Lewica bierze się za darmowe praktyki i staże. Wbrew pozorom, to naprawdę kiepski pomysł

Państwo Praca Dołącz do dyskusji
Lewica bierze się za darmowe praktyki i staże. Wbrew pozorom, to naprawdę kiepski pomysł

Lewica uważa, że darmowe praktyki i staże to wyzysk w najczystszej postaci. Trzeba przyznać, że dość często jest w tym sporo racji. Odpowiedzią na istnienie tego problemu ma być projekt ustawy, który gwarantowałby stażystom i praktykantom płacę minimalną. Niestety, w praktyce byłoby to wylanie dziecka z kąpielą.

Lewica chce walczyć ze współczesnym niewolnictwem, na którym cierpią młodzi dopiero wchodzący na rynek pracy

Darmowe praktyki i staże od dłuższego czasu cieszą się w społeczeństwie złą sławą. Na łamach Bezprawnika wspominaliśmy o nich kilkakrotnie, także o pomysłach w rodzaju bezpłatnego dnia próbnego. Wiele osób uważa, że tego typu oferty stanowią przejaw wyzysku pracowników, którzy niby świadczą pracę, ale nie otrzymują za nią wynagrodzenia. Nikogo nie zdziwi, że z podobnego założenia wychodzą politycy Lewicy.

Jej klub parlamentarny zadeklarował nawet złożenie dedykowanego projektu ustawy, który darmowe praktyki i staże miałby ukrócić. W jaki sposób? Odpowiedź jest bardzo prosta. W trakcie prezentacji całego pomysłu przedstawiła ją Nadia Oleszczuk z Konfederacji Pracy Młodych.

Bezpłatne staże powinny zostać zakazane, powinna zostać wprowadzona minimalna stawka godzinowa dla stażystów, a staże powinny być wliczane do stażu pracy.

Oleszczuk przy okazji przyrównała bezpłatne praktyki i staże do niewolnictwa XXI. Wtórował jej współprzewodniczący Młodej Lewicy Łukasz Michnik.

Jesteśmy współczesną, legalną, bezpłatną siłą roboczą, co powinno być wstydem dla polskiego państwa i wstydem dla polskiego rządu.

Przedstawicielem wnioskodawców w Sejmie został wiceszef klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek. Podkreślał on wyraźnie znaczenie podstawowej zasady, na której opiera się polskie prawo pracy: praca wiąże się z płacą.

Na dobrą sprawę trudno byłoby się nie zgodzić ze spostrzeżeniami pomysłodawców. Stażyści i praktykanci są często niedoceniani. Na tego typu aktywność zawodową, w teorii mającą służyć zdobyciu przez nich doświadczenia, mogą sobie pozwolić tylko ci, którzy mają jakieś dodatkowe źródło utrzymania. W końcu doświadczenie bez pensji nie opłaci nikomu kosztów utrzymania. Jest jednak w tym wszystkim małe „ale”: Lewica ma rację tylko w odniesieniu do części bezpłatnych staży i praktyk.

Nie wszystkie darmowe praktyki to przejaw wyzysku, z tymi najczęściej mamy do czynienia w pracy biurowej

Myśląc o darmowych praktykach i stażach, najczęściej mamy na myśli sam dół biurowej lub urzędniczej hierarchii. Taki stażysta albo praktykant wykonuje stosunkowo proste, ale wciąż dość typowe czynności na rzecz pracodawcy. Robi to zazwyczaj w pełni samodzielnie i nie uczy się absolutnie niczego nowego czy przydatnego, co mogłoby mu się później przydać w karierze zawodowej. Zdarza się wręcz, że taki praktykant jest sprowadzony do roli niemalże służącego reszty pracowników: porządkuje i nosi dokumenty, robi kawę, obsługuje kserokopiarkę. W tym przypadku możemy rzeczywiście mówić o wyzysku.

Jest jednak także druga strona medalu. Istnieją takie darmowe praktyki i staże, których sensem jest faktyczne przyuczenie młodego pracownika do wykonywania konkretnego zawodu, w którym potrzeba już prawdziwych umiejętności. Najczęściej mowa o branżach, które nie mają nic wspólnego z pracą biurową lub administracją. Dobrym przykładem może być kontakt z wszelkiego rodzaju maszynami, czy nawet niektóre czynności związane z branżą IT. Tam, gdzie praktykant rzeczywiście uzyskuje realną korzyść w postaci umiejętności faktycznie przydatnej na rynku pracy, trudno mówić o współczesnym niewolnictwie.

Jakby tego było mało, zdarzają się sytuacje, gdy przepisy wymagają wyrobienia określonego stażu na jakimś konkretnym stanowisku. Wówczas przedsiębiorca, który zgodzi się przyjąć takiego praktykanta za darmo, wręcz robi mu wielką uprzejmość. Rynkowym standardem jest zaś uiszczanie opłaty za możliwość odbycia praktyki. W końcu w tym przypadku to praktykant uzyskuje większą korzyść niż pracodawca.

Wydaje się więc, że problem z bezpłatnymi praktykami i stażami ma charakter bardziej branżowy. Tutaj trudno by było tak naprawdę znaleźć dobre rozwiązanie na poziomie ustawowym. Całkowity zakaz byłby wylaniem dziecka z kąpielą. Nawet proponowana przez Lewicę stawka godzinowa mogłaby sprawić, że darmowe praktyki zniknęłyby tam, gdzie są rzeczywiście pożyteczne. Tego nie chcemy.

W całej propozycji jest jednak coś, co bezapelacyjnie stanowi wartość dodaną. Włączanie praktyk i staży do stażu pracy to niemalże oczywistość, którą ustawodawca powinien uwzględnić już dawno.