Kontrolowanie pandemii nie jest prostą sprawą, co najlepiej widać z perspektywy wielu rozwiniętych krajów Europy.
Pewne mistrzostwo bezmyślności osiągnęli jednak politycy Prawa i Sprawiedliwości. Ustalmy jednak fakty:
Luty 2020 – wszyscy orientują się, że ta chińska zaraza może być jednak troszkę poważniejsza, niż to miało miejsce do tej pory, gdy np. hipochondrycy nosili maski na lotniskach albo ptaki spadały z nieba.
Marzec 2020 – rząd nie ma bladego pojęcia co robić, lekarze muszą przyjmować zakażonych mając na twarzach zawiązane stringi, a na rękach reklamówki z Biedronki.
Kwiecień 2020 – rząd nie wie co zrobić, żeby nie rozprzestrzeniała się epidemia. Więzi ludzi w domach, zabrania im nawet wyjścia na spacer i do lasu. Ustawy pisze pies jakiegoś ministra, przepisy wzajemnie się wykluczają i mają literówki.
Również kwiecień 2020 – rząd nie wie co zrobić, żeby ludzie nie umierali z głodu. Drukuje dużo pieniędzy i rozdaje je na oślep.
Maj 2020 Jacek Sasin z rządu PiS przepierdziela 70 milionów złotych z publicznych pieniędzy na wybory, które się nie odbywają. Zdaniem ekspertów – wystarczyło zmarnować milion złotych i efekt byłby dokładnie ten sam. Nie ponosi z tego tytułu żadnej odpowiedzialności prawnej, politycznej ani moralnej.
Czerwiec-Wrzesień 2020 – Rząd ma wywalone (wybaczcie nieadekwatną łagodność tego określenia, ale czytają nas też młodsi) na epidemię. Zachowuje się tak, jakby nigdy nie było epidemii, a więc przede wszystkim zajmuje się tym, czym zajmował się w latach 2015-2019. Mamy więc kampanię wyborczą Andrzeja Dudy, bicie gejów przez policjantów, wielotygodniową debatę o tym jakiej płci jest Margot, niemal zamieszki z powodu tęczowej flagi wetkniętej w jakiś pomnik, przepychanki przy korycie Ziobry z Kaczyńskim, a po kilku tysiącach lat obdzierania ze skóry zwierzątek nagle ustanowiono je sprawą wagi państwowej (bo TVN zrobił reportaż i z sondaży wyszło, że trzeba), przez którą prawie zapadł się rząd. Wreszcie, Minister Zdrowia spierdziela z okrętu, by zaraz potem biegać na zakupy z prawdopodobnie koronawirusem.
Żeby nie było, nie trzeba było być mistrzem planowania strategicznego, by domyślać się, że jesienią będzie ciężko. Alarmowałem (jak i wielu innych), że czeka nas rzeź wraz ze spadkiem temperatur i drugą falą pandemii.
Z drugiej strony przybywa zarażonych wirusem, mamy liczne nieprawidłowości przy wyborach, z drukarek NBP lecą iskry, mój rachunek za ciepło urósł w rok o 70%, jesień będzie straszna, więc hej, pogadajmy o tęczowej fladze wetkniętej w warszawską syrenkę https://t.co/dWwQyjH485
— Jakub Kralka (@jakubkralka) August 5, 2020
Dla rządu jest to jednak zaskoczenie
Minister Zdrowia wydał dyspozycję o uruchomieniu szkoleń personelu pielęgniarskiego do obsługi respiratorów i pomocy w opiece nad chorymi na Covid-19
– poinformował rzecznik Ministerstwa Zdrowia, pan Wojciech Andrusiewicz.
Ustalmy ponownie fakty. Luty – start pandemii. Lipiec – tęczowa flaga na syrence. Październik – rząd zaczyna szkolić personel szpitalny z opieki nad chorymi na Covid-19.
Często lubimy mówić, że nasze państwo jest z tektury, ale to bzdura. Kiedy Jacek Sasin wywala 70 milionów złotych na zupełnie zbędne wybory i nie spotyka go żadna odpowiedzialność, kiedy rząd w połowie pandemii zapomina o tym, że w ogóle jest pandemia, kiedy wreszcie zaczyna się orientować wokół problemów, gdy w szpitalach brakuje łóżek, prawie wszystkie respiratory są zajęte, a chyba nawet jeszcze nie wrzuciliśmy trzeciego biegu…
Święte są słowa Bartłomieja Sienkiewicza o tym, że nasze państwo istnieje tylko teoretycznie. Prawo i Sprawiedliwość tylko ten stan pogłębiło. Nie, tektura to całkiem solidny kawałek papieru, w zasadzie jeden z najsolidniejszych. Polska natomiast jest takim kawałkiem zmiętej, papierowej chusteczki, na którą spoglądamy z politowaniem, gdy leży gdzieś w krzakach i mamy nadzieję, że te delikatne zabrązowienia to musztarda od jakiegoś hot-doga, ale w głębi duszy wiemy, że nie.