obsadą lekarska w zespołach ratownictwa medycznego. Urząd przekonuje, że Cyfrowy Doktor niesie za sobą poprawę jakości usług. No tak, zakładając że alternatywą jest całkowity brak lekarza w karetce, bo medyk przed monitorem nigdy nie zastąpi medyka będącego osobiście przy pacjencie.
Będzie coraz trudniej
Jeśli lubuski program odniesie sukces, niewykluczone że zainwestują w niego również inne województwa. Ale raczej nie z ekscytacją, a z poczuciem, że służbę zdrowia trzeba ratować wszelkimi możliwymi sposobami. Pandemia się kończy, a wraz z tym momentem wielu medyków starszego pokolenia już myśli o odejściu na emeryturę, po najtrudniejszych dwóch latach w życiu zawodowym. A następców na horyzoncie niespecjalnie widać, a jeśli już coś majaczy, to nie wygląda to optymistycznie, bo rząd chce na przykład, by uczelnie zawodowe kształciły lekarzy. Nawet jednak one będą potrzebowały kilku lat na wypuszczenie na rynek nowych osób.
Do tego czasu Cyfrowi Doktorzy mogą okazać się często jedynym rozwiązaniem. Póki co będą w karetkach, ale kto wie czy za kilka miesięcy nie będą potrzebni również na SOR-ach?