Możliwe, że już wkrótce to lekarz wykona zabieg medycyny estetycznej, a nie pracownik salonu kosmetycznego. Tego chce Naczelna Rada Lekarska, która podjęła już w tej sprawie stosowną uchwałę. To może z kolei być pierwszy krok do zmiany prawa.
Lekarz wykona zabieg medycyny estetycznej? Środowisko medyczne naciska coraz mocniej
O pomyśle, by to lekarze mieli wyłączność na wykonywanie zabiegów kosmetycznych, pisaliśmy na Bezprawniku już na początku 2020 r. Myśl, że zabieg kosmetyczny – taki jak np. przekłuwanie uszu – nie będą już wykonywane w salonach kosmetycznych, a w gabinetach lekarskich, wywołała ogromne poruszenie. Działo się to jednak w styczniu, jeszcze przed wybuchem pandemii. W marcu nikt już o kontrowersyjnym pomyśle nie pamiętał.
Wszystko zaczęło się od projektu rozporządzenia w sprawie szczegółowych wymagań sanitarnohigienicznych przy świadczeniu usług fryzjerskich, kosmetycznych, tatuażu i odnowy biologicznej opracowanego przez Ministerstwo Zdrowia. Sam projekt z kolei (który zresztą utknął wtedy w konsultacjach) zakładał możliwość wprowadzenia dodatkowych regulacji co do tego, kto może wykonywać zabieg skutkujący przerwaniem ciągłości skóry (czyli np. przekłuwanie uszu i generalnie piercing, ale i np. tatuaże). Salony kosmetyczne mogłyby zaostrzonych wymogów nie spełniać, co skutkowałoby tym, że to lekarz wykona zabieg kosmetyczny – w gabinecie lekarskim, przy użyciu odpowiedniego sprzętu. Należy jednak zaznaczyć, że sama idea wprowadzenia dodatkowych regulacji w przypadku zabiegów skutkujących przerwaniem ciągłości skóry przyszła z Unii Europejskiej. Członkowie UE mieli obowiązek zastosowania się do ogólnej dyrektywy i dostosowania jej do swojego prawa. Później jednak nadeszła epidemia koronawirusa.
Teraz jednak temat powrócił – głównie za sprawą uchwały Naczelnej Rady Lekarskiej – choć w nieco zmienionej formie. Tym razem lekarze chcą zmiany definicji medycyny estetycznej – zabiegi medycyny estetycznej miałyby być definiowane jako świadczenia medyczne. To z kolei pozbawiałoby kosmetologów możliwości ich wykonywania. A do takich zabiegów należy m.in. wstrzykiwanie botoksu czy innych preparatów, które mają polepszyć wygląd skóry, a także powiększanie ust czy liposukcja. Obecnie już nawet co trzeci salon kosmetyczny wykonuje zabiegi z zakresu medycyny estetycznej.
Bezpieczeństwo klientów czy walka o zysk?
Lekarze argumentują, że klienci, którzy decydują się na zabieg medycyny estetycznej w salonie kosmetycznym narażają się na niebezpieczeństwo. Może np. dojść do gwałtownej reakcji alergicznej, która wymaga podania leków – zdaniem lekarzy kosmetolodzy nie mają odpowiednich kompetencji. Zdaniem lekarzy należy też oddzielić zabiegi typowo pielęgnacyjne i wykonywane na powierzchni skóry od tych bardziej inwazyjnych. Nie można się więc oprzeć wrażeniu, że NRL swoją uchwałą nawiązuje do wcześniejszego projektu Ministerstwa Zdrowia – i próbuje podjąć krok w celu przywrócenia dyskusji o zaostrzeniu rygorów dla branży kosmetycznej.
Mając na uwadze fakt, że rynek medycyny estetycznej i zabiegów estetycznych z roku na rok jest wart coraz więcej (i dynamicznie rośnie), to stawką są ogromne pieniądze. Lekarze chcą – krok po kroku – ograniczyć pole działania salonów kosmetycznych, przejmując jednocześnie ich klientów. Trudno zatem uwierzyć, że środowisko medyczne ma na celu wyłącznie poprawę bezpieczeństwa pacjentów. I to mimo tego, że działalność salonów kosmetycznych faktycznie wymaga wprowadzenia pewnych regulacji – chociażby ze względu na ciągłe pojawianie się nowych rodzajów zabiegów.