Chyba trudno w to uwierzyć tym, którzy regularnie podróżują pociągami, ale PKP ma najwyraźniej poważną nadwyżkę budżetową. Państwowy gigant chce bowiem zmodernizować (już zmodernizowany kilka lat temu) warszawski Dworzec Centralny. Stacja ma… odzyskać oryginalny wystrój z lat 70.
Warszawski dworzec, który został oddany do użytku w 1975 roku, niedawno stał się zabytkiem. Właśnie tym PKP S.A. tłumaczy konieczność modernizacji wnętrza tego słynnego obiektu. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie dwie rzeczy.
Dworzec Centralny będzie przebudowany. Po… kilku latach
Od lat 70-tych największy stołeczny dworzec był w naprawdę opłakanym stanie. Podróżni, którzy trafiali do stolicy, mogli mieć wtedy wrażenie, że trafili do jakiegoś podupadłego miasta, a nie nowoczesnej metropolii. W całym budynku było brudno, a zewsząd dochodziły bardzo nieprzyjemne zapachy.
Wszystko zmieniło się przed mistrzostwami Euro 2012. Wtedy to wyczyszczono dach dworca, wymieniono część instalacji elektrycznych, ale przede wszystkim – wszystko porządnie wyczyszczono. Hala główna zyskała też zupełnie nowy wystrój.
Czy więc zaledwie w kilka lat po ten modernizacji, dworzec powinien zostać… modernizowany jeszcze raz? Czy naprawdę warto cofać wprowadzone niedawno zmiany, by obiekt był nieco bardziej „retro”?
Będziemy go modernizować wewnątrz, przywracać jednolity styl modernistyczny przy zachowaniu wszystkich nowoczesnych rozwiązań i ułatwień dla pasażerów. Można je wkomponować w tę strefę zabytkową. Dziś każdy z korytarzy i każda z mniejszych hal tego dworca jest w innym stylu, więc odwrócimy pewną dowolność, która miała miejsce przez ostatnich kilkanaście lat – wyjaśniał w rozmowie z serwisem Newseria Krzysztof Mamiński, prezes PKP S.A.
Dworzec Centralny w stylu „retro”. To po prostu marnowanie publicznych pieniędzy
Gdybyśmy żyli w kraju mlekiem i miodem płynącym, a pociągi PKP kursowałyby jak w szwajcarskim zegarku – można by powiedzieć, że na taką fanaberię jak przebudowa dworca możemy sobie pozwolić.
Niestety, jest zupełnie inaczej. Usługi PKP może i się poprawiły w ostatnich czasach, ale głównie na najpopularniejszych trasach. Jeśli jeździmy na przykład pociągami pendolino na trasie z Warszawy do Krakowa czy Gdańska, to możemy mieć wrażenie, że PKP ma już niemal standard zachodnich przewoźników. Problem w tym, że na wielu innych trasach podróż PKP wciąż przypomina powrót do lat 70., a może i 60.
W wielu mniejszych miastach – nawet tych powiatowych, dworce się po prostu „wygasza”. Często zostaje tam tylko zaniedbana poczekalnia i automat w biletami – i nie ma nawet kasy. Może więc polskie koleje powinny mieć jednak inne priorytety niż kolejna przebudowa największego dworca, by był bardziej „retro”?