„Klasyczne” etykiety przy produktach w dyskontach czy supermarketach rodzą wiele problemów. A co jeśli by je tak scyfryzować? Okazuje się, że Lidl Polska już zaczyna to wdrażać. Elektroniczne etykiety w Lidlu mają się pojawić niebawem we wszystkich punktach sieci. Sieć chce tu zapewne upiec wiele pieczeni na jednym ogniu.
Elektroniczne etykiety w Lidlu już są w wybranych sklepach w największych miastach. Ale jak podają Wiadomości Handlowe, do końca sierpnia mają się one pojawić w każdym sklepie sieci – a tych jest już ponad 800.
Ma to dać pewność, że cena artykułu będzie zawsze aktualna, jak i gramatura czy kraj pochodzenia. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że to pewnie droga zmiana – elektroniczne etykiety są na pewno droższe niż te tradycyjne, papierowe. O co więc Lidlowi chodzi w tej rewolucji? Przyczyn może być co najmniej kilka.
Elektroniczne etykiety w Lidlu. Bo nie chcą być jak Biedronka
„WH” podają, że elektroniczne etykiety w Lidlu to patent na niedobory pracowników. Coś w tym pewnie jest – pracownik musi drukować i instalować etykietę, a przy tych elektronicznych jest po prostu mniej pracy. Może chodzi o to, że Lidl nie ma wystarczająco osób do pracy. A może sieć chce też trochę oszczędzić na kosztach pracy. A pewnie chodzi i o jedno, i o drugie.
Tempo wprowadzania zmian wydaje się jednak bardzo szybkie, więc pewnie chodzi o jeszcze inne rzeczy. Warto zwrócić uwagę na to, że przez etykiety gigantyczne problemy miała Biedronka. UOKiK ukarał sieć ponad 60 mln zł kary za etykietowe błędy właśnie. Bo karty informowały, że np. czosnek pochodził z Polski, a tak naprawdę to pochodził on z Hiszpanii. Biedronka tłumaczyła, że nie miała złych intencji – po prostu pracownik się pomylił. Pewnie tak było, więc Lidl się uczy na cudzych błędach. Skoro pracownicy mogą źle ustawić etykietę i narazić firmę na kary, to może lepiej omijać sklepowych pracowników w tym procesie?
Na pewno też elektroniczne etykiety w Lidlu to część szerszego trendu, który polega na coraz większym „automatyzowaniu” zakupów. Coraz rzadziej mamy kontakt z kasjerami, to teraz elektronika zastąpi ludzi, którzy ustawiają etykiety. Czy nam się podoba to, czy też nie, zakupy w dyskontach będą coraz mniej „ludzkie”.